3 december 2017
Żeby odejść
Ponad gwar rozmów, wybiera łaszenie ze zwierzętami. Odejmując
im śmierci, zbiegają się jak nici w szwach. Wataha czerwi, która nie znosi
resztek dnia, luster, bo nie powinna być
zdemaskowana poprzez odbicie, niby drzewo ścinane siekierą. Przebłyskuje
modlitwę, a z nią trzeba obchodzić się jak z dziurką od klucza, zatkaną igliwiem.
Za przepierzeniem z chmur, większe chmury kruczą włosy granatem, gdzie
dotknie jest jak rzeka, a ludzie są tylko jej brzegami, więc zatrzymuje każdego,
kto próbuje odejść. I tylko ten krzyk, gdzieś w sitowiu — dłonie, dłonie. Skąd
się biorą, i czego chcieć więcej? Poza kołysaniem przepaści,
przebiera ciało, co zwykła robić, gdy we wsi rodziło się dziecko. Może
coś zostanie, rozrośnie się jak śliwy, jak naparstnice pod nimi. Jacyś ludzie,
mówią, że to nic, że u zwierząt wszystko jest inne. I tak patrzą,
nie dowierzając.
z cyklu: Anna
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga