Deadbat | |
PROFIL O autorze Poezja (181) Proza (41) Grafika (1) Pocztówka poetycka (1) Dziennik (8) |
Deadbat, 15 grudnia 2019
Stwarzaj świat proszę
Stwarzaj świat raz jeszcze
(czy nie widzisz?)
Pragnieniem istnienia płonę
(nie czujesz?)
Chłód nocy przejmuje mnie dreszczem
Dzisiaj
Teraz
W Tej chwili Twoją obecnością świętej
Stwórz mnie także
Niechaj nowy z otchłani przybędę
Niech to co mgnieniem w wieczności
Raz wzrośnie w nieskończoność w jedności
chwila zaledwie wiecznym zaś stanie się płomieniem
tańcem wymownym milczeniem
Ognistą burzą pali twój oddech moje wnętrze
Ciemność przenika Jasność
i oto jestem
i raz jeszcze
nasycam pragnienie
Tajemnico Stworzycielu światów wielorakich nieskończenie
Pozwól niech smak nowej ziemi zaznają moje korzenie
Światło obcych gwiazd niechaj mnie ogrzeje
Stwarzaj świat dla mnie na nowo
dzień po dniu i chwila po chwili
Gdyż mój własny by się zrodzić i trwać wiecznie
wciąż nie ma siły
Pozwól trwać
Dopóki słodyczą napełnia moje usta i serce
nasze współ-istnienie
raz jeszcze
Stwórz dla mnie świat
(pozwól oddychać jego powietrzem)
Daj mi ocalenie
Deadbat, 4 grudnia 2019
"WOJNA TO POKÓJ
WOLNOŚĆ TO NIEWOLA
IGNORANCJA TO SIŁA"
Orwell "Rok 1984"
Na twoje warunki
które tak śmiało stawiasz bez żadnej głębszej refleksji
nie zgadzam się
Na bycie narzędziem
bez znamion człowieka
nie zgadzam się
Na nazywanie prawa lewem i na odwrót
dla twojego zysku i bez prawa racji
nie zgadzam się
Na twoją agresję i moralną ślepotę
na nieuczciwość tylko w jedną stronę
nie zgadzam się
Nie zgadzam się że masz do mnie prawo
że mnie kupiłeś
w całości i na zawsze
Ze sznurowaniem mi ust
z krępowaniem rąk i zasłanianiem oczu
Nie zgadzam się
Nie zgadzam się
Nie zgadzam się
Kiedy widzę jak naciągasz wszelkie prawa
kiedy je naginasz i kiedy obchodzisz
nie zgadzam się
Kiedy widzę jak poniżasz innych
jak nigdy nie bierzesz ich strony
nie zgadzam się
Kiedy skłócasz nas ze sobą
aby lżej ci było panować i niepodzielnie rządzić
nie zgadzam się
Kiedy widzę jak wykorzystujesz słabość
aby sam stać się silniejszy
nie zgadzam się
Kiedy ciągle kluczysz
i unikasz ważnych odpowiedzi
nie zgadzam się
Kiedy kłamiesz wprost w oczy
aby i tak wszystko potem zmienić
nie zgadzam się
Nie zgadzam się
Nie zgadzam się
...
Nie zgadzam się
Na świat w którym mam milczeć
Kiedy narasta we mnie krzyk albo śmiech
jako jedyna właściwa reakcja
Na miliony posłusznych bezrefleksyjnych mrówek
produkujących w pocie czoła dla siebie swoich dzieci i świata truciznę
Nie zgadzam się
Nawet jeśli usiłujesz tego nie usłyszeć
Nie zgadzam się
Deadbat, 9 października 2019
Oto utopia naszej marnej twierdzy
Oto w szczęśliwości bytowanie wieczne
Naprzeciw stanowi własnej świadomości
trwamy jeszcze przecież w tym świecie
Ubawione anioły czy szatani smutni
Oszukani setnie
i bezwartościowi
Choć na swój sposób cwani
i nie bez wartości
Każdy jak małe arcydzieło
artysty pomylonego
zabawka czasów rzeczy innych ludzi
kiedy niepotrzebna porzucana w błocie
Kiedy użyteczna wieszana bez zwłoki
na pierwszym świeczniku tuż przy głównej drodze
To jasne że nie poszukując szukamy przecież najusilniej
bez tchu na tej pozbawianej powietrza planecie
Nie bez nadziei
choć już bez wiary w nadzieję
patrzymy jak gdzieś krąży ponad teraźniejszym truchłem
nienazwana myśl przesycona lękiem
jakby przeczucie nieznośne niejasne własnej skończoności
że musi być coś więcej
i to może dlatego
szukamy jeszcze
przecież
czegoś szukamy jeszcze
Deadbat, 28 września 2019
Kiedy widzę kamień w ręce twojej
Kiedy czuję smak krwi w ustach swoich
Wiem tylko że nie mam nic poza tą wiarą
Której twoja pięść wściekle zaciśnięta
pragnie mnie pozbawić
To jakby malowidłem zaprzeczać symfonii
Nie mam żadnych praw ani żadnej wiedzy
(Być może nigdy nie istniały i istnieć nie będą)
Nie głupszy jestem być może lecz i nie mądrzejszy
Pragnę tylko nadać temu zdaniu sensu
Zanim czarną kropką skończy się nad ranem
czasem czyjejś śmierci
(Ten kolejny nieprawdziwy koniec)
Pragnę tylko palec skierować do góry
Jeden z tych których właśnie nienawidzisz
(Te które jak wierzysz przeciwko tobie zawsze skierowane
żeby upokorzyć i skompromitować)
szkodzą tobie wnosząc relatywizm
Tam gdzie ty już musisz widzieć tylko własną prawdę
(Zbyt daleko to zaszło)
Tam gdzie tobie czyny są potrzebne
w twojej doktrynie proste czyste jasne
Szarość wartości i znaczeń natury i pragnień
zabija to co pozwala ci w pełni
uwierzyć że jesteś jedynym prawdziwym
Życia i Prawdziwego Słowa szafarzem
Tak więc nienawidzisz
Lecz zanim siłą swoją znów podejmiesz próbę
mojej wiary jaką by nie ona była rozkładu i degrengolady
zastanów się chwilę może po mnie przyjdzie
silniejszy od ciebie i z twoją cię zgładzi
(Może to jedyny ludzki dobór naturalny)
Deadbat, 27 września 2019
Zanurzyłeś kiedyś swoje dłonie
W szarej codzienności pełnej smutków i ran letniej brei
(Tym boleśniejszych czasem im mniej realnych zarazem)
Czy kiedykolwiek szukałeś w niej czystych
diamentowych barw szczęścia z niemal histerycznym zapałem
tych grudek chwil które mówią że warty każdy twój wysiłek
chociaż wiesz już na pewno
że samo sięganie szalonego ślepca
sprawia w pierwszym rzędzie
jego absolutną jałowość
I gasząc pragnienie tylko wzniecasz ogień
Oto mięso i krew
Oto rzeźnia w tobie
Oto na ołtarz wyuczonym tańcem
zmierzasz prowadzony rytualnym krokiem
Wszyscy zostaliśmy namaszczeni tym życiem
W czego imię oddasz dzisiaj swoje namaszczenie
Twoje pierworództwo w czyje przejdzie dłonie
Nie masz prawa żądać nic w zamian
nic przecież nie wniosłeś
Odrzuć miłe kłamstwa
wiesz że wszystko już było
i będzie nadal po "Tobie"
Błagam opuść mury twego więzienia spokojnie
w tej rzeźni gdzie światło nieprawdziwym światłem
miejsce które tak naprawdę nigdy nie jest miejscem
I kiedy ujrzysz nieświętego kapłana z rytualnym nożem
na chwałę i dla dobra masowej konsumpcji
nie walcz i nie rozpaczaj
pochyl pokornie głowę
Deadbat, 25 listopada 2019
Nie wiem kim jesteś
Może moim sumieniem
Morze jedynie wybujałym drzewem
pochylonym z zatroskaniem
Nad świadomości strumieniem
Nie wiem kim jesteś
Nie słyszę słów kiedy mówisz coś we mnie
do siebie
Teraz myśli i rzeczy przepłynąwszy rzekę
czuje jedynie przyjemne zmęczenie
Lecz czy trud ten naprawdę był słuszny
czy też wszystko to jedynie puste wspomnienie
skarb mój ostatni i pierwszy zarazem
piętnujący pamięć wspomnień gorącym żelazem
jako swoją własność
Podziwiam kaskady twoich wodospadów
podziwiam wodne słupy fontann i kipieli piękno
Zadziwiony trwam codziennie
Jak wiecznie zmienna jest moja niezmienność
Nie wiem kim jesteś
Lecz wiem że gdy cię zgadnę
nie sobą już będziesz lecz moim wyrazem
utkanym z kolorowych skrawków puzli
które nigdy do siebie nie pasują
nie tak naprawdę
Deadbat, 2 listopada 2020
Usiadłem na ziemi i spojrzałem w jej trzewia
Ujrzałem zamek mroczny wznosił się do nieba
Przemierzałem samotnie puste puste komnaty
dźwięk mnie nie dobiegał żaden ani światło poza moim własnym
Kiedy już minąć miałem sztaby bramy grube
Na tle kamiennej ściany ciemnej i obskurnej
Twarz Strażnika dostrzegłem złą podłą obmierzłą okrutną
Pchnąłem ciało w paniczną ucieczkę oddech jego wciąż czując
Do zamku ponownie wbiegłszy pędziłem bez miary
Lecz nagle po raz drugi stanął przede mną smutny zmęczony i stary
Z całą mocą lęku i gniewu głową go uderzyłem
Krew mnie naraz zalała przecięta szkłem lustra które zbiłem
Teraz krążę krwawy po wielkim zamczysku obłędnym wciąż pchany tym pragnieniem
I ostatniej pochodni oświetlam swoją drogę płomieniem
pokonam Strażnika i ucieknę z zamczyska w którym się zagubiłem
Czarne róże pięknie kwitną na krwistej mokrej ziemi w zamkowych ogrodach
Ktoś cały czas w nich rozwiesza i zapala lampiony świeżo dziwne pachną zioła
Lecz te drobne gwiazdki nie są w stanie rozświetlić mroków Wiecznej Nocy
I modlitwa bezsilna na ustach zamiera świadoma boleśnie swej własnej niemocy
I każda moja chwila jest nie-Niebem
Na błędnej wędrówce ucieczki myślą opętany jestem
uciekam też od wiary w nadzieję w której zalękniona
każda myśl niczym pęd młody zanim wykiełkuje już bez światła kona
Wiem tylko to jedno na pewno a świadomość ta straszna jest nieznośnie
Strażnik mi wciąż po piętach depcze słyszy wszystko co powiem do siebie a nawet pomyślę bezgłośnie
W każdej chwili swoje żelazne argumenty mi do ucha szepcze
w tej chwili także czuje jego oddech przecież
Nawet jeśli obejrzawszy się nikogo nigdy nie dostrzegłem
wiem po prostu wiem czuję że po piętach mi depcze
i tylko śmiech jego brzmiący obmierźle i podle
(raz po raz wyrywa się z mojego gardła)
Zanim go nie odnajdę i nie zwyciężę jaśniejący w bieli
Będę błądził nadal jak po tej wielkiej zimnej celi
Szukając swojej rewolucji i swojej gilotyny
Oprawcy narzędzi i własnej by ich użyć siły
I osiągnę pokój i wolności pełnię
(W taki oto sposób nagrodę dosięgnę)
Deadbat, 12 czerwca 2020
Przez kosmiczny bezkres
mkną cząstki najmniejsze
Pustka nie jest pusta i nigdy nie była
Usiłuję widzieć lecz ślepy jestem od urodzenia
Moje uszy mnie zawodzą i już nic nie słyszę
Nie usłyszę już przyjaciela który za mną woła
Chciałbym wrócić do stanu pierwotnego zwierzęcia
i bezkarnie rzucać kupą w ludzi
łamiąc każdą możliwą zasadę
w jego nieskończonej niewinności
W moim statku
Jest tyle nienawiści która mnie obrzydza
tak wiele obrzydzenia odstręcza mnie od istnienia
widzę zło a dobro wydaje się powierzchownym efektem
płynącym z nieświadomości świadomej chemiczno-używkowej
Smutny jest dla mnie błazen który wyłupił sobie oczy by już nie widzieć smutku
nie chce widzieć brzydoty i móc śmiać się pragnie
choćby obłąkańczo
w ciągłym zmaganiu o lejce szaleństwa
umysłu co poniósł i ani myśli stanąć
Tak wiem
Ktoś przecież śmiać się musi
Smutną jest czystość wyrwana z realiów, by pozostać nieskalaną
i pogodną jak bezchmurne niebo
Czy naprawdę by zostać normalnym muszę wciąż wybierać szaleństwo
jak my wszyscy?
Niebezpiecznymi szaleńcami zdają mi się najbardziej
ci co przekonują mnie dziś że świat nie jest szalony
Ile krwi jeszcze przelejemy w imię tego boga obłędu
który już dawno wyrósł poza wszelką religię
i do każdej religii rości sobie prawa tak bezwzględnie
że nauką nazwał kult własny a inne kulty ciemnotą zwie
i bałwochwalstwem
Czy naprawdę wciąż kłamać muszę by trwale stać na straży prawdy
Czy Ty złodzieju prawdy kłamco i oszuście
znasz choć jedną właściwą odpowiedź
w którą tak do końca wierzysz bez tej wiary wewnętrznego przymusu
strażnika który z toporem i szafotem czyha na twoje najmniejsze duchowe potknięcie
tylko po to aby jeszcze raz
po raz kolejny
potwierdzić że jesteś skończonym zwierzęciem
Czy boleśnie świadomy jak łatwo można by ją obalić mniejsze zło wybierać jesteś tak zwykłym i tak jest naturalnym
że sumienia w jedyny słuszny sposób nastrojona harfa
nie zadrży nawet najciszej ani jedną najlżejszą struną jako odpowiedź dysharmonią dźwięku
i czy wobec tego ma ona jeszcze wartość jakąkolwiek
czy tylko błądzimy ślepcy głuchoniemi
kurczowo swoim słabym umysłem chwyciwszy się swego
rozpaczliwie łatając swoje żagle
nienawidzimy wszystkich co czynią tak samo
świadomie ignorując tratwy przez nich uchwycone równie kurczowo jak my własnej
nadajemy im epitety po to tylko by nie nazwać ludźmi
lżymy aby dać upust falom potężnej nienawiści bezsilnej wściekłości która szuka ujścia
lecz zabić nie mogąc i to nie przynosi ulgi
Spójrzmy dziś na siebie
stanowczo twierdzimy że tą naszą tratwa to świat cały
i poza naszą prawdą nie ma już niczego
i gromadzimy współwyznawców aby krzyczeli wraz z nami
odgrywając nawzajem przed sobą że wspólnie wierzymy
w tą jedną tratwę a nie każdy we własną
zastraszając manipulując i uwodząc innych aby też wierzyli w nasze prawdy przenosząc je ponad własne
wspólnie ostrząc przeciw innym ciężkie słów topory
staramy nie widzieć
rozkoszując myślą o zbliżającym zwycięstwie
smakując krew naszych wrogów swoim podniebieniem
widząc oczami duszy ich nieuniknioną nieodległą klęskę
staramy nie słyszeć
zbliżającego się nieubłaganie wodospadu
Deadbat, 24 czerwca 2021
Przepraszamy cię duchu który jesteś wolnością
za wszelkie formy w których pragniemy zawrzeć cię i więzić
za tą tępą nieświadomość
że wraz z nami
to wszystko jest tylko mignięciem
potomstwem zjawisk
będących tylko ogólniejszych zjawisk efektem
Przepraszamy też że przepraszamy
za strach i wstyd nasz i obawy
że w chwili której już nas nie ma ciągle trwać pragniemy
zapominając nieustannie że nie żadnej rzeczy trwałej
że chociaż pięknym widok wodospadu nam się zdaje
nie ma w nim żadnej trwałości
ani najdrobniejszego śladu naszego chwytania
A my jak i on jesteśmy przecież tym samym
krążenie cieczy wyznacza formy naszej trwanie
Promienie umysłu i pragnień obłoki krążą nad nami nieustannie
Pogoda nastrojów jakby pory roku tutaj także
skuwa czasem lodem a czasem rozświetlając tęcze
kapryśna i zmienna niczym letnia burza
Wielbiąc trwałość w świecie wiecznej zmienności
gdzie to właśnie zmiana określa dalsze trwanie
wielbimy coś na kształt morskiej piany
ruchu oceanu zdając nie dostrzegać
Deadbat, 23 sierpnia 2022
Tysiące gardeł
Tysiące ust
to ich bezgłośny wrzask wbija swoje płomieniste ostrze
aż po rękojeść
w kolejny zachód słońca
Dłoń zaciśnięta w pięść
z której kapie posoka
wzniesiona tysiącem ramion
ku tysiącu słońc
które po raz tysięczny wyzywa na śmiertelną walkę
I łzawe twarze pełne obłędu
i nienazwanej grozy
lęku
i niezmierzonej mocy
błysk w gęstwinie nieprzebytego lasu
W ciszy tej najcichszy skowyt
rozdziera zasłonę Świątyni na poły
rozszarpuje serce i zagasza pamięć
zbyt ważną przecież by odejść
Nim w pył przeminie i niebyt
Na rozstajach pośrodku dwóch bagien
sycząc plując i włosy rwąc z głowy
nadbiegają ku tym co siedzą obojętni
w swojej bezwoli nieskończenie ciężcy
i w barwach swych szarzy
i próbują im dać słowa Prawdy
Deadbat, 15 grudnia 2022
Byłem
Jeszcze jestem
Spacerowałem po Central Parku
I po Cantomnent Park w Waranasi
Milczałem patrząc na ludzkość
pogrążoną w szaleństwie jakośtobędzizmu
jadącą torami samounicestwienia
Z jedną myślą ponad wszystkimi myślami
Czy jest jeszcze nadzieja
Nasza chciwość pochłania rzeki
i połyka nieba
Patrząc na ludzi którym wystarcza tak niewiele
Kropla brudnej wody
te ręcznie formowane cienie
czy jest dla nas miejsce
Czy jest dla nas nadzieja
Patrząc na kolumny niebosiężnych pomników
na barwne witraże niespalonych wciąż jeszcze katedr
na dzieci nie mające z tym wszystkim nic wspólnego
szukające prostej rozrywki w prostym pyle drogi
Czy one również muszą być ukarane
Czy jest winą motyla że w poprzednim życiu
pochłaniał żywotne części drzewa
czy z nim musi ginąć
w powszechnym pożarze
I choć znam odpowiedź
nie ma we mnie zgody
na bezsens wszechistnienia
zamkniętego wszechniebytem na głucho
niczym rustykalna trumna
brzydką w swej prostocie i spaczeniu deską
Lecz wiem wszakże jak i wszyscy wiecie
Żyjemy w epoce której nazwą wymieranie
I widzę dom swój i swoją nadzieję
Żadna pustka nie trwa przecież wiecznie
I żaden gatunek
Gdzieś kiedyś na innym świecie
I w innym układzie odniesień
Nadejdzie przecież nowe życie
i po koniecznym Błędzie
nowe Rozumienie
I Samozachwyt nowy pomiędzy nowymi gwiazdami
zyska Imię nowe
I nowe znaczenie
(własne przeznaczenie)
Bo wszystko co jest i było
musi się jeszcze wydarzać nieskończenie
w pozornym bezkresie
Tak jak wcześniej tak później i tak tutaj jak i gdzie indziej
My sami jesteśmy tej prawdy zarówno dowodem jak i objawieniem
Zajaśnieje zatem światło nieznane naszym oczom
naszym nigdy niepoznanym Braciom
naszym nigdy nie ukochanym Dzieciom
Przesyłamy wam dziś drodzy Obcy pozdrowienie
Niechaj Bogowie już dziś ustrzegą Was łaskawie
przed naszym Grzechem
Deadbat, 13 listopada 2014
Oto prapoczątek
świat cudzy i wrogi
odrzucony i odrzucający
nienawidzący i znienawidzony
Mroczny zimny i obmierzły
niczym opuszczony dom obłażący ze skóry
surowy i obcy
a jednak
były wizje szalone
wielkie i najnędzniejsze
potężne i te żałośnie wątłe
niedorozwinięte
w nich najwyższa chwała nieraz
zmieszana
z największym poniżeniem
Raz królem nad światem
raz matką co beznadziejnie błaga
o życie dla nowonarodzonego
bandę pijanych morderców
Raz na tronie z diamentowych myśli
szczycie architektury wszechświata
podnosząc do rangi bytu światy całe
podziwiałem Boga
Częściej umierając i schodząc do piekła
grzęznąc w błocie brudu co zalewał usta
myśli uszy oczy
na wszystkich moich drogach
żyłem
Dzień po dniu
Boże
Dzień po dniu
ani kłamstwo ani prawda
Ani ból największy ani wstyd i hańba
nic nie mogło się równać
z bólem który sprawiał
że choć ciało trwało uciszone
cała dusza wrzeszczała
Ten krzyk nie chciał ucichnąć
zostawał i brzmiał
niczym niemy akord
ponad fugą życia
zamieniał dziań najmilszy
w noc najkoszmarniejszą
Lekarstwa
Czas
Niepamięć
Nieświadomość siebie
Wieczne rozproszenie
skazany na Niebyt być przecież
musiałem
skazano mnie na to poprzez
narodzenie
byłem więc i jestem
lecz mnie nie ma
nie czynię tego co jest moich rąk zajęciem
nie pęta mnie widok które oczy moje
podziwiać chcą i wielbić patrzenie na niego znajdując rozkoszą
nic już nie znaczą słowa największe najpiękniejsze
ani te najmniejsze najzwyklejsze najskromniejsze
także nie są już potrzebne
Mniejszy od atomu
lżejszy od najlżejszego pyłka
Czyja dłoń zdoła mnie pochwycić
czyja wola skrzywdzić
"sam sobie sterem
żeglarzem
okrętem"
Nie
wspólczucia nie chcę
lecz portu co być może nazwę swoim Szczęściem
być może już go widzę
tuż tuż za zakrętem
...
Nie ma mnie tam gdzie sądzisz że jestem
Odkryłem tylko fragment nastroju który już przeminął
oto jak go zapisały słowa półpijane niczym
błądzące we mgle i we śnie
To nowy mnie początek
Oto moje ponowne
lepsze
narodzenie.
Deadbat, 23 maja 2014
Z Nic w nic
Z ciemności w otchłanie
Z pieczar mózgu pieczarki
ot tak
na śniadanie
Wdycham przemijanie
Kiedyś powód każdy był dobry
choć nie znał przyczyny
A katechizm i powołanie
wybijała mi siostra
miarowo linijką na ręce
i najadłem się wstydu
Jak daleko odszedłem Boże
od Ciebie
od czystości błękitnego lodowca
od prostoty i mocy atomowej syntezy
wewnątrz ostatniego słońca
Kiedy mijam przystanek
kiedy widzę jak nocny stróż patrzy na zegarek
jakby próbował oczami przyśpieszyć własne przemijanie
odczuwam cień radości że przecież jeszcze nie umarłem
Przecież jeszcze żyję
choćby złudzeniami
choćby powolnym ko...
Deadbat, 19 listopada 2021
Dopóki życie trwa
błądzi człowiek niczym ociemniały
Wyciąga swe dłonie ku celom udawanym
do zastępczych pragnień szepcze
swoje modlitwy pośpieszne
nie rozeznał on jeszcze bowiem
- być może nigdy się nie dowie
co wraz z jego ciałem legnie
w zimnym ziemnym grobie
Niczym przeklęty
Trwa demon zaklęty
w wewnętrznym kręgu pentagramu
na nagiej ziemi mu wyrysowanym
Zielone światło spowija mu lica
i gra swą marną rolę do kibica
uwięzionego w kręgu jak i on zamkniętym
wciąż słysząc gwizdy wciąż pragnąc pochwały
aż do litery ostatniej zawartej w swym zdaniu ostatnim
reszta jest milczeniem
ciszą złożoną
z milczenia milionów
a przez to właśnie najgłośniejszym tonem
podobnie spętanych
Tych którym już nigdy nikt nie odda racji
Nie każde życie można zwrócić światu
"Nie każdą łzę da się powtórzyć"
Dlatego sięgam
tam gdzie nikt dosięgnąć nie zdoła
wzbudzam pragnienia
których nikt nie zdoła spełnić
zanim entropia świata mnie pokona
zanim stwierdzimy razem głuchym głosem już jednego pewni
że kajdanom już tylko my wierni
my wierni
Deadbat, 1 października 2022
O Ty który posiadasz moc niezwyciężoną
W swojej radości
obym pamiętał
aby zapomnieć
o moim smutku
Ty który sam jesteś mądrością
I sam wszelką siłą
Pozwól mi pamiętać
i niechaj zapomnę
opuściwszy ręce puste i bez miecza
nie patrząc na krew
brukającą wciąż moje nadgarstki
Niech bezwolne pragnienie
nie poniża mnie dzisiaj
lecz daje siłę i życie
tak ciału jak duszy
w zgodzie i harmonii z Tobą
Niech moje ciało pełne będzie godności
I mój umysł czysty i wyzwolony z przywiązań
Nieskalany
Tak przed jak i wobec i Tronu i Panowania
Owoc mój niech będzie dojrzały i słodki
Gotowy do skosztowania
Ty sam w jedności z wszystkim
Niedościgniony i Wyzwalający
dzisiaj uwolnij mnie teraz
i pozwól temu zwierzęciu
zaznać wytchnienia od wszelkiej formy
bez skazy osądu
bez winy bez kary i bez śmierci strachu
Niechaj na chwilę wróci do Edenu
To co stając z pustymi rękoma
w czystej niezmąconej radości przed Tobą
trwać pragnie
W prostej prawdzie własnego istnienia
Uświęć go teraz niemą obecnością
przecież nie trzeba słów w ciszy
W której nie ma rozdarcia
I/bo nic nie jest dwoma
ofiaruj jemu tą chwilę niewinności
zanim nie powróci
by trwać na powrót w cieniu Twojej Mądrości
przed Tobą i Światem
Wobec Pokoju i Wojny
i wszelkiego Ciężaru
Niech rozdarta zasłona Świątyni
teraz na powrót stanie się jednością
i powróci żywe co życia nie znało
i powróci światłem co błądziło w mroku
i stanie się wonią przyjemną przed Tobą
Przed i Ponad Światem
i wobec wszystkich tych co nadal błądzą w ciemnościach
niech rozbłyśnie światłem
nim zwiędnie i skona
To co powołałeś do trwania przed Tobą
W tej oto krótkiej chwili
w której gasną gwiazdy
I rodzą nowe światy
Przed Twoim Obliczem
niech otoczy miłością
otrzymany od Ciebie
kielich swego istnienia
pijąc go aż do końca
a napój ów niech go orzeźwi
i wypełnij duszę jego
Twoją mocą
Amen
Deadbat, 17 listopada 2014
Tyle chciałbym ci powiedzieć
zostań
Tyle chciałbym dziś jeszcze odkryć w tobie
doznań
Poniżej szeptu i powyżej huku tego miasta
słowa
Niewypowiedziane w noc tą zakutane
zostań
Tam na zewnątrz zimno tu przy mnie ciepło przybiera nową
postać
Tam pustka tu wielości rozmaita
forma
Nie wiem dlaczego wciąż milczę rzecz jest przecież
prosta
Na teraz na dziś i na jutro na wczoraj znów tak trudno nam się
rozstać
Nie wypowiem słowa co tak ciąży
kocham
Deadbat, 23 listopada 2014
Moje myśli
płytkie sadzawki angielskiego ogrodu
Moje słowa
nic nie znaczą nie służą nikomu
Słucham melodii
przecież śpiewać każdy może
Kiedyś wyrwę z duszy bratnale
i od drzewa oderwę swoje dłonie
Do tej pory tkwić muszę
w tej grząskiej norze
mojego umysłu
Deadbat, 17 maja 2015
Szosy należą do gołębi
/- nie wiedziałeś?
ganiają się po nich
przeganiają nawzajem
błądzą jakby nie starczało im nieba
zapomniały o skrzydłach
Kwiaty dziko rosnące
należą do motyli choć dzierżawią je pszczoły
/- nie wiedziałeś?
kiedy się przeradzały
obficie uszczknęły ich piękna
nawet jeśli to jad snu wiecznego krystalizuje się na ich skrzydełkach
są piękne
więc nie próbuj ich chwytać
Wiesz o kotach
noc im przynależy i jest ich poddaną
niewidzialne walczą głoszą i kochają
miękko stąpając po napowietrznych drogach
przenikają łagodnie z mroku w mrok najgłębszy
z ciszy w ciszę najczystszą
poszukują
wiedzą
...
Człowieku
do ciebie co jeszcze należy?
Deadbat, 9 sierpnia 2016
To niemożliwe
W pustce mojej formę moją od pustki nieróżną oparłem o pustkę
I oto istnieję
I znów płacz pod moimi powiekami czuję
I znów pod moimi powiekami wiosna - (ś/k)wiaty kwitną
zakwita łąka ilekroć zamknę oczy
A przecież nie tak miało być
Miałem być mroczny smutny i zły
Miałem stać niczym samotny głaz wbity w rolę
przeoraną szponami szatana
pełną zbliznowaceń kłamstw
Będąc szczęśliwy zarazem jestem oszukany
Oszukany jest mój smutek
lecz czemu łzy cisną się pod powieki
Oszukana jest moja samotność
Chory jestem lecz jakże słodka trucizna
przelewa się w mych tętnicach
Nawet moja rozpacz najczarniejsza
wydana jest na targu mej duszy na pośmiewisko
Z własnego cierpienia kpię sobie
Z własnego rozdarcia chcę latawce składać
I nikogo nie ma bym mógł go obwinić
I nie ma nikogo
A przecież jest
Deadbat, 20 sierpnia 2022
W hebanowo czarnej sali nieskończenie pełnej nieumarłych
co sprawia jednakże że jest całkiem pusta
stoją nieumarli
Nie wiedzą
co mają począć z dniem
który okazał się być ich ostatnim
Ani tym dzisiejszym
który po nim nastąpił
Zagubili duszę a tą małą resztkę miejsca po niej
dawno wyprzedali
To już nie ich są włości
obce są dla nich samych ręce ich i nogi
obce i złowrogie kości i wnętrzności
Tęsknią być może jeszcze powierzchownie
za możnością odczucia tej straty
Patrzą wciąż przez okno i wciąż wspominają
Jak ten wiar ich ranił
Jak to słońce ich rani
Jak ach ten świat ich rani
Lecz ten ból ich stał się tak nieważny dla nich samych
jak kropla deszczu w gwałtownej ulewie
A ich jedyną winą że patrzą przed siebie
a wszystko co widzą to własne odbicie
powtórzone tysiąckrotnie
i po tysiąckroć znienawidzone
nienawiścią bezbrzeżną bo niewyrażoną
i nieumarłą tak jak oni sami
Ja to treść każdej ich nieżywej myśli
Konstatują radość pełni do niej nienawiści
Do tego pustego alarmu w ich głowach
który im nie pozwala zapomnieć
że łatwiej im przyszło zabić siebie
niż nadzieję w sobie
I zamiast dać sobie pustkę i oddzielenie
zasypać w kurhanach i ból i rozdarcie
tkwią w rozdarciu i bólu nawet głębszym niż wtedy gdy
żyli
bez wiary w wygraną
wciąż stoją na starcie
Deadbat, 17 maja 2015
Znasz ludzi
Ci co emocje w słowa przekuwają
w kuźni życia pałace stawiają własnych świętych racji
im starsi tym pałac bardziej złożony i trwalszy
Oni sami w nich służą i duszą i ciałem i chcą by im służono
święcie przekonani w tym pijackim widzie
że świat tak działa tak jak wyrozumieli
nieszczęśni narzędzia z dziełem myląc
czasem dumnie trwają uwikłani w błędzie
wtedy zobaczysz ich w poniżających rytuałach
pełnych przywiązania i poddaństwa
bałwochwalcy
Oto przecież sobie tylko cześć oddają
i cierpią gdzie źródło cierpienia
ty nie ujrzysz a oni nie znają
w siebie uwikłani sobie przecież złorzeczą
nienawidzą szydzą ostatecznie
boją i pokłony biją
raz za razem
(Jeśli to nie śmierć i piekło to ja nie wiem chyba co te słowa znaczą)
...
W tym szaleństwie tęsknią przecież za harmonią
i struna niestrojna brzęczy im fałszywie
W świątyni nadziei
oczekuję że jutro jakieś światło ciemność dziś rozświetli
mocą prawdą radością popiół ich rozgrzeje
rozpali aż stanie się słońcem i życia i sensem i chwałą
nakarmi serce zdumione swym szczęściem w każdej chwili
prawdziwy i godny człowieka cel się uwidoczni
miasta wojną spalone z zgliszcz się podniesie
i wskrzesi martwe prawa którym miłość najmądrzejszą panią
w radość zmieni bezgraniczną rozpacz płaczącego dziecka
wdowca i wdowę pocieszy oddając im ich serce
Ciemność stanie się złudzeniem
Zło marną anegdotą o dawnym błędzie dla przyszłości zachowanym skrzętnie
Cierpienie maszkarą i złym snem w otchłań zepchniętych niewiedzy i niezrozumienia
Dziś jednak
Posiedliśmy pamięć więc ludźmi jesteśmy
to ciężkie brzemię i wielkie zadanie
Być może kiedyś z wdzięcznością w innym życiu zapłacimy za nie
a może przyjdzie polec i głowę położyć pędząc w niebyt/Szeol
Oby nim się to stanie człowiek był nie gatunkiem ale stał człowiekiem
nie zabijał innego dla groszy kilku marnych
nie zjadał innego przez wzgląd na swoją korzyść
nie gwałcił innego dla chwil kilku swojej przyjemności
nie szukał korzyści własnej w powierzonej władzy
nędzy nędzą nie leczył i zranionego bardziej nie kaleczył
nie bił bezbronnego
nie kopał leżących
nie pogardzał najmniejszym swej skali nie znając
nie widząc własnej małości i nędzy nie wyśmiewał z mniej obdarowanych
...
próbujemy żyć sobie jakby Bóg nie istniał
(reklamą próbować trud życia zastąpić
to jak starać jeść zamiast dania papier)
W swojej ucieczce w niebyt pustych niczym cymbał choć smacznych słodyczy
dekalog dziś jest przestarzałym dawnych czasów świadkiem o którym więcej niż mówi się milczy
naprawdę?
kogo to obchodzi
Deadbat, 7 marca 2016
Błogosławieni poszukujący sprawiedliwości
głodni jej i spragnieni jak wyjałowiona suszą ziemia
bowiem oni znaczą drogę Ponad
Błogosławieni ci którzy próbują nie zabijać
ani zwierząt rogatych ani świń ani małp ani bażantów ani kur ani szarańczy ani mrówek w celu ich pożarcia
Uciekają i stronią od maszyn niosących śmierć
jakiemukolwiek stworzeniu
Powiedzą bowiem
Oto Ci Którzy Nie Pragną Niczyjego Cierpienia
i nie godzą się z nim świadomie
i dla własnej korzyści
przez wzgląd na własne przekonania
albowiem kiedy nadejdą Ci Którzy Nadejdą
Którzy posiedli Mądrość większą nad Mądrość Człowieka
niż ta którą ponoć człowiek góruje nad świnią
(czyniąc go zdolnym ją rozmnożyć utuczyć i zabić)
i kiedy użyją Człowieka na swój pokarm
zgodnie z odwiecznymi zasadami Życia
Ci jedynie będą mieć prawo zakrzyknąć:
Hańba Wam wieczna ponieważ niewinnych Pożeracie
swoją odmienność stawiając ponad Dobrem
Prawdą i Prawem
albowiem my wiedzieliśmy że niesłusznym jest czynić cierpienie
i zabierać życie by własne zycie umacniać
/Ofiarę z innych czynić dla własnych przekonań/
I niegodne jest Rozumności stawiać ponad jakimkolwiek Życiem
ale Słuszne jest użyć jej jako bramy do chwały na cześć cudu wszelkiego Bytu
jakie Był Jest i Będzie
Oto dlaczego zeszliśmy tego dnia z drogi tchórza i obłudnika
i podjeliśmy trud jakiego nikt od nas nie wymagał
i którego od nas nie oczekiwano
Bogosławieni Ci którzy nie zniewalają aby posiąść
pomimo wyższości swojej nie wywyższają się ponad Innego
albowiem Ci jedynie nie upadną na duchu w dniu Zagłady
Bowiem Śmierć nie może mieć władzy nad Sprawiedliwym
I nadejdzie dzień który owszem już przeminął
I każdy go ujrzy jak ja go ujrzałem
Dzień niewyczerpany i nieskończony poza Dniem i Nocą
I wszystkie ziarna Prawdy zbiorą się na brzegach Wiecznego Jeziora
I Pani Jasna będzie im przewodniczyć koronowana Błękitem i Chwałą
Tam zaznają słodyczy Prawdziwej Mądrości Radości Wszechogarniającej
zakończą tam Nieskończoność i rozpoczną nowy Cykl
Aż po kres Stwarzania Światów
A wszystko co powiedziałem jest Prawdą
Deadbat, 29 października 2014
Nie wiem o czym będzie ten wiersz
Czy może o końcu wszelkich wierszy
na pewno będzie za długi
o wszystkim i niczym
na prawo i lewo
szastający słowami
Nie pisać go lepiej by było
lecz oto spójrz sam się pisze
chociaż jest pisany
czy to nie zabawne?
Możliwe że będzie o ostatecznym smutku zmierzchu każdej rzeczy
co w tęsknoty pełni znajduje ciche pocieszenie
jak nieśmiały ukochany w pierwszym nieśmiałym pocałunku
i tym którymś z kolei odrobinę zbyt śmiałym może wręcz nachalnym
o czasie który uciekł
lecz w Tobie nie przeminął i nigdy nie minie
o łzach uleczonych
i tych co zapomniane wciąż spadają deszczem
w wewnętrznych krainach o każdym możliwym klimacie
O niezasklepionych rozdarciach w tkaninie samej duszy
mojej ostatecznej przestrzeni
źródle mojego strachu
O radości jaka płynie z wiary
i jej braku
O rozkoszy wolności jaką daje świadomość
i wszędobylskim rozproszeniu
nieuchronnej słabości wszystkiego co pragnie być silne
O idealnej pełni doskonałej pustki
i ostatecznej formie bez jakiejkolwiek formy
od której niczym przecież się nie różni
Doskonałości zbyt doskonałej
by jej własna niedoskonałość mogła ją zniweczyć
Piszę te słowa
gdyż same się piszą
i mogę tylko odgadywać po co
chcą być napisane
Ja
k
słodycz tajemnicy
cichej rozkoszy pełnej
narodzonej z najgłębszego jestestwa
naraz wyjawianej nocy pustce i ciszy
niemal bezgłośnym szeptem
aż piętno swoje magiczne odcisnie w pamięci
i tym bardziej staje realnie przed oczami duszy
choć nikt ich nie słyszy
nikt nie wypowiada
nie waży i nie liczy
są w sobie dla siebie
lecz nie same przecież
Nowe znajdź imie dla teraz
i bądź szczęśliwy
chwilę
chwila po chwili
chwila po chwili
aż czas twój przeminie
nie kończąc radości
Nie pytaj co to znaczy
o czym teraz piszę
ja się dzieję tak samo
jak to pisanie
skąd miałbym to wiedzieć?
Bezrozumny rozum
nie może ci pomóc
przejść bezbramnej bramy
otrząsnąć sandały
z kurzu doczesnego bytu
błogosławić koniec wszelkich rzeczy
jako właściwy jedyny początek
z teraz do wieczności
z tego brzegu ponad wszelkie brzegi
z tego mostu ponad wszelkie możliwe przepaści
jeszcze tylko jeden drobny kroczek
naprawdę malutki
ten największy
Deadbat, 20 października 2014
Żegnam się
poraz ostatni
kolejny raz
Siedzę na skraju dachu...
wokół błyszczą gwiazdy
świeczki na odwiecznym teraz
i zaniedbane zapomniane dawno myśli
znów kładą w żyły
zapomnianą już dawno truciznę
To moje święto
sama forma
bez znaczeń
pragnę je zdmuchnąć za jednym zamachem
ustami i myślą niczym te setki żyć co się gasiło tak łatwo
trującym bojowym gazem
lub gdy to możliwe proponuję
zamianę
Bóg mnie więzi
jego pamięć niewoli mnie w sobie
Jego wola zabija mą wolę
Jestem upadłym aniołem
Ostrzem co rozpłata powłoki
powyrywa wnętrzności
i uwolni od sumień
i grozy
Zgaśnie zanim sama prawdy sens w sobie rozpozna
Zawali się na głowy widzów amfiteatr
Oto krzyk kolejny
W czerń zimną nieskończoną
złowrogą
bezkresną
Deadbat, 23 września 2014
Mały zbiegany człowieczek
wszedł do sklepu po wodę
Ręce pełne monet
Podłoga pełna monet
- co pan ma takie ręce dziurawe?
zażartowała uśmiechnięta ślicznie ekspedientka
- Obydwie - odpowiedział Jezus i uśmiechnął łagodnie
pragnąc poczuciem humoru skryć zażenowanie
Deadbat, 22 grudnia 2017
Powiesili sztandarów kolorowe szmaty
(określając strefy na cła i podatki)
Zbudowali setki i setki setek złoconych ołtarzy
Określili słowa modlitw i wielkich litanii
ukazują one uroczo sens i niuanse objaśniając ich sztywne rytuały
(Mają zbliżyć Ciebie Jemu jakby dzieliły was oceany
albo choć dać takie wrażenie przez teatralne gesty rekwizyty i ceremoniały)
Przed wejściem jest także żołdak z pałą i karabinem
jeśli nie masz w sobie za grosz wiary
ty
psie niewierny
Oto ryzy tysiąca religii co władać chcą twym bytem
z materii życia wyrzezują podobne bałwany
Oto tego co jedynie słuszne prawdziwe i godne granice
z mechaniczną precyzją siłą i nieuchronnością
zapewnianą przez tłumy współwyznawców
i współniewolników obdarzonych gorliwością
donosicielską zdradziecką
za najwyższą wartość - za łyżkę strawy
Bez zmrużenia oka patrzymy na zorganizowany
holokaust idei
publiczną ich egzekucję
świetnie urządzoną i przyozdobioną
możemy z całą rodziną dla uciechy ją obserwować
całymi godzinami
przecież
jadu nienawiści pomiędzy słowami
już dawno nie dostrzegamy
A my tutaj teraz wciąż jak żyć nie wiemy
rzucamy się przed siebie w desperackiej obronie
ataku lub kulimy ogon i uciekamy
A na co dzień
toczymy ciężko przed sobą swoje ciche dramaty
patrząc z oddali - jedynie farsy co politowania godne i żenady
Każde stado jest terytorialne i nazywa siebie narodem
Każdy w stadzie chce wygodnie jeść i pić
zaspokajać potrzebę snu i relaksu bez przeszkód i trudności spółkować i wydalać
(Bez żenady pochłaniać i wydalać gazy nie czując chłodu lufy karabinu na plecach - oto niedoścignione marzenie, idea prawdziwie godna najwyższej pochwały)
Każdy chce jeść mięso istot co mają takie same jak i on potrzeby
zwierząt nieświadomie korzystając z okazji
że tamte nie są w stanie akurat tego samego uczynić z nim samym
Oto prawdziwe życie
Oto Twoje życie serdecznie zapraszamy!
Witamy
witamy
Deadbat, 4 sierpnia 2020
Żyjąc w publicznym świecie
tym który tworzą politycy
Każą jednych kochać
Innych nienawidzić
Tu zdrajcy
Tam ciemnota
Tutaj Silny prezydent
słaby w zarządzaniu
Tam prezydent spraw polskich
chyba tak dla odmiany
Co jednemu moc w serce wlewa i otuchę
to drugiego mierzi i mu mocno cuchnie
Nie chcą na siebie patrzeć
nie widzą wzajemnie
Jeden drugiemu wilkiem
nie człowiekiem
Każdy siebie wybiela szkalując co inne
A ja siedzę i o tym co zapewnić szczęście
każdemu ma z osobna szansę sobie myślę
Nie wiem jeszcze lecz jest jedno dla mnie pewne
Systemy które próbowały nazwaliśmy totalitaryzmem
Kłamstwo użyteczne społecznie
że każdy żyje w takim samym świecie
Podnosi łeb odrodzony kolejny raz
i nikt już teraz hydry tej nie zetnie
Jedno pytanie pozostaje tylko
Zanim jeszcze wszystkie "stare kurwy wymrą"
Która w szale historii szala na świat spadnie
Komu tego piekła drugich przypadnie urządzanie
Deadbat, 8 października 2014
Musi coś być
coś ponad to
co jest
Coś ponad życie
ponad śmierć
ponad ból
większe niż największy zysk
Ważniejsze niż największa strata
Coś musi być
ponad to co jest
Nad ciało i krew
rozkosz i gniew
ważniejsza niż mówienie
Panie Panie
jest dla mnie ta postawa
Deadbat, 19 maja 2017
Ty nie wierzysz w nic
Tak Wolisz
nie czuć
nie widzieć
nie pamiętać
nie spijać goryczy rozwianych złudzeń
Czysty profesjonalizm
Czynów myśli uczuć
Gdy
krwawymi łzami zdają się dziś wspomnienia dawnej radości
Rozgromionej obecnym zrozumieniem
Fałsz wyziera spod kamienia
A wierzyłaś że to jedyny złoty samorodek
na tej planecie
A to nędzna podróbka
łuszczy się złota farba
i cierpisz
I tak przecież starałaś się odnaleźć
A kamień tak przecież starał się być odnaleziony
Obopólne rozczarowanie
I wszystkie święte prawdy tchną dziś falszem
drań
nieprawda (ż)
Lecz mnie wciąż zastanawia
kto jest czyim (draniem)
Mówisz - nieprawda )(ż)(nie cierpię
Mówisz - wiara nadzieja zagasły
(Gdzie jest mój Bóg - nie żył i nie ożyje)
I nienawidzisz się za to
Spójrz dziś proszę w światłość
wgłąb Prawdy
Nawet jeśli Cię dziś oślepia
sprawia oczom oczyszczające cierpienie
To ból który leczy
Tak
To Ty tak jaśniejesz
Tam w swoim sercu
jak długo potrafisz
pozostań
Deadbat, 17 grudnia 2022
Jestem Martwy Nietoperz
Martwy od dzieciństwa
Nietoperz czyż bowiem
nie mówi się
ślepy jak nietoperz
choć to jawna nieprawda
Jestem niedowiarkiem
A więc ślepy jestem na prawdę
Nie wierzę bowiem w wolność
Ani równość
Ani braterstwo
Zbyt wiele widziałem wojny
która jest stanem duszy
wojny nieustającej w sobie i pomiędzy braćmi
Betonowych dżungli gdzie w niemej udręce
tysiące i dziesiątki tysięcy
zmaga się z dniem
i z nocą
w ten czas pokoju
który był nam dany
Nie wierzę w jedną prawdę
bo nie widzę przecież
tego co widzą inni bez żadnego trudu
a oni z kolei nie patrzą moimi oczami
Poza ciągami wzorów
nie ma żadnej prawdy
istnieje jedynie zbliżone jej uogólnienie
dopasowane do ludzi i czasów
zwichrowane to w tą to w tamtą stronę
Ludzkości jak ją rozumiem nie darzę miłością
gdyż przeczuwam wyraźnie co wizja korzyści
potrafi uczynić tej Ziemi i jej
mieszkańcom rękami ich samych
a to sprawia że Homo zdaje się w najlepszym razie
usilnie próbować hamować
swoje własne drapieżcze instynkty
w drodze ku nieuniknionej zagładzie
Zabijanie słabszych karmienie się ich ciałami
hodowla i ubój
tak gwałt morderstwo czy wojna
to tylko na różnych poziomach
dowody że nigdy nie zerwaliśmy kajdan
zwierzęcej czysto natury
i nie ma we mnie dumy
że jestem człowiekiem
słaby bowiem jestem nawet jako człowiek
Kiedyś
już sam nie wiem kiedy
Chciałem tylko tworzyć
lecz każdy mój oddech
rani
chciałem tylko nadawać nowe imię
nowe obnażać spojrzenie
lecz nie jestem lepszy
i nie tętnię życiem
każdy mój ruch kaleczy harmonię
a każda myśl nosi znamię Kaina
jest niedoskonała
i nigdy taką jak trzeba nie będzie
bo w tym świecie
To człowiek jest miarą rzeczy
dlatego słuszne jest że zabija
że pochłania mięso
nawet swego brata
w walce o przetrwanie
uzasadniony jest każdy grzech
podstęp i każde kłamstwo
okrucieństwo
czy śmierć
a nie abstrakcyjne martwe ideały
Dlatego choć nie żyję trwam przecież uparcie
usiłując odgadnąć co dzisiaj jest słuszne
jutro zaś stanowić będzie niezbity dowód mojej winy
i sprowadzi niechybną karę na me trwanie
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
26 maja 2024
Noc bez świtu, zmierzchSztelak Marcin
26 maja 2024
Serce serc 2024Misiek
25 maja 2024
W kotle burzyMarek Gajowniczek
25 maja 2024
Nieuniknionevioletta
24 maja 2024
ZłudaArsis
22 maja 2024
Wyśmienicievioletta
22 maja 2024
Litania dla GazyDeadbat
22 maja 2024
Na końcu świataJaga
20 maja 2024
Czeka nas wojna!Marek Gajowniczek
20 maja 2024
Za ciepło się ubrałaJaga