16 kwietnia 2012
Rep*
Nie bardzo było się gdzie schować.
Mały, kulawy ptak, głuchy na oboje uszu przyglądał mi się z lękiem cała drogę przez las. Węgielne oczy osadzone tak blisko siebie, że niemal mogły się pocałować zdawały się wywiercać mnie z tyłu głowy. Bałam się oczu w przekręconej głowie jakby te zgaszone węgle miały jednak poparzyć dłoń. Kulawy, z krótszą nogą był niewiele wyższy od mojego syna. Całkiem siwy, co drugi włos. Siwy zupełnie. Wszystko wtedy ugięło się pod ciężarem wiatru i zapachem jaśminu, który nagle zjawił się w mojej głowie równy z obrazem Twojej twarzy i pociągłej dłoni widzianej w grudniu dziewięć lat temu.
*
Teraz ciało ptaka w mojej dłoni już nic nie waży.
Teraz jest garść popiołu, a ciebie nie ma; nie widzę twojej twarzy tylko wiem, gdzie powinna być - na wysokości piersi. Nieco ponad; jak gdyby nigdy nie zmieniona.
19 maja 2024
1905wiesiek
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek