11 february 2024

poranny spacer

dzień zapowiadał się niezwykle pogodnie
po wczorajszym deszczu w resztkach kałuż wylegiwały się rosówki
ciepłe poranne promienie głaskały policzki
w powietrzu czuć było wiosnę
aż chciało się zdjąć buty
i na bosaka skakać po bujnej trawie

z takimi myślami zdobywałem przestrzeń parku aż do mostu
w połowie drogi minęła mnie drobna szczupła kobieta
nie zdążyłem się jej przyjrzeć
ale chyba czasy panieńskie miała już za sobą

następnego dnia odpowiedziała na dzień dobry
uśmiechnęła się
jej blond włosy opadały grzywką na niebieskie wyłupiaste oczy
może chorowała na tarczycę
zauważyłem też że czasami sobie podbiega
a nie wyglądała na sportsmenkę

któregoś dnia poznaliśmy się
Hanna bo tak miała na imię dbała o kondycję
codzienny marszobieg dodawał jej werwy i sił
akurat alejki w parku nadawały się do tego idealnie
sam byłem przekonany że Księży Lasek
to najlepsze miejsce na spacery
z dala od miejskiego gwaru mimo że to prawie centrum

mijała wiosna
w parku pojawiły się kwiaty
przyzwyczaiłem się też do codziennych spotkań z Hanną
na początku nie była za bardzo wylewna ale
dowiedziałem się że jest rozwódką i maluje obrazy
mieszka niedaleko w wieżowcu zaraz za stadionem

z czasem zauważyłem że tylko dla niej zakładam codziennie dresy
idę do parku i staję na palcach wygladając znajomej sylwetki
cieszę się widząc uśmiechnietą twarz
przyznam że zacząłem tęsknić za jej ciepłym głosem

podobno artyści gdy im się rozwiążą języki potrafią gadać i gadać
Hanna do takich należała
pełna entuzjazmu i podziwu każdą chwilę celrebrowała
wszystkimi swoimi zmysłami
miłością do ludzi
wiarą i radością życia biła wszystkich na głowę
czasami wydawała się szaloną a czasem wręcz stateczną panią w średnim wieku
byłem jej wiernym słuchaczem

zaczęło mi się to podobać
w towarzystwie Hanny świat był coraz piękniejszy
ludzie lepsi
nawet słońce wygladało na zawołanie zza chmur

któregoś dnia po porannym spacerze Hanna zaprosiła mnie do swojej pracowni
kawa czy kawa - spytała wyciągając rulony z obrazami
to był szalony poranek
martwe natury mieszały się z pejzażami
akty z portretami
w jednym momencie kochałem się i w ultramarynie i purpurze
w deszczu pocałunków rozkwitało pragnienie siebie

Hanna wciąż mi przypomina że
I took her like a bull by the horns
a mnie kojarzy się to z pomnikiem żubra nad zalewem w naszym miasteczku




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1