JK, 6 january 2017
szukam śladów rodzimej historii
po linii matki dziedziczę album
przyrodnią siostrę która skoczyła z siódmego piętra
podobno kobieta z mieszkania obok
półszeptem wspomniała coś
o dziesięciu dowodach na reinkarnację
kotka ociera się o moją nogę
patrząc w kierunku lodówki
to raczej odruch niż próba kontaktu
JK, 25 november 2016
trzynasta miejsca wydają się obce lato odległe
za oknem wybucha powietrze
nieobecność jest wszędzie aż szczypie w oczy
zastanawiam się czy będę musiał całować
w najbardziej zamarzniętym miejscu
za drzwiami teraźniejszość objawia się zmianą świateł
tu tajemnica śmierci którą pani
z zakładu pogrzebowego próbowała zatuszować
ja przemilczeć patrząc w podłogę
JK, 29 december 2016
boję się słów i powrotów stoję przed drzwiami
z ręką na klamce czekam aż ktoś otworzy
przekroczy próg jako pierwszy jeszcze raz spojrzy na schody
zamknie drzwi zapyta o zdrowie zaproponuje herbatę
opowie swój sen wczorajszy ogarnie stos
niepotrzebnych rzeczy wypełni luki w pamięci
zapisze białe kartki z których wcześniej nie dało się nic
wyczytać ani wykreślić więc pukam trzy razy
czekam ukryty między nimi a nikim stojącym przed drzwiami
czajnik gwiżdże w kuchni słychać kroki
otwierają się drzwi ten ktoś nie proponuje herbaty
JK, 2 december 2016
niech nie będą to świadkowie jehowy ani listonosz z poleconym
ani sąsiadka po cukier może to być ktoś inny nieznany dotąd
niespodziewany ktoś kto szanuje zwierzęta czyta Świetlickiego
ktoś o kim nie zapomnę gdy wstanę rano i będę zaparzał herbatę
niech to będzie ktoś kto nie pali a doceni kieliszek wódki
kto nie obsika pisuaru i nie zwymiotuje do umywalki
najlepiej nie stąd gdzieś z daleka gdzie dobrze traktuje się ludzi
niech nie zaprzecza prawdzie i ma szacunek do samego siebie
niech to nie będzie nikt z tego miasta nikt z tego powiatu
nikt z tego województwa ktoś kto mówi wyraźną polszczyzną
wie o czym mówi asymiluje się z całym światem
nie przypomina nikogo kogo wam przypomina
JK, 11 december 2016
po drodze kupię kilka płyt jakąś wódkę
jeszcze raz zatrąbię na ptaki
będę przyglądał się z bliska tłumowi
przechodzącemu przez jezdnię
to wszystko by zagłuszyć ból
nacisnę gaz nogi zadrżą ze strachu
myśli wymażą dzieciństwo
dosięgnie mnie cień domu
zimnego kubka herbaty
przypomnę sobie jak siedziałem
ubrany w marynarkę taty
powtarzałem przecież kurwa
tak się staraliśmy tak się staraliśmy
JK, 27 october 2016
mijają godziny nic się nie dzieje
czas nielogicznie milczy
metafizyka tego miejsca
pierzchła jak bańka
siedemdziesiąt procent mnie
to morza i oceany reszta lądy
które ktoś kiedyś odkryje
tymczasem spakowany czekam
choć nie planuję podróży
we włosach zagnieżdża się zarodek zimy
oszroniony początek końca
JK, 11 february 2017
na ogół telefon milczy miłość spowalnia
jak internet leniwie dopisuję blogi
zastanawiam się co można zrobić w kontekście nudy
ile zwyczajnych dni uśmiercić w szare popołudnie
bezcelowo przyglądam się białym kartkom
połaciom ośnieżonych pól
miastom które przechodzą frustrację przenikają w zobojętnienie
niby kobiety na drugiej zmianie w niedalekim
przedsiębiorstwie tekstylnym posłusznymi ruchami
przesuwają się wolno w czas przyszły
JK, 19 october 2016
wszystko wraca jakby czas się cofnął
lub zatoczył koło wobec tego pytam
matko gdzie jesteś tymczasem
cisza wierci w głowie dziurę
czytając nekrologi wyłapuję słowa
napisane z potrzeby serca
dręczy myśl o robactwie
które dociera najgłębiej
jest najniżej przy plecach
kiedy umrę położą mnie
w pozycji embrionalnej żebym nie patrzył
na dekiel nieba i dno ziemi
tak aby być w punkcie początku
JK, 3 november 2016
żar z papierosa odsłania mały fragment pokoju
zapamiętuje fotel wduszony w kąt ścian
wszystko inne jest poza jakby nie istniało w pamięci
liczę do pięciu otwieram oczy wymazując z osobna niespełnione
marzenia cisza zwiastuje burzę
papieros dogasa w płonącym wszechświecie
myśli są jak unoszące się ciepłe opary poruszam się po omacku
wymyślam wszystko od nowa nie ma imion nie ma twarzy
anonimowi ludzie utleniają się kropla po kropli
JK, 10 january 2017
ile razy możesz zmieścić mnie w sobie
jak mocno opleść nogami żebym wiedział
że kochasz czy da się to wszystko policzyć
może ból głowy który miewasz
jest płynny niczym strach przed miłością
lub obawa że kiedy nie patrzysz w oczy
myślisz o kimś innym więc nie śpię
obserwuję jak we śnie drżą ci powieki
dygoczą mięśnie staram się wpleść
w tę historię siebie czekam aż przyjdziesz
stukając lekko w podświadomość
ułożysz się obok na wyciągnięcie języka
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma
21 april 2024
od wewnątrzsam53
21 april 2024
2104wiesiek
21 april 2024
Picking RelicsSatish Verma
20 april 2024
To Dying MuseSatish Verma