Istar | |
PROFILE About me Friends (84) Forums (3) Poetry (425) Prose (10) Graphics (3) Postcards (17) Diary (159) |
Istar, 6 november 2013
nie proś Boga, ma ważniejsze sprawy
- właśnie ratuje arktyczne misie
bąć dla klimatycznej odmiany
- afrykańskie baobaby
śmielej, w takt wschodu buszującego słońca
pierwszy gest - pogładź letnią skórę
przeczesz dłonią niesforne włosy
kiedy cię nie było zakwitła środa, pachnie
pomarańczą kandyzowaną w miodzie
ta sukienka, o której myślałaś wczoraj
teraz wydaje się nazbyt płowa
nie dedykuj dniu żadnej historii
żyj chwilą a z jutrem od nowa
:)
Dobrego Dnia Kochani
Istar, 11 november 2013
przestrzeń wolna od złudzeń,
pełna życzeń i wspomnień chociaż
siadamy jeszcze razem do stołu
drzewo które rośnie wolne
a ogródzone, przycięte,
żeby nie zdziczały owoce,
gałęzie nie poszły piechotą
do nieba
dżem o którym tak wiele
pisałam zeszłej jesieni,
jeszcze zalega półki,
nie dziwi że z naszej wiśni
nic już nie będzie
ziemia
upadla się pod człowieka
biją dzwony kościelne
niektórym kwitną drzewa
sroka myli gwiazdy z wisiorem
nie dolatuje głęboko
pustynny błękit wypełnia trzewia
zdycha z myśli
ceruję kolejną historię
o dobrym świecie, ludźmi
o brodatym Józefie z dworca
i jego małym zwierzątku
które pewnie przeżyje
by zaraz później uschnąć
nic tak nie umiera człowieka
jak nieobecność bliskich
sklepowej z rybnego, Jadzi
co ma męża na wózku,
bo pił za dużo, za mało kochał
żeby cieszyć się na trzeźwo.
jak ona nie płacze codziennie
nie poddaje gehennie
wraca, pachnie rzeką, myje ciało
najdelikatniej, jakby ból rozchodził się
przez ręce
dziewczyny z ulicy wiosennej,
rzadko wychodzą z okna
może to wina księżyca, a może matki
która jest każdą dobrą porą -
a może wszystkim
czego nie ma w zabawie
w życie po cichu
morze to nie wolność
to odpłyń
Istar, 1 december 2013
po czasie, niezręcznościach, nagości przed lustrem
nie tobą, między nami most z baśni jednodniowy.
przejść i nie wrócić. dlatego nie jesteś królem
a ja królową z warkoczem do ziemi. źródeł.
przez może, góry, oko, domy na krawędzi,
ludzi w kolejkach, zakochanych albo zamyślonych,
koty przybłędy, mchy, przegniłe pestki, puste łodzie,
wiklinowe dłonie zmęczonej staruszki, piekące usta,
język i duszę
aż wypłynie kropla. pomyślisz - teraz skończy się
albo zacznie. a usycha na kamień. ten pod żebrami.
uderza ale nie bije. dlatego jest ciężko.
i ta odległość. chociaż to tylko rzut kamieniem.
Istar, 13 october 2013
stara, pomięta /jak/ kartka z wierszem który wydał się głupstwem
w wyżłobione miejsca ktoś upuścił kamienie
odszedł - a ona nie widzi, może nie patrzy
ręka jak u mężczyzny - tłumaczy bycie ojcem
właśnie wyszła z łóżka mętnej wody
coś czego nie potrafi powstrzymać
- tonięć
zgubiłam dziecko, daj Boże temu dziecku matkę,
ojca sen spokojny
Istar, 8 august 2013
sześć dojrzałych pomidorów
przywraca świętość pokarmu
coraz częściej na widok jedzenia
chce się modlić
letnie sukienki z których wyrosłam
sięgają ziemi
nawet kiedy na palcach
wspinasz się do lustra
w szybie odbija światło korytarza
zmyślam historie
które usprawiedliwią ruchome cienie za oknem
jak ta
pewnie spóźnił się o dzisiaj
żeby dorosnąć
Istar, 9 december 2013
święty uchyla drzwi, tylko na palcach,
prosi - żeby nie było świstu, chrobotania
śladów żeby nie było, na miły Bóg
bo nas przechszczą, przegonią
anioł ustawia zegar, bije nierówno
a przecież wszystko ma rytm,
kukułki stare próchno oznajmia cud
dzieje się, nie ma większych cudów
dziecku śni się że lata, dotyka gniazd
księżyc uchyla niebo, nie trzeba się bać
że głód, i skąd wina na ojcowski niepokój
tylko święty się dziwi, drzwi zamyka.
nie czeka za progiem.
Istar, 17 october 2013
nie zdążam z miłością do ciebie
co noc mi ubywa piór w skrzydle
o jednym niech wiatry mnie niosą
na wszystkie zawołam cię strony
bo świat mi dobrzeje od uczuć
najpragniej chcę ciebie dotykać
a dłonie wciąż marzną o świcie
hey wróć mi twe ciepłe kieszenie
i z czasem uskarżam się wierszem
tu słowa celują najpewniej
a jednak - wolałabym ciebie
tak, poczuć, smakować i skusić
Istar, 16 november 2013
mimo to, tylko schylam się by ucałować
ją w czoło, jest tak drobna, jak nie moja
matka. włosy, podobne liściom, których
wiatr nie oszczędza żadnej jesieni.
przez okulary łatwiej wymigać się
od spojrzeń, w moje oczy. są ciemne,
kasztanowe, wolę mówić o nich piwne
- jak ojciec. boi się, bo jej siotra mówi,
że w rodzinie zapadamy na dziwne
choroby, przez te oczy.
jeszcze ci nie potowarzyszę kochana
uśmiecha się tylko, po raz pierwszy
jestem matką, a ona, zupełnie jak
dziecko zasypia w połowie drogi
do domu.
Istar, 23 august 2013
trwały do ich starości - różnej,
bo każdemu inaczej doskwiera samotność.
nie chciało być mną
przez sny które gubią sieroty
powracający zmierzch i ciepłe kamienie
jak liczydła jak rozterki jak piach zbity pięścią
można napełnić usta kroplą
zasłonić lustro nie widzieć kiedy
w garści nic nie rośnie
albo uchwycić koniec jak tęczę
niewidzialną obręcz na niebie
które też potrzebuje starości
kolorowe landrynki
na kieszeń albo w papierowe torebki
kolejka nigdy się nie skończy
Istar, 7 august 2013
niechby latem
w zimę nie wolę
kiedy po cichu, owinięci w płaszcze
żałobnicy dźwigają szale
wiosną szkoda zapachu ziemi
na lato mam piękny słomkowy kapelusz
jesienią? jeśli woli pan w deszczu
pójdę, choćby zaraz
a On mnie łapie za rękę:
dziecko, tam nie ma nic do roboty
dla tych zamiast
kocham pana, Franciszku
Istar, 23 november 2013
wieczory bez ciebie nie są już takie smutne.
wino nie mniej czerwone, noc coraz rzadziej
zapowiada się niepokojem. drży płomień
a świeca nadal płonie. na nic tyle skrzydeł
nad głowami poetów. ciem, jakby w świetle
trwało życie i wiodło się dobrze, każdemu.
Istar, 29 may 2014
siadaliśmy na schodach, przed domem.
mówiłeś, wystarczy wspomnieć
jak było się dzieckiem i czekało na deszcz.
przed tą chwilą, czereda ptaków niepokoiła
noc. nie baliśmy się jak teraz
mówimy o sobie w słowach.
opowiadamy historie, które mogłyby się
zdarzyć, ale wyglądamy inaczej i nie ma
pewności, że rozpoznamy się po twarzach.
w ulubionych miejscach wyrósł las, a przecież
drzewa zawsze były dla nas dobre.
wiem, jesteś blisko. widziałam fotografię.
ty i twój brat. o nim mówiliśmy, że będzie tak i tak
na pewno, nie pozwolisz mu się zapomnieć.
a ty, oczy masz takie smutne. gdybyś mógł
usłyszeć jak kocham cię jeszcze. nie mniej.
dobrze mieć w sobie chwile jaśniejsze
od tych, które dzieją się jutro.
Istar, 23 december 2013
żeby rosły we mnie kwiaty
dzikie winorośla
na spadzistym dachu ogrodu
między jednym a drugim rokiem
włosy pod czapką
dzieci tak małe że strach brać
na ręce
żeby rosły we mnie kwiaty
Istar, 7 september 2014
zachowuję się tak, jakby wszystko było od początku.
uczę dzieci chodzić i nawlekać jarzebinę. uważne.
dostrzegają, że kasztanowce tego roku chorują.
grudki uczepione gałązek wyglądają jak kokony.
zaraz wykluje się z nich coś czego nie będzie można
zatrzymać. jesień trzeba przebyć. w cieple wspomnień
i z marynowaną papryką. dwa słoiki. ile by nie było.
już się nie tłumaczę z upuszczonych talerzy. hałas
dźwiękiem przypomina przejeżdżający pociąg.
więc nie biegną, nie mają świadomości, że leci
mi z rąk. że kaleczę palce. że krew, plamy
trudne do usunięcia. na to wszystko przychodzi
burza. kładzie się deszczem. znów przecieka okno.
okrywam ją. wszystko żeby zdążyć
odpracować zeszłe lata. zatrudnić się do byle roboty.
tak, trudno poruszać się w przeszłości
nie mogąc nic dostrzec. iść trzeba. wiatr otwiera
drzwi. jakby ktoś przeszedł. i nie zatrzymał się. nie
zapytał kto tu mieszka i dlaczego jest tak cicho.
Istar, 8 march 2021
Jeszcze bedzie piekny koniec
czasu, który nie da się zmienić.
Może teraz brakuje nam ciepła,
w myślach jesteśmy nieobojętni,
i słowach,
słowach pisanych z małej litery.
Żeby wszystko było jak kiedyś,
i jutro, żeby kochać bez końca.
W ramionach, chociaż nie wiesz,
ukrywam to przed zerwaniem.
Nie przejdziesz dzisiaj obok,
a ja,
nie uchwycę tego ciepła.
To wszystko zmienia,
jeśli jest się tylko w środku.
Istar, 14 february 2021
To tylko słowa. Mówią do Ciebie
kiedy ja już dawno milczę.
Bywasz tu, żeby je powtórzyć.
Chodzimy w tym samym czasie w różne miejsca,
teraz wiesz dlaczego nie możemy się spotkać.
Kiedy piszę ten wiersz chcę czuć.
I kiedy zniknie. Więc musisz spróbować
czegoś więcej ze mnie. Poza wierszem.
Istar, 15 january 2014
to żaden gość nie otwieraj
komornik przyszedł po twoje
zlicytuje ostatnią kość
ostatnie sprzeda natchnienie
pewnie pomyślisz wiersz
w który nie zdążysz tchnąć
życie o wszystkim w nim jest
lecz ani słowa odchodzę
Istar, 27 january 2014
pierwszy raz zobaczyłam jak kwitną
ziemniaki, pole przypomina otwarte
dłonie mężczyzny - jest taki, że
ziemia sama lgnie do nich.
skóra staje się ciężka, szara, nosi
ją dumnie jak ptak skrzydła, ptak
który nie potrafi latać.
z tym mężczyzną wchodzę do domu
karmię i zbliżam do ciała
jest cieplej jak za oknem
sierpień w nas płonie
słońce o jakim nie marzy
nikt pragnący tego lata
morze śni się nocami, dryfujemy
wewnątrz fale łagodnie zmywają
brzeg, ślady istnienia po których
wszystko zaczynamy jak nowe -
nowe dręczy nas, usypia w noce
za dnia rozdziela tysiącem pragnień.
wychodzi. dom zatrzaskuję na oślep.
przypomniała się miłość, jeszcze
do mnie wróci.
Istar, 14 june 2014
dużo w nas miejsc zapamiętanych.
spacery do rana, widok starej gruszy,
zapach czekolady na moście długim.
wnętrze dłoni mam teraz zajęte.
ciągle coś robię żeby było lepiej.
znoszę i komplikuję, jak nie idzie
na dobre, gniewam się na siebie.
a ty przykładasz policzek do szyby.
widać, to tylko cienie przybliżają
się do nas. ludzi tam nie ma.
Istar, 15 june 2021
Gdyby cię nie było
ciemność powlekałaby życie
wypisane ptasim piórem.
Z wyobraźni ojca,
który przepił pępowinę - jedyne
co łączyło mnie z matką.
Zrobię to -
wystarczy zapłakać,
skulić się w fotelu.
Tylko do niego wracam.
Jesteś moim jedynym słońcem.
Nie można być dalej.
Istar, 23 april 2014
zdaje się nie wierzyć w obojętność. nie obejmujemy się,
nie witamy. obchodzisz mnie, a nie mogę ruszyć z miejsca.
później - nadchodzi bardzo szybko - każde z nich nazywam
poczekalnią. ma swoje drzewo i ławkę pod nim.
nadal tu jestem, świadczą słowa. można je zakotwiczyć.
nauczę się znosić kołysanie.
skąd fale jeśli nikt nie przepływa. nad brzegiem otchłań.
skaczę, i nie boję się jeszcze. serce wali jak oszalałe.
lekarz przepisał mi na to tabletki.
Istar, 17 april 2014
nauczyłam się dobra,
każde zasłyszane czynię gestem,
uczynkiem nie zaniedbuję
pochylam się, uniżam, modlę,
po cichu, żeby nie spłoszyć piskląt
co się wykluły w zakamarkach duszy.
mówią, nie wiadomo skąd w człowieku sny
o lataniu. a stąd, że od skrzydlatej duszy.
Istar, 28 december 2013
dlaczego innym pisanie o śmierci uchodzi na sucho
wzruszające metafory gnijącego ciała, niby duszy
odległej już o sto lat samotności, ani słowa o bogu
tylko światło w stronę którego podąża podmiot liryczny
a okazuje się że to słońce i mowa o miłości
wielkiej tęsknocie, wielkiej jak księżyc zakręcony wokół ziemi
niczym obrączka na chudym palcu nieboszczki
nie pochował jej w złocie. nie żeby nie wierzył w przyszłość
ale obiecał dzieciom święta. przez chwilę pomyślał, że gdyby
były inne może by zmartwychwstał, a tak lulaj że lulaj
Istar, 1 june 2014
odeszłam na chwilę,
dłuższą jak spóźnione szczęście
nie ma was przy mnie
/albo mnie przy was/.
muszę nie słyszeć,
nie widzieć dokąd poszłyście,
skąd przyjdzie mi wracać po was
czuwam
to prawie jak modlitwa
o tyle się wtedy prosi i za wiele
trzeba dziękować
ale was nie ma,
a ja już jestem
matką
Istar, 24 may 2014
teraz kiedy jest tak i tak, chciałabym żeby i tobie
było lepiej. mogłabyś przypłynąć zamiast śnić
że latasz. ciągle ten strach i strach. czego się boisz.
wszystko to wina człowieka. czyż to nie on sprowadził
cię, dał dom i zasłonił okna, żeby nie wpadało światło.
a kiedy wyjechał zostawił ci kota. dlatego jesteś spokojna.
zwierzęta przywiązują się do miejsc, nie ludzi.
a u mnie, wszystko do góry nogami. czuję, jakbym
znów miała dziesięć lat i wisiała na trzepaku głową
w dół. matka krzyczy - zejdź bo spadniesz, a mi tak
dobrze z jej troską i moją wyobraźnią. chciałabym,
żebyś była tam ze mną.
Istar, 9 june 2014
tęsknię, nawet ptaki tęsknią.
nie przenoszą gniazd.
tylko rzeka płynie, też samotna.
chociaż pełno w niej ryb.
na co nam nadzieja kiedy mamy siebie.
nawet chleb rozmnaża się i nie potrzeba
więcej. a jeśli, odda się ludziom.
dom ma małe okna, przez które nie
można zaglądać z ciekawością. ale my,
prze te okna widzimy jak się zmnienia.
siedzimy przy stole, jak przystało na ludzi
wspólnych. opowiadamy, albo nic nie mówimy.
łapiesz mnie za rękę, jakby było inaczej,
nie chcesz wiedzieć.
zapalamy światła na wieczór. wpuszczamy
zwierzęta na noc. otwieramy te dwa maleńkie
okna na wschód. latem więcej się czuwa.
przemieniasz mnie, lubię czuć.
a samotność?
też dotyka, ale nie ma twoich dłoni.
Istar, 15 may 2014
a wydawało się, że i ja wiem więcej. poznaję po ludziach
dokąd byłam gotowa pójść, a teraz nic mnie tam nie obchodzi.
może lekki jak słowa puch - lubię tak o nim mówić, nawet
jeśli uznasz, że to banał i nie powinno się wypowiadać o nim
w wierszu.
ale to nie wiersz. nie dla niego tu przyszłam. to spowiedź
ducha, choć nie brzmi rozpaczliwie, a powinna, bo przecież
wszyscy w środku nosimy jakieś przeklęcia. powiem obcym
bardziej ode mnie, że tęsknię za słowem ciężkim, którego
zaraz chciałoby się pozbyć, wypowiedzieć jak rzucić kamieniem
i wtedy trafić albo rozbić taflę, która szybko zapomina rozbicia.
/w tym miejscu jeszcze kilka godzin temu był fragment o dłoniach.
kto czytał, pamięta. nie mógł zostać. po prostu nie mógł, bo jeśli
mnie spotkasz, zamiast słuchać będziesz chciał poczuć jak bardzo
jestem twarda./
chcę tylko powiedzieć czytałam, że kochasz. tak.
cieszy mnie zawsze, że ktoś kogoś spotkał, dotknął,
i został. albo nie odszedł. przecież to wszystko jedno
jak było, skoro teraz jesteście razem.
Istar, 22 september 2014
wiele jest rzeczy na zamknięcie.
w portfeliku, dwie małe kuleczki
przytulają się do siebie i strzykają
kiedy chcesz je rozdzielić.
Olka rozdziawa buzię jak pisklę,
tyle, że ja już nie karmię młodych mlekiem.
wciska rączkę w moją, jak pieniążek,
na szczęście. tylko mnie nie wydaj.
jemy lody.
siedzę na gałęzi, nogi mi wiszą, bose.
słońce nie patyczkuje się na jesień
nie zamówisz pogody. zwija stragany,
kobiety posyła do domów, a mnie
nie szkoda, że teraz będzie padać.
już więcej nie urosnę. to znak, że
mogę maleć. babcie są mało czułe
na wygląd. mają ciepłe ręce,
słodkie palce i piszą. kiedy nikt
ich nie czyta.
Istar, 13 february 2014
dotyka mojej głowy w najczulszym
miejscu gdzie zaplatam warkocze
chudej dziewczynce
pola są barwy jesieni, nawet gdy kwitną
nawet kiedy ludzie śpieszą im pomóc
narodzić się ich dzieciom
a gdzieś między jedną a drugą ziemią
przestrzeń zapełnia powietrze mdłe
i szare od westchnień
wystarczy otworzyć oczy mamo
żeby zapomnieć
nowonarodzone dziecko pachnie chlebem
Istar, 22 january 2014
co ty na to - robi dołek w samym środku zimy,
zasadza kamień. ziemia pod stopami staje się
mniej bliska, jak ptaki. tak niespodziewanie
strąca je wiatr. latawce są wierniejsze,
i nie trzeba ich zmyślać.
jego płaszcz na mnie jak dobry anioł
stóróżuje przed chłodem.
spójrz - mówię - dosięgam już kieszeni.
otwieram oczy. z oddaleń, te bez powrotu
zdarzają się tylko umarłym.
Istar, 6 january 2014
siedzi przy oknie po cichu
jakby nie była śmiercią
chociaż mówią że blisko
nie obejmuje nikogo
bardzo chciałaby chłopca
który nie cierpi z bólu
znosi ten ból jak kogoś
kto zalazł mu za skórę
przez okno widać księżyc
jak się napełnia, święci
można przy takim oknie
posiedzieć w samotności
Istar, 22 january 2018
na przykład, że schody nie pną się w górę
kiedy schodzimy w dół. albo, kiedy słoń
przebiegnie drogę dziecku, które nie wierzy
w słonie. z radości zaczyna słuchać
co do niego mówią: teraz nie będzie
bolało, a nawet jeśli, minie.
jest takie miejsce w szpitalnej kuchni,
przy oknie, przez które widać drzewo.
i to drzewo - wcale nie trzeba dobrze
się przyjrzeć - wygląda jak smok co zionie.
kiedyś myślałam, że to zły smok,
teraz wiem, że to drzewo.
a smoka nie ma.
Istar, 13 january 2014
przyjaciółka obchodzi dziś urodziny,
kiedyś obchodziła mnie, nadal to robię
tylko nie dzwonię o każdej porze, bo każda
jest inna od tej kiedyś
kilka słów życzeń. nie zdrowia, szczęścia
dobrych uczynków dla świata z kolorowych
gazet, które przynosi sąsiadka
zobacz jak się innym powodzi, jakie mają figury
pełne usta, jakie domy i ciepłe podłogi
psy rasowe, szkolone na dobrych obywateli
siadamy do stołu. pamiętam upiekła placek,
ja kupiłam czekoladę. wtedy była zima, teraz
zimy nie ma, a chłód przejmujący wszystkim
chyba się wybiorę nad rzekę. tam gdzie rosła
i nie topiłam się nie umiejąc pływać. ojciec
postawił na szczęście, nie Boga. to ja się modliłam.
spójrz, zawsze jest miejsce dla niego.
mimo że miejsca nie ma.
życzę ci morza, wiatru kiedy żeglujesz,
i serca tak spokojnego, jak to, które bije
w sikorce. lubię sikorki.
Istar, 3 may 2014
nie żyję.
a jakby życia mniej w każdej chwili.
noc nie chce zaprzyjaźnić się z ludźmi.
czekam, a tylko chłód przejmujący.
w słowach nie czuję otuchy. nie słychać
tych słów kiedy piszę. strach mówić,
bo może się okazać, że samotność
nie jest głucha.
Istar, 31 january 2014
żebyś pamiętał, że pisałam
wiersze dla ciebie
przepełnione miłością
co działa się tylko mi i tobie.
o sukienkach, westchnieniach
mężczyzn - bo nie było ciebie.
lato się jakoś nam nie zdarza.
pierwszego ktoś od nas odszedł.
na drugie - stare miasto i grosz
wrzucony do rzeki, żeby wrócić
do ciebie
ale się nie spełniło
i już nigdy więcej. nie będę kochać.
bardziej od wspomnień są drzewa,
dlatego błąkam się po tobie.
Istar, 29 november 2015
mogę leżeć godzinami udając rzecz,
którą ktoś kiedyś położył na łóżku i wyszedł.
nie zakochałam się w obrączkach
nawet usta nieśmiałe
i niesłodkie od nich pocałunki zostaną
tylko w pamięci fotografii
okna i oczy wszystko jedno co widać
czemu mogą przyglądać się przypadkowi
przechodnie. znam wiele kobiet, w których
mogłabym się zakochać, nie dlatego że są
piękne z powodu miłości, o którą ktoś się
jeszcze upomni i o czerwoną sukienkę,
z którą dobrze mi kiedy leży obok,
rzucona niedbale przez pośpiech
i przez niego
Istar, 2 may 2016
odchodzenie jest szczególnym rodzajem prawdy.
powoduje, że zbierając się do drogi - jeśli nie ma powrotu -
nie dbamy co zabrać ze sobą, a jedynie co po sobie zostawić.
jedni nie zgarną nawet okruchów ze stołu, pozwolą ptakom
zamieszkać po nich. inni, każdą nić pajęczą zwiną i ułożą
w pudełku, jak guziki, które odpruwa się od swetra, który
jest już na nic. są też tacy, co do końca nie mogą uwierzyć,
że idą. wszystko wokół na miejscu, te same obrazy, a oni
odchodzą poruszając tylko żywych. takim być nie chcę,
ani upartym, że jeszcze nie teraz, skoro to już będzie.
Istar, 24 january 2014
w poniedziałek spadł śnieg, przysypał
ogród, mój Boże - myślę, ile ty masz
lat żeby ulec pogodzie
we wtorek umarł dziad, nosił kalosze
już nie pamietam dostał je czy skradł
sprzed domu kiedy schły z deszczem
w środę ktoś znalazł psa, podarował
mu dom, bo tylko żal, na żal się zdobył,
i taki zawód i płacz jak u dziecka
w ogłoszeniu po prostu dał: psiak się
nie odnalazł
w czwartek było mi tak, jakby nikomu
już wolałabym przepaść jak dziad
który wcale nie umarł tylko przemókł
albo ten psiak - szukają dla niego domu
mogłabym być źdźbłem wśród innych traw
a tu piątek. nie przewidziałam piątku.
Istar, 21 february 2014
pociągi, puste pociągi, nie zatrzymują się
na stacjach o których mówią, że zawsze
ktoś czeka na peronie
gwałt z miłości kiedy nie boli serce
a dotyk sprawcą, zakochuję się
zapach podpowiada imię
we śnie rodzę dziecko, samotnie
ma niewykształcone dłonie
pociąg spóźnia się, odjeżdżam,
dwóch mężczyzn wybiera z nas
na egzekucję pana z dzieckiem,
zabijają oboje. kogoś muszą, taki sen.
wracamy na wzgórza oddech przyspiesza
w miarę nagości domagam się później
jakiejś czułostki, pociąg mija stację
babcię w hotelowym oknie, woła -
wysiądź, to tutaj
jeszcze nie mogę
jeszcze go szukam
nawet piosenka Foga, który
je z nami pierwszy w tym
śnie posiłek, nie słucha
co do niego mówi starszy pan
uśmiecha się jak ojciec
nie wolno z takim pragnieniem
śnić o miłości, można utonąć
w kropli
Istar, 29 december 2014
jeszcze wczoraj było święto, a już dzisiaj
pal licho. gdybym czytała więcej książek.
nie wiem czy to dobrze pisać,
kiedy o życiu nic nie wie się z książek.
przerzucam strony jak dni i oczekuję,
a tam, ciągle jest się młodym
i kocha się tak samo jak wtedy,
gdy się brało powieść pierwszy raz
z regału biblioteki. zakurzoną i podarowaną.
po cóż nam wiedzieć więcej, chyba tylko
po to, żeby nie przestawać. płakać, mówią
nad książką. tak mówią, a płaczą nad sobą.
Istar, 3 december 2014
baba w kolejce patrzy, że nie mogę unieść chleba.
dzielę. na dwie, na cztery. piąta dosiada
kiedy karmię ptaki. rozmowna. a nam
wcale nie chce się gadać. więc, dzięki Bogu,
że ona taka.
być drzewem, wtedy myślę. szumi
a nie przemija. kto wie o drzewach więcej
jak to że są, gdzie widziało się je po raz ostatni.
a ciebie nie ma. chociaż wracam.
wszystko jest jak dawniej. tylko
dawniej nie istnieje w tym czasie.
Istar, 26 december 2014
tylko wydajemy się - mnożąc - szczęśliwi.
w żłobie leży żeby innym było wygodnie,
że popatrz dziecko, ja się chyba bardziej
staram, a taka matka boska mogłaby
więcej, dlaczego tylko brud, smród i
koryto. piąta rano, idę ulicą, za chwilę
świt roztrzaska mi głowę, ale jeszcze
ciemno. pierwszy mróz przełamuje
się z ciszą. tylko wtedy dobrze czuję.
moje serce nie śpi nigdy, a wydaje się,
że kiedy wychodzę i ono rusza w rytmie
- przecież musi być dobrze.
szósta. nie mierzę więcej ponad tę chwilę.
po prostu jestem i nie ma w tym planów
na przyszłość. krok jest pójściem dalej
ale i krok może pozwolić nam wrócić.
Istar, 26 december 2014
mama mówi, że wszystko byłoby inaczej
gdyby nie emigrowali w czterdziestym piątym.
siotry zakonne, które wychowały babcię z sieroctwa,
ocaliły w niej wojnę i wyzwoliły czas umierania. z żalu,
tęsknoty za matką i ojcem nie pozwoliła się kochać.
nawet Bóg w całej swojej okazałości
nie przekonał jej do wiary w człowieka.
Przyjmując, że wtedy, w tamtym zamkniętym
sierocińcu nikt jej nie skrzywdził, nie miała
powodów. gdyby mogła kochałaby miłością głupich.
takie kochanie sprowadza na nas niebo,
podczas gdy pod nogami ziemia wgryza się
w żyły i żadna amputacja nie oddali
nas od śmierci. a czas, który wydzieramy
jej z gardła, jest potrzebną tylko nam chwilą.
żeby się rozstać.
Istar, 11 october 2014
powiedz, że następnym razem dostanę
rolę motyla. nie przyszłam tylko czekać.
chcę usłyszeć obietnicę skrzydeł. mam
wiarę. trochę po kieszeniach, resztek
zostało po tamtej modlitwie.
wierzyłam. każdy tak robi,
patrzy ci w oczy i widzi człowieka.
dziekuję za kiedyś.
było miło i ciepło. było bliżej,
że się rozdarło na dwoje.
po to tyle listów.
dlatego nie odpuszczaj
mi żadnej z miłości.
nauczę się
Istar, 14 october 2013
ten sam nieprzypadkowy peron
on - nie przyjeżdża
ona -
wraca po liściach
zdarzyło się przecież
on - czekał
ona -
jej tam nie było
przez jesień do
zimy, szelest
liść do liści
on - czeka
przebłysk słońca
w szczelinie
ona -
nazbyt młoda
zbytmłodość odurza
już w nim senność po niej
Istar, 8 october 2013
czy można więcej, dalej, w miejscu,
halucynacje. pomodlę się nie wiem za co
za matkę mówisz, że jeśli nie zadbam o siebie
poronię, łykam tabletki wychodzę
na każde wołanie najgłośniej jest w środku
kiedy jest najciemniej siądą przy mnie albo idą
'[;;;;;;;;;;;;;;;;;;;; - kot daje się pogłaskać
nakręcam pozytywkę do nikąd.
ech jak cudnie, spójrz do ciebie dnieje
w oku córki łza. ona, ja, mniej widoczny
brzeg łóżka. i tak dalej.
strach
poświęcam jej czas. żadne poświęcenie.
w każdym coś pęka. słychać jak pęka.
jest już po. zawsze będzie.
Istar, 17 july 2013
nie wolno przywyczajać się do ludzi
mieć uczucia dla innych
malować usta żeby wyglądać
kiedy patrzą w okno
lepiej mieć zwierzę
byle jaskółkę
ta chociaż przepowie że będzie padać
Istar, 16 may 2013
jesteśmy nierozważne. rosną w nas kwiaty okrywają
jak koc ciepłe noce. w naparstkach fiołków i cienkich
rzęsach traw figlują nadzieje.
w sukienkach długich do stóp przemijamy ulice
pełne zamaszystych pań i panów w kapeluszach na niby
szalach długich jak czas który dają nam do namysłu
ludzie bez powiek i łowcy księżniczek.
wracamy do domu i już nie ma spraw za którymi
kryją się nadzieje. dzieci odpływają woda wylewa
na brzeg najdalej jak się da by ukryć zdarzenie.
Istar, 13 november 2013
ciekawe, czy na koniec dostanę order
przeznaczą co po mnie do użytku
na wiele pokoleń,
pomyślcie o pomniku
albo murem ogrodzonej kamienicy
niech od wejścia nazwą mym imieniem
pierwszy ze schodów, na kolejne -
piąć się trzeba, dach wysoko, stamtąd
lepiej widać jakie to wszystko mniejsze
a jak już przyjdzie trzasnąć, byle
z hukiem
Istar, 30 november 2013
pod ekologiczną kołdrą,
w łóżku na odleżyny.
kiedy nie wie co nie, a co tak
jak pokręcić głową by znaczyło
kawałek po kawałku amputują
byle serce biło, byle nie żal
że odeszła nie doznając łaski
boska zamierzona na wielki grzech
a ona co może mieć w tym lichym ciele
jak suszona śliwka z największą w sobie pestką.
już się nie narodzi z udręk. myślą że nie czuje,
po oczach - bo zamknięte kiedy przychodzi ból.
Bóg z nią wróci na drogę.
poszukać domu.
Istar, 18 november 2013
schodzą się poranne koty. mgła usnuła mleczną
drogę, a te miauczą i zawodzą melodię przybłędy.
śnią drzewa otwarte jak domy dla ciężarnych
pełne duchów o pogodnych twarzach leśnych ludzi.
wczorajszy zmierzch i wątłe jeszcze
świtem opierzone pisklę. z gniazda dochodzi
trel, matka zaraz wstanie, pójdzie do fabryki
przed, nakarmi ciepłem. ot jesienna niekolejność.
inna zagubiona wróci, płaczem opowie zwidy.
melodią, bo przecież łzy to nic innego jak śpiew
duszy. a gdzieś utyka zegar, właśnie stanął na
szóstej. komu życie bez celu, wskazówki nie ruszy.
a kot na parapecie oswaja się z człowiekiem,
przez szybę widać ciepło w środku - nic się nie budzi.
Istar, 14 august 2013
wypływa z oka nocy
na poranną śnieżycę
mgłę do kolan
która czepia się włosów
zanim urośniesz
odchyla głowę
nabiera do ust kolorów
w słowach mruży słońce
zasypiasz
melodia która zwiewnie
/kiedy myślisz że smutno/
unosi cię nad lękiem
ona jest czarem
Istar, 11 november 2013
przyniosłam bukiet, księżyc jeszcze ciepły
kot sączy kawę o szóstej przed świtem
wszystkim jest wygodnie
pies liże rany, przyjemnie w zetknięciu z szorstkim
koc pachnie sianem, a ciebie choć nie ma - czytam
że czas upływa nie szybciej jak innym nad rozlanym
mlekiem. nie tęsknię, a dzieje się we mnie tyle o tobie
z dala od ust, wszystko
Istar, 12 october 2013
jest jak chrząstka liścia, nie płacze, usta pierzchną
od światła - stara lampa a nie da usnąć, sprawdza
czy nie brakuje wspomnień, czy ma dokąd wracać
bliżej okna, to samo drzewo kołacze, żadnych łez
a kuli się jak dziecko, mamo
całym ciałem przylega, szeleści
ze wszystkich sił opada a tak cicho, że nikt nie wie
czy to już, czy tylko jesień
Istar, 9 november 2013
nie opowiadała bajek
czytała nekrologi szkicując
na brzegach głosu krzyż
pochylony z marmuru,
chce pomnik, niewysoki
coś na długi czas po tym
jak przyjdzie zapomnieć
wyobraź sobie - jestem inna
chwieję się nad tym grobem
niezakorzeniona wierzba,
a przecież zielenie się jeszcze
z wiosną, każdym świtem
lwica lichej skóry
niemierzonej na matczyne
serce
dziećki pora siano uchować
łąki uciszyć, choćta moje
matka woła, jeść da, natuli
tak dobrze
tak dobrze
Istar, 17 june 2013
idzie człowiek drogą nie swawoli, kuleje. do nikąd nie spieszno.
kosz niesie z wikliny, pusty. wędruje od świtu, nie wie dokąd,
a zgadywać nie umiem. po ludziach rzadko widać czego chcą.
obiecuję wyleczyć duszę. moje dłonie już nie drżą, linia życia
z blizną /nie podchodź do mnie z nożem!/ usta zrastają się
tylko kiedy piszę. bo z kim porozmawiać w kilku słowach.
mógłbyś ją zdradzić. ze mną. przepraszam, już łykam.
obiecałam wyleczyć duszę. wieczorem wracam i ptak
wraca. człowiek z koszem wiklinowym, pełnym, też idzie.
dokąd? nie wie.
Istar, 16 july 2012
zdaje się że nie mnie wołasz
makowe grzechotki rozbawiają łąkę
nasłuchuję dnia w milczeniu nocy
kiedy dźwięki przekręca jak klucze
stare ptaki w klatce wiją gniazdo
jednym tchnieniem wykluwają ciszę
może jeszcze zdążę lepszym wierszem
uczcić burzę zanim wzejdzie słońce
niepokoje mrocznych doznań teraz
budzą drżeniem obejmując duszę
marzę że mnie jeszcze kiedyś dotkniesz
świtem, daną obietnicą
wtedy szliśmy ulicami w przyszłość
odgradzając od lęków to bliżej
supłasz wiatrem rozczesane włosy
dłonie mocno wplatasz w moje martwe
będę trawić każdą cząstkę jestem
zanim znikniesz snem niedokończonym
Istar, 12 september 2013
żeby więcej jak kłamstw i cudołożnic
było czystych pościeli
nie oszukała go z miłością
wiadomo było, że ma dobre serce
zostaje z tymi co inni nie chcą
może dlatego złapała go za rękę
żeby bał się zostać - czuła, że to przywilej
zdradzonych kobiet
wtedy wrócił, przytrzymał ją na chwilę
między ustami a ziemią zrywając
suknię śłubną, którą ubrała do trumny
rosłam w matce niczyjej, błogosławiona
bo ile można czekać
Istar, 25 october 2013
pofarbować włosy, udekorować ciało
cisza jak kiedy babka zwijała w kłąb
górę wełny - zanim wspiełam się na
szczyt kończyła wieść o miłości
wygrzebuję zza lustra starą szminkę
czerwień róż z bukietu uschłych
nie pozwoliła zachować źdźbła
mówiła to nieszczęście, nieszczęście
i tak odbył się ślub, a spójrz
przebranie nie wygląda już
tak pięknie
Istar, 29 june 2014
jest po niej cicho tak
jakby nic się nie stało,
bo on
nie odgradzał się
od niczego do nikogo
a Bóg swoje.
Istar, 21 august 2015
kobiety martwią się wyglądem
przyjaźń rozpada się miłość odwleka
a ludziom pokazują tylko profil
tyle dobrego ile zdołają przeczytać
przez myśl łatwo trafić do kłębka
nie napełnią ich słowa, nie pozbawią
głodu, ale przeprowadzą przez płaskie lustra
w których odbicia nie są żadnym powodem
Istar, 31 may 2014
opuściłam kołyskę zaraz po przebudzeniu
już wtedy myślałam jak dorosły
człowiek pełen trocin z drzew
tego ogrodu
kupili mi rodzinę
posadzili trupa pod oknem.
pamiętam setki wdów
zebrały się nad jego głową
jest jeszcze dzieckiem
niech płacze
- nawet nie umiałam
śmiać się w chwili radości
Istar, 24 april 2014
jedna mroźna noc,
a jabłoń straci młode.
i pan odszedł,
jakby nic się nie stało,
dokąd - pan nie zapytał,
że daleko - cóż, podróże
nie kończą się na świecie
Istar, 28 may 2014
może to umartwianie sprawiło
żadna z pór cię nie przypomina
ale ta późna jesień moich dłoni,
moje wśród wspomnień obcowanie
zdarza się, że płaczę
nikt nie wie, że za tobą
we snach biorę cię na ręce
nie wiem czy wszystko będzie dobrze,
ale już nie tęsknię, jak kiedy w moich
ramionach, nigdy już cię nie będzie
Istar, 11 july 2021
moja córka ma oczy jak kamienie ze skał
wnętrzności mrużą się kiedy na powieki skrapla
mój smutek. drzewo znajome, idzie się przywitać
wtedy te oczy jak kamienie wypłukują rzęsę. trudno mi
objąć ich razem, też chciałabym popłynąć siłą
w jej wątłe czucie. chmurzą się nad nami inne,
nie sposób wydrzeć się z objęć. oderwane od ziemi,
karmią nas motyle, przeczuciem, że wszystko ma koniec.
idzie powoli, każdy krok którym się cieszy zatrzymuje.
ile jeszcze westchnień i bezsilności rozliczy.
szastam dobrem, ale w oczach jak kamienie
jestem ziarenkiem. mądry ptak. odlatuje
chociaż jeszcze przed chwilą tu siedział.
mijają nas wszystkie drzewa mrówki
i liście wiatr przepuścił. tulę się do jej ramienia
jestem przez te kamienie.
zamknęła już wszystkie drzwi i okna
z żadnej szczeliny nie wydostanie się ogień
żadna najmniejsza nie przepuści wody
to co płonęło, dogasa
to co zalało
suszę w słońcu
ona nie wychodzi
Istar, 23 september 2015
jest mi zimno czy smutno
dopiero pierwszy dzień
a jesień już taka znajoma
najpierw odlecą ptaki
czy pożółkną liście,
nieważne
i tak zdziwieni zapytamy:
to już
zapełnią się parki,
bo trudno uwierzyć
że chłód ma tak ciepłe ręce
będziemy więcej pisać o miłości
czekać na listy, aż samotność
minie szybciej jak jesień i
oby do wiosny
Istar, 1 august 2014
trzeba przyjąć wszystko jakim stało się.
jest nie można obrócić w popiół. zdmuchnąć z dłoni.
lubię leżeć blisko. na twoim ramieniu nocuje ćma.
papieros parzy palce, popiół strzepujesz do kubka.
oblizuję się po twoich ustach.
wszystko wierne jest temu wyobrażeniu.
wiatr buszuje w workach na strychu. poupychane
płaszcze i szale. jeśli przyjdzie zima. trudno wierzyć
we wszystko, dlatego nie zatrzymuję cię już dłużej.
Istar, 4 january 2015
pamiętam cię. wychodziłam z domu
o piątej trzydzieści by zdąrzyć na autobus,
na który wcale nie musiałam się spieszyć.
tak wcześnie, a już byłam piękna
i zapach, którym otaczałam ciepło
miejsca stojąc w kolejce do wyjścia
pamiętam schylałam się po upuszczone
rzeczy, sprawiając wrażenie nierozgarniętej
a przecież tylko chciałam cię zatrzymać
i żeby patrzył, widział, jest taka kobieta.
aż kiedyś zbliżyłam się by dotknąć
jego dłoni, w rękawiczce, tak bałam
się oszaleć przez ten dotyk, że wybrałam
zimę. więc nie było kwiatów, łąk zielonych,
nie mogłam mieć żalu o to. o nic. mogłam
tylko czekać na motyle, na jego wiosnę.
tamtą i jeszcze jedną jesień
Istar, 26 june 2014
pali nałogowo, a obiecała rzucić
ubiera się w byle kiecki
ust nie maluje, żadnej kreski
żadnych cieni w kolorze
przez nią kobiety ścinają włosy
zakładają marynarki z kieszeniami
na kwiaty i drobne
będą dzwonić i błagać nie odchodź
już się tak nie śpieszy jak kiedyś,
owija w bawełnę, posyła uśmiech
każdego omija zapach gardeni
z ogordu obrazu
dokąd, nie pyta. idą, nie mówią.
może lepiej nie wiedzieć gdzie
kończą kobiety po wszystkim
Istar, 8 april 2021
To nie musi być lato, ani historia, która kończy się dobrze.
chociaż trwa w ciemności, a narrator krztusi się lękiem
czy można porzucić w obawie przed pięknem.
tam jeszcze grają, lecz to tu jest głośniej.
tańczą, ale to nam bije serce. jeszcze
planujemy przyszłość.
Istar, 25 december 2014
a dlaczego pan tak stoi i moknie
na tym deszczu - pytam. wigilia.
spogląda na mnie - bo wcześniej
szukał. samotny człowiek.
postoję z panem, skoro nie idzie
pan do nikogo, a nigdzie wokoło
nawet nie ośmiela żeby wejść
do środka. poczekam z panem.
aż przestanie padać. też mi wygodnie
w tym deszczu. nie ma wspomnień.
zresztą, żebyśmy tu nawet całą noc
stali z żalu, Bóg się i tak narodzi.
Istar, 23 march 2021
ode mnie do ciebie jest krótsza droga. dlatego nie wybierzesz mnie.
oswojone ptaki przylatują tam z żalu, do ciebie z tęsknoty.
ale ich nie odróżniasz
i nie ma nieba - nie mówię o raju. jesteśmy trawą, ziemia wrasta
w łupiny twojego strachu. jeśli szybko zerwiemy się by biec,
biec przed siebie, gdzieś musi być miejsce, w którym łączą się kolory.
bez tych łagodnych przejść.
nie mogę zostać ilustracją do listów. nawet jeśli teraz ich kartki nie płowieją,
nie wydarzy się nic, z czego można by stworzyć historię. daruję
nam słowa, których nie uznajemy za świętość. w końcu i ptaki
okażą się tymi, które odlecą pierwsze. chociaż to ja przez chwilę
miałam skrzydła.
Istar, 17 june 2014
umarły dla mnie. nosiłam je w kieszeniach,
jak odpustowe pierścionki. przebierałam,
zawsze w mroku. nikt nie wiedział co
mam w środku zaciśniętych dłoni.
nie pytał.
jeszcze tylko zbiorę te,
które wypchnęłam na drogę
- powróciły odgubione.
może komuś przyda się
książka jak drzewo
usiądzie pod nim,
da cień
da i słowo
będziemy pamietać
17.06.2014
Istar, 25 january 2014
jesteś piękną kobietą też nią kiedyś byłam
mówili że mogę wszystko, być kochaną
i kochać. zbrzydłam.
otwieram serce.
lekko uchylam, kiedyś ościerz
dziś tylko rysa cienka jak łuska.
powietrze, woda i światło przychodzą
pierwsze. niewiele im trzeba miejsca.
wiatr mnie słucha. drzwi nie zatrzasną.
przygląda się przez okno brązowe
o spojówkach czarnych jak ptactwo.
w śniegu topnieje ślady. powinnam
być pierwsza, a jeszcze krążę jak
krew w żyłach. dopóki - mówią
- jest nadzieja.
Istar, 15 december 2013
na ostatni wybrałam środek. pomiędzy dniem a dniem,
że nie wiesz, czy to co następuje po, jest możliwe.
brak ciepła bardziej dokucza psu. do mnie zlatują ptaki.
pewna to gałąź, nawet kiedy w pień zetną z nóg.
nie sięgam piór. nim wykluje się ptak, nie urodzi wiersz
z gniazd wypadają pośpieszni.
w swojej kolejności: wykarmię go, a kiedy poczuje
- to ważne: poczuję że już, powiem leć.
w świat pusty od nienauczonych latać.
wznieść się, upewnić, że dzień, noc, a nawet śmierć
nie dopuści zapomnieć.
Istar, 2 february 2014
całował nieśpiesznie,
omdlałą wziął w ramiona,
między barki jak wiosła,
nie bałam się płynąć
to zawrót głowy
nie choroba, rzeka
we mnie, rozkosz
silniejsza od miłości
gdy zbliżył usta
ciepłe, wilgotne jak
po letnim dreszczu
bliżej, coraz bliżej siebie,
mocniej, coraz mocniej
we mnie
jestem trawą, nie lustrem
chociaż tylko niebo widzę,
to prawda
Istar, 11 december 2013
to nie to samo iść wolniej a iść przed siebie. od piersi matki.
upalne lato w sukience, za krótkiej na miłość. szorstkie dłonie
na gorącym czole chłopca - zielona śliwka na rozległym drzewie.
nieba nie ma. nieba nie widać, to nie ma. mdli od ludzi.
odejdą, jak czas któremu wszystko jedno komu mija.
z opowieści zna miejsca, w których urodzi się za kiedyś.
będzie kim będzie. byle słońca, deszczu, drzew pod dostatkiem.
milczy, a mówią że chora. na odchodzenie za późno.
dobra pora to taka, o której zaśnie umarła.
Istar, 18 april 2014
Jedynym bólem jaki przeraża mnie w śmierci, jest to,
że można umrzeć nie z miłości.
Gabriel Garcia Marquez
mówić do nikogo,
to jak czynić znak krzyża
wierząc, że Bóg słyszy
bicie serca.
jakby mniej oddechów,
już się nie zachłysnę,
coraz płyciej, ze wspomnień,
gdy dotyk zbliżał potajemnie
nie by ukryć lecz wzruszyć
co mówisz
to echo, na powrót wszystkie
wykrzyczane słowa, wiersze
spowiadane ludziom a nieczytelne.
jestem. gdzie jest ktoś jeszcze
Istar, 2 september 2015
nie byłeś dla mnie taki, bym mogła powiedzieć
ten to kochał mnie jak wariat.
pojawiałeś się jak ilustracje w książce,
kiedy nie można sobie niczego wyobrazić.
chcą bym pisała o miłości, nic nie wiem o miłości.
wie się wtedy, kiedy łatwiej kogoś zatrzymać jak odejść.
Istar, 9 july 2014
nie grzebię motyli,
tak samo nic pięknego.
pozwalam temu zniknąć
jednym dniem albo nocą
wszystko można zataić
nawet odblask szczęścia
płochliwego jak ów motyl,
co śpieszy do nieba
wierzę, że Bóg dał duszę każdemu,
rzeczy która przemienia się
i drzewu co zostaje po nas
(od początku przecież wiadomo
owoce nie będą tylko moje)
jakie to dziecinnie naiwne
i tłumaczy sentyment
Istar, 24 august 2014
w plasitkowym kubku podają mi
koraliki. próbuję nawlec kilka.
ładne, a każą połknąć.
kiedy byłam mała babcia
rozsypywała je w łóżku
jak wszystkie wyzbierasz
przyjdzie mama.
biegnę z nią snem żeby zdążyć.
o moim niebie Bóg nie słyszał,
dlatego nie pyta dokąd idę
Istar, 29 july 2014
klęcząc, na wpół przytomny odmawiasz wiersz,
niby do mnie, a słowa znajome z rozmów
z tamtą kobietą.
miłość po pierwsze przechodzi od dłoni.
od tego zaczyna się ciepło. domagam się,
a istnieję tylko od twoich słów.
nic wiecej stać się dla nas nie może.
Istar, 1 february 2014
taka pora,
że nawet na dworcu pusto. przyszłam,
bo mówił żebym przyszła. nic nie znaczy
takie przyjście na lampkę wina.
róże gubią się w tej historii.
lubię być przed czasem. może to już,
a może nigdy. nie warto czekać.
takie czekanie jest niczym bezsenność,
i będzie, dopóki nie wsiądę do pociągu.
Istar, 9 july 2021
dobrze by mi było pobyć
leśnym mchem, ptakiem przefrunąć
nie wzdrygać się od deszczu
posłuchać burzę
przemyć oczy żółtym rumiankiem
odbić od ziemi lichą łodygą
być choć powidokiem
najczulszym dotykiem
mgły
o ciepłej skórze poranka
poczuć, że tak wolno kochać
jak tylko się umie
Istar, 22 december 2013
sen przeniesiony
albo jawa wyssana z piersi nocy
jeśli mnie poczną chcę się urodzić
czy to nie dziwne
spacer od oka do okna
parterowych kamienic o stromym dachu
żeby nikomu nie przyszło do głowy się zabić
tej nocy ludzie zostawiają drzwi otwarte
zamykają domy
staram się o adpocję
mówią, że masz już matkę
nie zaczepiajcie wariatek
niech wracają do łóżek
w razie gdyby się stało.
a więc śmierć wyobraźni
*ja, jak już będę z powrotem
Istar, 8 may 2014
dzieci mają swoje sny, w których rzadko
kiedy są takie, małe jak ziarenko fasoli
na dnie brzucha. kiełkuje kiedy spodziewasz
się, że już nie
motyle, za którymi goni się
nie chwyta
życie
przypomina
szare płótno
można stać
i gapić się
w pochmurne niebo
albo
Istar, 14 june 2014
smutni ludzie w kolejce, smutno liczą złotówki i odkładają na jutro.
smutni ludzie wsiadają do autobusu, ciężkie głowy zwieszają w dół,
nawet nie widać kobieta to czy mężczyzna. smutni ludzie zamawiają
w barach "to co zwykle". każdy dźwiga i liczy kamienie. szlifuje.
jak już nie ma kogo, winą obarcza się niebo.
bo wysoko, bo nie odpowie.
ludzie smutni pracują w niedzielę.
ludzie smutni idą do kościoła, płaczą, ksiądz im błogosławi.
ludzie smutni piszą listy do siebie, czytaj - wiersze.
Istar, 8 february 2014
czwarta nad ranem a już gasną
zodiakalne gwiazdy ulic którym nikt
nie wróży przyszłości a już na pewno
niebo pełne swoich
wstałam bo śnił się i mówił
nie chciałam zrozumieć
każde słowo jak powietrze
kiedy nie mogę oddychać
łapię w garść na jutro
nie bluźnię, Bóg przyszedł zapłakać
czuję ból od serca - czy to już
nie to dopiero czwarta
kawa stygnie tak szybko
nie umiem powiedzieć czy jest
teraźniejsza czy jestem w tym śnie
i ryby, marzły przestawały pływać
a kiedy zaczęły oddychać
umarły od wody nie zasnę
wyprowadzę psa pomyślę
za co wrócić
Istar, 14 may 2014
uczciwie byłoby powiedzieć
mijanego nie żal
mierzymy się z ogniem,
ten nie oczekuje pochwał.
sięga nieba, gdzieś między
drogą a światłem, zostawia
w nas ciepło.
co mogą uczynić mniejsi, których
trudno zauważyć przez siebie.
płótno cierpliwe znosi krzyk
każdą z barw przyjmie, ułoży,
pod stopami kiedy śni się śni
że dokąd idziesz, jesteś coraz
bliżej.
Istar, 3 january 2015
chodź ze mną, nie mogę odwrócić się za ciebie
jeszcze nie wiesz co dalej i dlatego
tak złoszczą cię szare, obskurne miejsca, schody z poręczą.
i to czekanie, aż głos za ścianą odpowie, że jesteś.
matka ma pokój na drugim piętrze. tylko ona martwi się o kwiaty
i stworzenia tak małe, że nie sposób znaleźć dla nich nazwy.
jakby były obojętne mi czy tobie, ale ona je łapie, mogą żyć
gdzie chce i wiecznie.
chodź ze mną, nie umiem powiedzieć o nas syn i ojciec,
nawet nie wiem czy oczy masz po niej. nie próbuj
dostać się do wewnątrz, jej głowa pęka, a spokój
jest tylko zabawką w rękach dziecka.
Istar, 19 october 2013
mi też ktoś umarł
nie wiedział
może by zadzwonił
napisał
ludzie piszą ostatnie listy
żegnają się nie na zawsze
jakby wyjście miało wejście
tylko z innej strony
ta ławka przy górce
jest tak wąska że tylko
mogę przysiąść w myślach
jak wszystko co teraz robię
Istar, 23 october 2013
dlaczego to takie ważne
grabienie liści wokół ławki
pilnowanie stróżki światła
jakby płynęło z wewnątrz
a przecież tak tam ciemno
wszystko będzie mi jedno
kolor ust, sukienki, kwiaty
niezauważenie, nikogo nie strasząc
że powinien odprowadzić mnie
jak dziecko któremu trzeba
pokazać drogę tam i
powrotu nie będzie
Istar, 30 july 2013
nie pytasz, a u mnie po staremu
wydłubuję
resztki spod paznokci, musiałam mocno
kopać. deszcz wtóruje tańcem na skórze.
dzień bez słońca zwiększa dawkę leku.
miłość nieśpieszna. prosi o ogień,
małą czarną z mlekiem. mówi
że nie zna miasta,
nie ma gdzie spędzić nocy.
rozmyślam jak przejść tę grę.
zostało mi jedno życie i szczęście
że wirtualnie nie czuję głodu.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma