26 july 2010

3D




Scena. Pusta scena, stoją
3 osoby: czarodziej w stroju czarodzieja, święty mikołaj  przebrany za świętego mikołaja i aktor
przebrany za angielskiego lorda…
 
- LORD – co wy tu
robicie? To sztuka Moliera, nie pasujecie tutaj!
- CZARODZIEJ – jakiego
Moliera? To przecież przedstawienie o Królu Arturze i Rycerzach okrągłego
stołu, a ja jestem Merlin. Czarodziej. Jesteśmy w teatrze królowej Elżbiety w
Londynie. I właśnie toczy się ta sztuka, ty tu nie pasujesz!
- LORD – zapewne zaskoczy
cię wieść, że jesteśmy w Polsce, w teatrze „Pod Rozbrykanym Pajacykiem”.
- CZARODZIEJ – na miłość
boską, pojebały mi się wymiary, muszę wrócić do swoich czasów, do Londynu !
 
Nagle przerywają dyskusję
i spoglądają na trzecią osobę, to święty mikołaj. Patrzą na niego ze
zdziwieniem, a on stoi w bezruchu, trzymając w ręku dzwoneczek.
 
- LORD – a ty kim u licha
jesteś i co tu robisz ?
- MIKOŁAJ – ho, ho !
wesołych świąt !
- CZARODZIEJ – to jakiś
czubek…
- LORD – ty też grasz w
jakimś teatrze kolego?  W jakim grasz
teatrze?
- MIKOŁAJ – yyy, mam
prezenty.
- CZARODZIEJ – jakie
kurwa prezenty, w jakim świecie ty żyjesz? Na mózg ci padło ?
- LORD – nie tak ostro
czarodzieju z innej bajki! Nie widzisz, że to kaleka..
- CZARODZIEJ – chuj z
tobą lowelasie w peruce!
- LORD – ty nikczemny
łotrze!! – wyciąga oręż i przebija czarodzieja. Ten umiera, scena jest czerwona
od krwi. - sukinsyn, myśli, że może pyskować w nie swoim teatrze i nie swojej
sztuce. Martwy czarodziej.
 
Schodzi ze sceny. Mikołaj
sam.
 
- MIKOŁAJ – jaki mamy
dziś dzień ? (do publiczności)
- PUBLICZNOŚĆ – 1 styczeń
- MIKOŁAJ – to się
pierdolcie. Nie ma prezentów.
 
Wychodzi. Zostaje
publiczność.
 
- PUBLICZNOŚĆ – (między
sobą) co to kurwa było? Przyszedłem tu na Makbeta, .. wkurwia mnie ten kraj…
można było się tego spodziewać. Wychodzę… wyjeżdżam stąd, jadę do Anglii na
zmywak, wolę pójść na tego jebanego martwego czarodzieja i pierdolonych rycerzy
bez skazy… taaa, Londyński teatr musi być spoko… tam wszystko jest spoko…
jebany kraj, wkurwia mnie to…
 
Wszyscy wychodzą. Sala
jest pusta, scena też. Wchodzi sprzątaczka z miotłą baba-jagą i wiadrem na dnie
którego spoczywa szmata nasiąknięta płynem do czyszczenia parkietów.
 
- SPRZĄTACZKA – (do
siebie) o kurwa, komuś wypadł portfel ! kocham tę robotę !
 
Wychodzi. Gasną światła.
Koniec przedstawienia.



other prose: Baśń o schyłku dnia, 3D,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1