Istar | |
PROFILE About me Friends (84) Forums (3) Poetry (425) Prose (10) Graphics (3) Postcards (17) Diary (159) |
Istar, 12 june 2012
drozdy szczepią gniazda przed odlotem
usypiają młode - z pewnością jeszcze tu wrócę
nie odprowadzaj mnie mam chłodne ręce
siwieją skronie kuleję więc wolno
ale zdążę
nie piecz chleba na drogę
chcę poczuć jak mija głód kiedy mija człowiek
Istar, 11 september 2012
dożywały wielu nocy
usypiałeś na moim brzuchu
tak nam się dobrze układało
musiały zaczepić o wiatr
liche jak wiór
skuliłam się niczym pies
nie skomlę
a ludzie i tak widzą sierotę
chleb kupuję od okolicznych ptaków
za parę skrzydeł dostałam bochen
okna nie zdążyły pociemnieć
woda stęchnąć
jeszcze żywą oddałam rzece ale ty
zostań ze mną
Istar, 25 december 2012
nie tylko sen się rozwarstwia mierzwieje
okno wygląda na wschód to przynosi ulgę
słabość do wszechświata i pokusę
by jedną z najodleglejszych planet
nazwać twoim imieniem
samotność to inny stan skupienia zimne dłonie
martwe pióra i czyste kartki jak blaty odkurzone
po długiej nieobecności warto wrócić
pisanie jest jak smutek który trzeba otulić
bez względu na obecność lub nie innych
Istar, 30 june 2012
skąd tyle ławek w mojej głowie
wieczorów sztucznych lamp
przy skradzionym świetle
nie wiem czyja dłoń odrosła
od mojego ciała bo nie dotykam
chociaż czuję z bliska
to nie tak samo jak trzymać się za ręce
mówią że za progiem miejsce dobre
żeby pobyć razem bez siebie
i drzewa rosną tam szybko
żeby nie zapomnieć
nie wiem skąd tyle ławek
a wszystkie zajęte
Istar, 4 july 2013
kochamy dzieci, wtedy się myśli
taka miłość wystarczy
jest kot, albo inne zwierzę
byle odbić spojrzenie
bez przyjaciół - proszą o historie
do których nie można wracać
/jak gruz zasypują drogę/
zanim
zetnie się lakier szminka straci kolor
zakochaj
Istar, 17 december 2012
coraz częściej nie mówimy sobie dobranoc
ta przegląda listy czasem podyktuje wiersz
bez pytania rozmrozi masło na śniadanie
na ulicy wypłakuje deszcz
coraz częściej wątpimy w dobranoc
nawet księżyc przez nią schudł
z mojej strony wyrosło słabe drzewo
z twojej krzesło i pusty stół
nikogo nie ma w naszym domu
Istar, 30 january 2013
nie wiem co zrobić odkładam ręce
na później by zająć czymś ludzi
bać się albo nie być jak inni dla których
świat poza skórą jest grzechem
martwię się że nie zdążę odkryć miejsca bólu
zaleczyć choroby którą wywołały smutki
fizycznie czuję się dobrze ale drzewa w mojej
głowie tracą korzenie
Istar, 2 september 2013
poszarzały ściany ze śmierci
pościel jak list w kopercie
boję się włożyć ręce
zabrudzić
rozstań nie pisze się wierszem
nie zostawia na nocnym stoliku
walizka z którą wychodzę
pełna jest takich listów
wyblakłych od wzruszeń
Istar, 5 december 2013
trudno nie wierzyć w dzieciństwo, kiedy wierzy się w latawce.
niebo do którego spieszno wszystkiemu co lżejsze. myślom.
ludziom spełnionym jak życzenie sto lat szczęśliwie.
to żyją. do starości, która nie zaskakuje niczym innym. trwa
wystarczająco długo by zapomnieć i zbyt krótko by oswoić, że
tak właśnie było. na fotografiach radość. nikt nie chce smutku.
po wszystkim, łatwo pomylić uśmiech ze łzą, która nie jest
w niczym wielką.
Istar, 4 september 2012
pamiętam chleb był tak smakowity
że się ptaki zakradały przez zazdrostki lekko uchylone
kiedy pisklę takiemu wypadło
brało się na ręce i niosło do spowiedzi
ksiądz grzeszny był a sprawiedliwy
tak się kończy raj - kolędował do białego rana
po pyskach lał kiedy kto prawdy nie podniósł
i się nie podzielił
lata nie brakło zimy chociaż mroźne to białe
można było po śladach wracać skąd się chciało
a chciało się
nic nie wiem o kwiatach andaluzji
a ty piszesz jakie wokół olvera piękne wzgórza
Istar, 4 january 2014
przyszłość jest za chwilę
nie potrzeba miłości,
tylko otwartych ogrodów
i chleba z masłem
ciepła
od słońca, od ziemi, od nieba deszczu
powrotu dzikich gęsi
żeby nie bolało w piersiach
kiedy biegnę
ludzi może nie być, przepraszam,
wokół mnie tylko las
cichy, pobłażliwy
jestem pewna być drzewem
Istar, 3 february 2014
dwie kobiety i dziecko niepodobne
ale nie nieczyje siedzą nad rzeką
tą samą co dzień bywa że i nocą
nie siwieją im głowy to dziwne
ale choć są głodne głodu nie
czują tylko szczęście
/jakby mogło napełnić ich brzuchy/
a woda jak to ona wszystko zmyje
jedno utopi inne popłynie najdalej
od ramion chudych ale dźwigających
ust spieszchłych ale otwartych oczu
zamkniętych przez sny nie z płaczu
radośni w sposób nam niepojęty
dwie kobiety i dziecko
niepodobne ale nie niczyje
Istar, 16 september 2013
jest mi ze sobą dobrze
trochę tak, jak bez ciebie
gdy piszesz: załóż szal
resztę okryję ramieniem
/ubieram jesienny płaszcz
i jest mi ze sobą dobrze/
drzewa kołysze wiatr
nuci deszczową zachętę
ukrył mnie w sobie las i
jest nam ze sobą dobrze
myśli nadają kształt
słowom którym nie wierzysz
w uśmiech przemienią żal, bo
jest mi ze sobą dobrze
Istar, 15 november 2012
jej niezwykłość polegała na mnie z łatwością
napełniała studnię od zmierzchu po szyję
oddychaj upiłam tylko chwilę
wystarczyło by zachłysnąć się na dłużej
tracąc głowę dla innej
nie żyłyśmy w zgodzie zielone szkiełka
wbijały się w stopy kiedy próbowałam
ominąć strumień
odchodząc rozpaliła wodę spłonął każdy
czas we mnie
wyszła za mąż urodziła dzieci widuję je
wieczorami w oknie tęsknią za matką
Istar, 11 may 2013
dobrzeję przez to słowa którymi do mnie
wracasz znam jak wiersze chwile skupiają
nasze myśli w środku czegoś wspólnego
miękko pościelone jakby łąka rozkwita
pod palcami jeszcze jesteś daleko
ale czytam cię coraz bliżej wybiegam
w miłość całkiem spokojną starością
bądź łagodny kiedy wrócisz z każdym
słowem obejdź się z czułością
Istar, 10 may 2013
jeśli się boję sznuruję dzieciom buty
rosną tak szybko kiedy słowa
przychodzą z łatwością
nie chcą zostawiać śladów
powinnam wrócić do środka
rozsypać
nic nie układa się lecząc
Istar, 11 august 2013
rozgrzana do czerwoności
wysuwa język
połyka ćmę
drżąc
we mnie w ciemności
wypluwa skrzydła
o świcie
nie śpij
zgaś mnie
Istar, 22 may 2013
nie rozmawiamy na słowa ty nakręcasz budzik
ja pamiętam żeby wyjąć chleb z zamrażalnika
balkon zamieszkują ptaki
obejmuję brzuch jak drzewo gniazdo
w którym nie ma już życia
nad ranem pachnie domem
przeskakuję próg żeby wrócić
Istar, 8 september 2013
dawniej usypiałam w jej ramionach
teraz zbliżam się na palcach
/a już drży z przejęcia/
dokarmiam ją jak pisklę
dzielę chleb na kromki
by włożyć do ust okruchy
nie pozwala uchylić okien
myśli że przyjdą po nią
a to tylko listonosz złych wieści
nie otwieraj - mówi
nie otwieram mamo
* Gro Dahle
Istar, 19 july 2012
nie zachodzę już do ogrodu
naśladuję kamień
piersi matki napełniły dom
a później stracił mowę
- nie mogła urodzić więcej
zdrapuję usta
moja skóra szarzeje
pochowajcie mnie w drzewie
niech mi będzie wolno, mówią
martwe korzenie nie złamią ich
stoją wsparte o inne
nie zostawię więcej
żadnej nitki którą można wpleść
poprowadzić w byle dobre miejsce
patrz, anioły śmieją się
a potem z opuszczonych
głów spadają aureole
Istar, 25 november 2012
nie możemy oddychać tym samym powietrzem świat
za oknem przemierza sezony a my skłaniamy się do
wiecznej tęsknoty jakby zima na zawsze zaspała ogrody
poranki gniją wraz z resztką trawy ukrytą w sieni dla
zapachu i kilku zagubionych piskląt którym recytuję
każdy z twoich wierszy skoro miłość lepiej czyta się
wymawiając jej imię
wiesz jak pachnę znasz milczenie i monotonny oddech
jakbym czekała aż jednym wersem opiszesz czas
którym nie możemy się podzielić
usypiam obok głaszczesz mnie po głowie jak
dziecko proszę nie przestawaj mnie tworzyć
Istar, 9 june 2012
dzisiaj jestem płytkim naczyniem
kilka kropli wystarczy by zapełnić dno
wracaj na krawędź
mogłam bywać głębiej
zanurzyć głowę i rozpuścić włosy
potrafię zużyć każdy gram powietrza
wszystko jest płynącą wodą
tylko ryby tu nie nocują wtulone w swoje brzegi
Istar, 27 august 2013
nie mam widoku gór
letniej łąki w czapie lasu
koronkowych pól i domu
z drewnianym uchem na wróble
starzeję by pragnąć mniej
coraz trudniej byłoby się wspiąć
rwać chwast doglądać drzew
przegonić mysz z pola w dom
ptaki udobruchać czerstwym ciachem
a ty nic, jak ten kamień w beczce
pod nim bliziuteńko każden jeden drugiego
a ty nic tylko cud! i czekasz
a Bóg śpi w nogach jak zbity pies
i nawet on nie wróci nam czasu
Istar, 15 august 2012
barwne motyle ścielą mniejszym skrzydła
nie żałują nocnych rozstań z niebiem
głód przenika zuchwałych
nakarmią świt nim przeniknie chłodem
nad grobem gładzą poczerniałe
sosny jeszcze się nie śmielą
opłakują martwych
brzozy krzywią głowy tęsknią za nim
nie darmo szumią drzewa
płacz gołąbko uwij gniazdo z wiarą
wiosną zaczniemy od życia
Istar, 2 september 2012
droga kończy się przy drewnianym płocie
drzewa nie wdzięczyły się pod topór
przypominają o sobie drzazgą
drzwi i okna zabite pustką
komin ostygł dach przytula ziemię
garbi się jakby ciężar samotności
porachował mu cegły
pukam
strach ma pełne ręce
i szczęście że jestem blisko
to miejsce jest piękne
ale nie chcę nie mogę przenieść się
bez ciebie
Istar, 10 december 2020
Wiedziałaś, że po wierszach odlatują ptaki. Kot zajmuje ulubiony fotel, a mąż woła cię na talerz gorącej zupy. Schodząc milczałaś zamiast krzyczeć: Przecież jego już nie ma!
Pięknie się bałaś. Tyle uroku miały w sobie pozostawione słowa, kiedy mimo deszczu nie rozmyły się i chociaż nikt nie domknął okna, nie znikły. Już w ogrodzie tyle ich było wszędzie.
Co z nimi zrobią po tobie. Pewnie wypuszczą na wiosnę.
Ale kto to wykarmi. A latem zbierze, ułoży na strychu, by na jesień dało się pisać.
Ktoś po nas
przecież zostaje
miłość.
Istar, 16 march 2014
ze wszystkich szczęść najszybciej wyrasta się z czerwonych trzewików,
na pasku i srebrnej klamerce, podobnej do babcinej broszki. nosiła ją
pół wieku, aż wylągł się motyl i odleciał zabierając babcię. uwierzyłam.
i wyrosłam na źdźbło, lichą trawę. ledwo wschodzę po zimie. łzy mnie
łamią. deszcz żłobi w ziemi studnię, a mnie pływać nie nauczono.
ojciec raz wrzucił do wody zieloną, kiedy ujrzałam z ilu jeszcze
szczęść wyrosnę, nie chciałam wrócić. ale mnie wyłowił, jak rybę
ciężko oddycham
lekarz mówi, że to serce. myślę, że to kolejne szczęście odeszło
przeze mnie. moje córki mają oczy pełne łąki. jak to możliwe,
z jednego źdźbła tyle kwiatów. tyle życia i dźwięków, zapachów
i szczęść, z których się nie wyrosło. a one gładzą moje suche,
szorstkie od wiatru dłonie. i boję się odłożyć tę chwilę na jutro.
opowiadam o trzewikach. dorosły, a noszą takie. czerwone.
na pasku i srebrnej klamerce, podobnej do broszki na mojej
sukience.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma