lajana | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (32) Forum (1) Książki (1) Poezja (191) Proza (12) Fotografia (18) Pocztówka poetycka (32) Dziennik (9) |
lajana, 9 czerwca 2013
nasyciłaś oczy nefrytem z łąk
onieśmielone długim dniem
piły deszczówkę
mgła przysiada jak wędrowiec
matowi przestrzeń w ulubionym czasie
dookoła już po bzach
długi dzień się rodzi w kwiatach lipy
pszczoły - piastunki
krążą miodowym szlakiem
samotność jest szpilką
zapomnianą przez krawca
w niedosycie ból dźwięczy metalicznie
pustka zmienia wymiar i nic nie bywa na miarę
wciąż zbierasz w przypływie
muszle z głębin śpiewają morza
warstwa kurzu to cień Odyseusza
myśli są tratwą
niezłapany wiatr nie ucichnie
wysypie trawom nasiona
zerwie nić babiego lata
próbujesz zrozumieć i wracasz
ciocia w kuchni kroiła ciasto
dom kołysał spokojem
posłuszny przeznaczeniu
kolory zebrane w tęczówkach
pod powiekami matowieje horyzont
lajana, 12 stycznia 2013
w tło wlewa się muzyka
odchyla przestrzeń w następną
wypatruje refrenu rozpoznawalnie
nauczyłaś się czekać cierpliwie
pośród światła odróżniając cień
w mroku wiązkę srebra
upuszczoną z objęć księżyca
wypytujesz sny ile w tym nieuwagi
ile przychylności nieba
dostrzeganie szczegółu wymaga wyjątku
ustawienia zmysłów tam
gdzie pojedyncze źdźbło zachowało pamięć preludium
zdziwione najdrobniejszym dotykiem
zamienia wzruszenie w modlitwę
od południowej strony słońce ściągało zieleń w miedź
krzewy żylistków skrywały chłód wysmukle i szorstko
chrzestna matka rozwieszała obrusy
len bielił policzki w strumieniu roztańczonego światła
w grze harmonii i reguł
słyszalne basso continuo
wrasta w pamięć
lajana, 19 lutego 2012
z taką nadzieją mówmy – dzień dobry
jakby w pejzaże wstąpiło życie
wystarczy myśli bezchmurny przebłysk
tylko obudźmy się przed budzikiem
wiosna tak samo pragnie nastroić
dzwonki na łąkach i ptasie głosy
zawsze umiała najpiękniej stworzyć
miłość dla której warto się rodzić
więc nie żałujmy zimowych cieni
niech płoną z ogniem mroźnej tęsknoty
lato uwodzi wonią werbeny
strumień gra z blaskiem przez wodorosty
jesień na liściach pisze historie
ciągle ta sama poważna pani
potrafi miodem doprawiać gorzkie
lubi wieczorem siąść z cykadami
więc chociaż znowu przyjdzie zmęczenie
i nawet kotom znudzą się psoty
może uszyte nierównym ściegiem
a jednak ważne – nasze dzień dobry
*do pogodnego nucenia
lajana, 30 grudnia 2011
nie o wszystkim trzeba oddychać
można zastygnąć w pół taktu
gdy dźwięki zaczną uderzać
zbyt mocno
łapanie ciszy w płuca
cofa przed pierwszy krzyk
rytmicznymi skurczami porusza spokój
po tamtej stronie
pastwiska pachną koniczyną
soczyściej niż wszystkie świty
od pierwszego wschodu
zaczerpnąć pełnię
rześką niczym rosa zdziwiona słońcem
wchłania promienie
by zniknąć śladem na liściu
odrodzić się przezroczyście
i znów oddychać
drzewem kamieniem tobą
lajana, 10 grudnia 2011
nie ma już o czym wygładzać słów
szukamy miłości gdzie indziej
kierunki lekceważą reguły
chmury napływają jednostajnie
niebo zamknięte powieką zostawia
gwiazdozbiory we śnie bez dna
miejsca kolekcjonują ślady
odbicia i cienie
szarpiąc za słowa głosy złapane w echo
już nigdy nie zostaną samotne
na niewidocznych polach nadal toczą bitwy
zabłąkani wojownicy
las w skroniach czuje pulsujący młodnik
nietknięte runo
miasto po słonecznej stronie
zapisało ściany deszczu
w pamięci otwiera parasole
całość rozwarstwia się i zwija
kluczenie w labiryncie
uwodzi w ten sam punkt
zdziwieni trafiamy
w sedno
lajana, 13 stycznia 2012
nosi w kieszeni chusteczkę z adamaszku
z inicjałami północnej gwiazdy
wyczesywałam jej księżyc z włosów
mówiła o tobie ciepło
malowałeś w wierszach gniazda sów
sióstr od atramentowej melancholii i tęsknot
urosła od chwili kiedy wyrzynał się pierwszy ząb
i pewnej wiosny zakwitły złotokapy
zapisuje dziennik nieprzespanych razem nocy
nasza bezsenna zawsze wraca zmierzchem
lajana, 1 grudnia 2011
smak na tęsknotę
przebiega linią twojego oddechu
im dalej tym głębiej sięgam w obraz
zapisany splotem przejść
pomiędzy pustkowiem a taflą jeziora
skrapla się nokturn
zanim noc rzuci płaszcz
spłynie w delty urodzajnie
zasilając ogrody
od sekretu do otwartości
dłoniom najtrudniej
pokonać przestrzeń
pragnienie zachwyca się zmysłem
lajana, 27 czerwca 2012
który to już zeszyt - pytam
opowiadam historię bezdeszczowego lata
zim z ciepłym śniegiem na rzęsach
chłopcu o miodowych włosach
- w niebieskich oczach mrużył len –
brakowało słomkowego kapelusza i fletu
aby wabić ryby ze strumienia
są miejsca gdzie czas się nie porusza
uśpiony temperą
mocny zapach kwiatów z pól
lipiec czesze zboża
marszczy płatki makom
a ziemia wciąż sucha
deszcz to pożegnania
początek jesieni
zeszyty
lajana, 21 stycznia 2012
o innych dowiemy się tyle
ile światła wpadnie do serca
obudzeni pod powierzchnią nieznanego
szukamy okna w stropie
pytasz – co robię?
- małe rewolucje w pęcherzyku powietrza
w którym darowano tlen
ostatni łyk zostawię dla ciebie
abyś poznał myśli
tak otwiera się jasność
miliardy odbić i krok ku gwiazdom
lajana, 24 czerwca 2012
gdzie ten czas na życie niedziela już więdnie
sprawy jak kasztany zabranych jesieni
dojrzałe za ciężkie by w siatkach pajęczyn
usnąć w zamyśleniach liściastej gawędy
na czym się zatrzymał zamilkł i rozpłynął
drzwi uchylił oknom dał świeże spojrzenia
jakby coś zostawił ziarno rzucił myślom
zawróci przystanie powiesz jak wypiękniał
gdzie ten czas na życie niedziela się kładzie
z zaufaniem w dłoniach zasypia bezgłośnie
jeszcze chwilę w siebie popatrzmy uważniej
tam kominek ogień jakaś baśń i wątek
gdzie ten czas na życie niedziela już więdnie
sprawy jak kasztany zabranych jesieni (...)
lajana, 19 czerwca 2012
gdyby jesienie mówić zechciały
lecz one takie zajęte
gdyby jesienie raz poczekały
i darowały żółknięcie
liściom i myślom wiatrem gonionym
po zakamarkach pamięci
westchnieniom nigdy nie wysłowionym
bo my wciąż tacy zajęci
niechby jesienie nam darowały
jeszcze po słońca kieliszku
w głowach jak dawniej zawirowały
na życie tysiąc pomysłów
może jesieniom to nie przychodzi
do głów bo takie zajęte
i tylko jedno dobrze wychodzi
smutne jesienne więdnięcie
jakby tę jesień sobie zaprosić
na filiżankę herbaty
można by jednak ciepło poprosić
o jakieś życia rabaty
jakieś ugody i darowanie
niezasłużone prezenty
niechby z jesienią takie spotkanie
mógł dostać człowiek zajęty
niechby ta jesień trochę inaczej
dzisiaj już nas traktowała
patrząc na bagaż naszych doświadczeń
niechby się w słowa ubrała
2009 (dawny tekst, podpinam pod wiersz Lenki :)
lajana, 29 kwietnia 2012
zatańczysz ze mną tak jak dawniej
mocno obejmiesz i rozpalisz
będziesz muzyką będziesz grajkiem
zatańczysz ze mną
przecież zdarzało się już nieraz
w oczach masz lustro światła refleks
ty obiecałeś ja płonęłam
zatańczysz ze mną
zaczniemy naszą tarantelę
pogodną nocą bezdeszczowo
bo przecież taką mam nadzieję
zatańczysz ze mną
zechcesz przytulić zwabisz wierszem
prosto do serca wpadną słowa
kiedy cudowną znajdziesz puentę
zatańczysz ze mną
a ja wyszepczę ci szaleńcze
na to czekałam i tęskniłam
całuj niech zmysły zbudzą czerwień
zatańczysz ze mną
lajana, 8 lutego 2012
Tak sobie myślę: żart a powaga
czy po kryjomu nie są do pary?
Jeden do drugiej wciąż zdradza słabość
i żart powagę nieraz ocalił!
Kiedy się można zapaść pod ziemię
- wstyd, coś nie wyjdzie, małe faux pas:
dyżurny uśmiech, by najuprzejmiej
zmienić go zaraz w słodkie cha cha!
Śmiech się udziela, tak jak kichanie
Wystarczy zacząć, odczekać chwilę
i ten pęcznieje coraz rubaszniej,
a co z powagą? Wielbi satyrę!
lajana, 3 maja 2012
nie daje spokoju szczególnie nocami
jak wtedy kiedy miałam pięć lat
wiem że o tym się milczy
lub mówi ustawionym kadrem
chociaż to nie Hollywood
oglądam wtedy twarz w lustrze
próbuję się uśmiechnąć
uwięziona wewnątrz
jestem bezradnym lalkarzem
który zapomniał kolejność nitek
kiedyś wystarczyły jej słowa
małe dziewczynki ufają matkom
odganiałam strach tamtą wiarą
lekcja wyćwiczona beztroską na zewnątrz
przywieram do jasności gdy wyrasta po nocy
z zaufaniem jak otwarty kwiat
by później znów się zamknąć
skóra zmienia odcień źrenice odpowiadają
światło wygrywa zabawę w zajączki
gonię z pasją kota
nadal o tym nie mówię
rozmawiamy o ogrodzie w tle przechodzi zmęczenie
statysta - mim znakomity do tej roli
w płaszczu z tysiącem kieszeni ukrył prawdy
dziesięć biblijnych plag zdobi rzemień
którym ściągnął resztkę słabości
w krzyku milczącego matowieją słowa
boję się tak samo jak ty
nie umiem zrozumieć dlaczego
do umierających nie przychodzi lekarz
lajana, 6 listopada 2011
jeśli błądzić to blisko tuż nad ziemią
aby wrócić bezpiecznie tam gdzie dom
potem tęsknić i marzyć patrząc w niebo
jeszcze kiedyś się uda w górę wspiąć
wszystkim rzeczom znaleźć miejsce
każdej sprawie dobry czas
wykiełkują z twardych pestek
drzewa by zakwitnąć w nas
nie zabłądzić nocą w drodze
trzeba widzieć światło gwiazd
czekać na poranne zorze
w jutro wierzyć – jeszcze raz
gdyby nazwać co dotąd nienazwane
zabrać słowom ukryty w cieniu lęk
nie pozwolić zamienić serca w kamień
i nie wchodzić już do tych samych rzek
wszystkim rzeczom znaleźć miejsce (…)
zapatrzeni w bezchmurne brzegi ulic
próbujemy ku światłu iść pod prąd
i bez skrzydeł unosić się do góry
a wystarczy poszukać swoich rąk
wszystkim rzeczom znaleźć miejsce (…)
* do śpiewania ;-)
lajana, 1 lipca 2012
ćma
boję się za wczoraj
dziś i jutro
wszystkie razem
w jednych butach tańczą z życiem
białe tango
motyl
żar wypala skrzydła
nie schowam się pod liściem
dopóki otwarte kwiaty
- nie przerazi szpilka
lajana, 19 grudnia 2012
zagadki mają coś z bajek
nieskończone historie zostawiają prawdopodobieństwo
wanilii na podniebieniu
uderzenie łyżeczką w pestkę na dnie
odkrywa kolejne
nikt nie udowodnił prawdziwości
warstwy mogą należeć do odrębnych światów
ściśnięte pod jednym kamieniem
czerpią to samo powietrze
nasłuchujesz – Julio
dźwięk telefonu wsącza się w klangor myśli
zawieszonych w nieustannym ruchu
rozpraszają do nieobecności
myślisz że wystarczy zawołać
ukochane imię
odnajdzie drogę na łąkę
liliowo po horyzont
za rzeką mgła
na rzęsach
poniżej punktu rosy
lajana, 16 stycznia 2013
zawracanie w czasie
przypomina łapanie światła w strumieniu
który zbiega po kamiennych blokach
nawet nie zdąży porwać ze sobą wodorostów
pogłaskać mchu wtulonego w brzegi
myśli rozsypane smugami nietrwałych kolorów
przenikają złożoność w poszukiwaniu drobiazgu
niedopiętych słów porwanych wiatrem
pęknięte sny mama przygarniała w ramionach
kołysanie układało z powrotem
czułość jest miękkością płatków pierwszych zawilców
barwy dopełniają się z czasem
cienie rzucone po drodze
przyjmują kształt powrotów
w zamglonych warstwach
obraz zatrzymał chwilę
wrażenie że budzi się wschód
lajana, 12 maja 2013
uliczka zbiera hałas miasta
drzewom głuchną liście
od wczoraj wydoroślały migdałowce
wesoło tylko ptakom
nie zapomniały ćwiczyć treli
jeszcze w błyszczącym śniegu
dogoniony takt zaczynają od nowa
pytania otwierają metafory
pęcznieją krople na szybie
przez chwilę wyobrażasz
galaktyki
pod powiekami dziecka
gdy nie przychodzi sen
zmieści się kosmos
mówisz - nie ma powrotu -
niebo ograniczają ściany
przewieszasz obrazy
znów dostrzegasz niezauważone
tata składał z gazety papierowe zwierzęta
nie wiedziałaś że to origami
geometria szczęścia?
lajana, 20 czerwca 2012
nie zasnęłaś a może się obudziłaś
kiedy ramiona przestały kołysać
zamilkła ciepła pierś
wystygła kropla mleka traciła słodycz
cisza rozlała na niebie chmury
takie noce poruszają firanki smugami
srebrzących się nitek
splot przewierca przez wyobraźnię
miałaś uczyć się słów i znaczeń
byłam kredą farbami pojedyńczą nutą
pamiętam oczy jak bramy
pytające w skupieniu o każdy grymas mojej twarzy
zmęczone matki po dniu śpiewu milkną bezsilnie
niczym staruszki w łabędziej arii
na gościnnym parapecie wtulone w szybę
wołałyśmy świat
no need to run and hide
it's a wonderful, wonderful life
wtedy po raz pierwszy
pokazałaś go swoim dziecięcym paluszkiem
znajdując pradawne imię
kolebka najczulszych lullabaji
tamtej nocy zadźwięczał ci Brahmsem
lajana, 16 grudnia 2011
opowiedzieć komuś życie
wszystko co się zbudziło
rozwieszone pomiędzy przemilczeniami
jak w bezsilnych ramionach
i nie potrafi zasnąć od kaprysów
codziennych niewygód
do uśmiechu dobiera odcień
chcąc ukryć kształt
ktoś zdejmie kapelusz
aby wypełnić po krawędź
przedawnionym
ofiaruje w zamian białego królika
z czerwonymi oczami
później na chodniku znaleźć złotą rybkę
wyprawić pogrzeb niespełnionym życzeniom
w roztargnionym strumieniu
dno porysowane kamieniami
więzi strzępy nieba
ukryte otwiera oczy po dotknięciu
kluczy nie mogąc trafić
na właściwe
a może wystarczy wypić z jednego kubka
po łyku
lajana, 5 lutego 2012
ranek wita krzykiem gawrona
myślę o tobie
przebudzenie miesza się w kubku
i stygnie łyk po łyku
nie wiedząc jedno o drugim
uczyliśmy się tańczyć
nazywać soki płynące pod korą
i ptaki na gałęziach
jeśli każde z nas ma swoje drzewo
- chcę być twoim liściem
zgarniasz słońce
czułym wiatrem ukorzeniasz słowa
wierszom napełniasz miski
do następnej jesieni można wrócić
skrajem nieopisanego lasu
by znów dotknąć mchu
odwagą szyszki upaść pod stopy
prosto w dłonie otworzyć na świat
kiedy wiemy o sobie bliźniaczo
lżej grać na cztery ręce w dwa serca
i liście drzew
lajana, 11 lutego 2012
kiedy myślę – miejsce - wypełnia mnie
czasem przylega jak poduszka
w dobrych snach harmoniczna z oddechem
innym razem cisnący ból
kaleczy prześwit splecionej świadomości
kiedy jestem w miejscu – otacza
pierścieniami zmiennego światła
od chłodu po żar
na zewnątrz i w środku
bezustanna podróż w kosmos
stopiony z materii i ulotnej myśli
przylegając do siebie misternie
w zadawaniu ran łagodzimy na obrzeżach światów
spełnimy przestrzeń i epokę
lajana, 30 kwietnia 2012
ktoś kiedyś powiedział że miłość się mierzy
tęsknotą co w wierszach maluje obrazy
kołysze pod niebem nie stoi na ziemi
czas zlicza inaczej i piękniej tłumaczy
że kochasz mnie taką bez tuszu na rzęsach
w niesfornej fryzurze gdy dopijam kawę
zbyt krótkiej sukience przyciasnych czółenkach
z uporem dziewczynki co przybiega z płaczem
za wszystkie te szepty których mi zabrakło
a ty je znajdujesz jak pierwsze zawilce
gdy zima marudzi i mało w nas światła
dzień i noc o tobie nie umiem już milczeć
bo dłonie masz ciepłe a oczy jak niebo
głos w którym tak piękne kochają się słowa
więc kiedy zabłądzę odnajdą jak echo
nie mogę zapomnieć i pragnę cię kochać
* ;))
lajana, 30 lipca 2012
kilka okien odwróconych na drugą stronę
oddycha podszewką ze wszystkich dusznych znaczeń
widok z przewagą zieleni podpowiada spokój
niebo próbuje odnaleźć się w chmurach
między wysokimi a niskimi spada pionowo
wiatr w walcu na chwilę traci pamięć
owad kończy podróż
w pajęczynie usycha obraz łąki
później będzie odradzać się z pamięci
przylądek połyskuje
między lśnieniem a ćmą
rozcieram w palcach dym
z wczorajszego lęku
lajana, 2 stycznia 2012
zdarzenia przypominają płatki ciepłego śniegu
wypalają wzory w zapamiętaniu
i kiedy spadają kolejne
obrazy tworzą błędne mozaiki
później opowieść zaczyna się rwać
na koniec siedzimy po dwóch stronach
stolika rzeki granicy
nad nami Wielki Wóz
czeka na odważnych
pusty i zaczarowany
nie zasypiamy tej nocy
po garści niedopowiedzianego czasu
zastyga kosmiczna cisza
wypełniliśmy przestrzeń jak asteroidy
lajana, 1 lipca 2011
w chaosie zgubiło mnie lato dławi kurz
wraca listopadowe preludium pod twoimi palcami
zgarnia oddech nieruchomieją minuty
księżyc jak cytryn w zgubionym pierścionku
zabrał światło niewidocznej tajemnicy
a dni coraz gorętsze rozpinają guziki westchnieniom
nawet fontanny spragnione wieczoru takie wylewne
bardziej niż moje słowa przy twoich ustach blisko
krzyżowaliśmy uśmiechy między gatunkami
drzew na skwerze można się całować przelotnie
jak szpaki wracające w ulubione czereśnie
tylko nas nie zatrzymał nawet deszcz
wszystko spłynęło z czasem rynny wypełniły liście
bardzo silnie grzeje słońce w tym chaosie
taki porządek że pory roku dają się zwariować
lajana, 18 lutego 2012
gościnne kominy zostawiają miejsce kulawym świerszczom
pęknięte skrzypce goją rany uściskiem plastra
uśmiech myszy w pastelowej kredce
potoczył z orzechem pod stół
na biedronki w wazonie - kwiaty znają zaklęcie
kropka w kropkę to samo co zawsze
wszystko wypełniają szczegóły
rozpinamy im guziki aby zajrzeć do wnętrza
serca zostawione na poduszce pod pocałunkiem
zagubionym w czasie jak ćma szukająca lustra
próbuje dostrzec motyla
poważny jest tylko próg
który trzeba pokonać między tam a tu
lajana, 15 listopada 2011
niektórzy nie mówią prawdy
po co opowiadać dziurę w swetrze
nawet łatę lepiej ukryć cynamonową skórą
o zapachu południa
a ja wciąż widzę pomarańczowe
nasturcje i margerytki
powplatane w warkocze Doroty
do dziś pachnie kakaowcem
na dzikich plażach Kuby pije mohito
niebieskie oczy są najpiękniejsze
tramwaj musi być zakochany
- takie słowiańskie
policzki krew z mlekiem
zupełnie jak u Doroty
kawa nie zawsze pachnie tak samo
zależy od miejsca i filiżanki
niektórzy kłamią aż można uwierzyć
że zabrakło na butelkę porto
a ja wciąż pamiętam smak porzeczkowego wina
chleb i kiełbasę z czarną gorczycą
Dorota zamawiała koktajl z truskawek
tak naprawdę miała na imię Alicja
- niektórzy nie mówią prawdy
lajana, 16 kwietnia 2012
nie rysuj imienia tuszem na wietrze
skrusz pergamin w pięści
to smutny wiersz o zaufaniu
zerwanym jak murawa
oślepieniu pędraka
szok zalany deszczem
lajana, 19 listopada 2011
nakręcam dzień w spirale zegar się dziwi
wtajemniczony we wszystkie strefy
nie traci orientacji
czas przewleka jak nitkę trafiając w splot
tylko kolor należy wybrać z zestawu
na ciepłym tle stroję pojedyncze dźwięki
tak szybko głuchną że trudno odtworzyć melodię
echo wpada na siebie – mówisz o wspomnieniach
sztorm wypełnia chmurę wystarczy szpilka
słowa żądlą spadają deszcze
myśl za myślą nakładają się widnokręgi
odwzorowując przestrzenie
tyle geometrii ile światów
na grzbietach żółwi
impresje podlegają prawom fizyki
kolor zmienia się pod wpływem ruchu
pozornie bliżej źródła wciąż nad starą rzeką
jednym wiosłem próbujemy zawróć jej bieg
lajana, 26 maja 2012
dni zapięte na ostatni guzik
uwięzione słowa rozsypane sylaby
znaki mówiące językiem natury
od ziarna piasku zastygłego w skale
po kosmiczny pył
wszystko między popołudniową herbatą
a spóźnioną kolacją
myśli wracają i znów mamy dziewięć lat
krzaki berberysu uczą się czerwieni
wyobrażamy światy na główce szpilki
w nieprzewidywaniu prości
przez filtr z chmur złowione marzenia
bez wprawy na długo rozsypią się za nami
wkładam ręce w malachit wieczoru
drzewa tak ciężko oddychają miastem
czas rozpiąć - do wnętrza wpadło tyle
że można już ułożyć w całość
lajana, 15 grudnia 2012
światło odkrywa nowe planety
osadza się na drobinach pyłu
które przed sekundą
umknęły pszczelej uwadze
nagietki zapachem
szorstko sycą powietrze
pomarańcza i błękit
niebo siada na ogrodzie
dawne obrazy zatrzymują się
jakby od nowa pozowały pamięci
mniej wyraźne
będą łagodnieć w konturówce
rozmywanych fragmentów
przywołane przysłania prawdziwe
patrzyłaś na motyla
kiedy porywał światło
właśnie dostrzegasz mozaikę w jego oczach
w tym samym czasie ożywają światy
nic na zawsze nie zostaje takie samo
dostrajasz Julio - znów uderzasz w kamerton
lajana, 16 października 2011
czerwień gaśnie w jarzębinie
jesień się ubiera w złoto
w cienkiej kurtce coraz zimniej
blaknie kolor mokrym łąkom
ciepły płaszcz wyjmuję z szafy
zastygają dni niewinnie
lato mam na fotografii
nim w pamięci się rozpłynie
dziś na morzu chmur z falami
niekończące się pieszczoty
a my siebie wciąż pytamy
szeptem aby słów nie spłoszyć
latawcami odlatują
myśli których już nie zdradzę
choć przez chwilę niech rozczulą
zanim śnieg zamieszka w sadzie
ptakom w górze tak swobodnie
wolność w skrzydłach inny wymiar
a w nas budzą się melodie
o kwitnących wiosną wiśniach
dedykowany K., szczególnie tematycznie ;-)
lajana, 8 lipca 2011
wysupłuję się tym razem tak niezdarnie
próbując wpasować w zapach lip
między miękkie wnętrza a zimne krawędzie liści
wieczorem chłód przychodzi w jednej chwili
o lecie nie myśli się niżem bo zaczyna padać
i trudno podnieść z ziemi spłukane ślady
nocnych wizyt krecich przypadków na powierzchni
kraterów imitacji księżycowej przestrzeni
tylko ogrody mają odwagę plątać młode pędy
z gałęziami zastygłymi w pancerzach kory
bez fantazji na wspinanie ponad
lecz zamiast drzew rosną płoty wyżej wzroku
ławka kuli się podwija balustradę w klucz wiolinowy
wpada sroka z krzykiem oślepiona łuną
ogłupiała na chwilę rozrywa ciszę
powoli łączy się w całość jednak wciąż wysupłuje
na śliskim krużganku stłuczona ufność
po omacku bo wieczór zaciąga zasłonę z życiem
tyle dzień miał energii rozciera siniaki nucąc
On the sunny side of the street
moje miasto chce śnić ogrody
lajana, 12 listopada 2011
zabierz mnie w gęstwinę
gdzie nie więdną bluszcze
do wiotkich dębinek
z tobą się zapuszczę
pomiędzy winorośl
i przyciężkie kiście
one niech ukoją
moich myśli czyściec
jeszcze niecierpliwe
zgubione szukanie
zakrywane wstydem
ty na błogość zamień
nie wypuszczaj dłoni
którą ci podaję
wonnością kuszony
moich szeptów czarem
zieleń nas otuli
pistacjowym zmysłem
a w głowach zaszumi
i rozpali iskrę
tylko niech mi ciebie
nie wykradną inne
bo będzie tragedia
jak te wszystkie słynne
a naszą gęstwinę
słońca żar wypali
zostawi na zimę
niewyraźny zarys
wspominać nas będzie
jak odbicie w lustrze
znikające głębiej
w naszych snów poduszce
*przyśpiewka ;-)
lajana, 24 czerwca 2012
nie masz dla mnie czasu – mówisz
a ja zanikam – milknę
po osiemnastej dom przypomina wnętrze
starej grzechotki z garścią martwych nasion
całodniowe przewłaszczenie
na mało ważnej pozycji zmienia się w wojny
a to tylko spłacanie jałmużny
policzyli każdy oddech smak na języku
powinnam kończyć o szesnastej
oswojone tramwaje wystukują wiersze
dawno nierozkładalny obrus
marszczy niepamięć
w niemojej szufladzie
chociaż wierzę że dla mnie
tylko się nie udało
więc przestaję wierzyć
bo z tego wynika że karma istnieje
a ja przecież nie dowierzam
kuglarzom reklamie
dawniej zauważałam cuda
nawet w trawie chowały się inne światy
dziś nie dostrzegam kota na ulicy
łapie ćmę w poświacie latarni
jestem pewna że się uśmiecha
niedostrzegalnie
plany na wakacje sprasowane na grzbiecie
nie chcą się rozkładać
jak staruszki zajmą ławkę w parku
może nie zejdą po schodach
z gawronem na balkonie samotniej
to nie aż tak
wpadanie w melancholię - nie do końca
najbardziej lubię się śmiać
uwielbiam jak wszystkie letnie kawiarenki
z obrazkami miejsc do których nie zdążę
miałam ci opowiedzieć o akwamarynowej
- stała pod sklepem
resztka koloru skapywała na sine policzki
nie chciała pieniędzy
dwie bułki i paczka sera
płakałam - przypomniała mi Sarę
mała księżniczka dołączyła do bajek
Andersena zostawiłam najbliżej
teraz widzisz – nie zdążę
z czasem co go nie było dla ciebie
tylko nie pomyślałeś
że przestrzeń się zagina
- splata ilekroć zawołam w myślach
to już mocny warkocz
wejście na wieżę
od strony ogrodu
lajana, 7 lipca 2012
ciocia zbierała pestki brzoskwiń
- na korale
parzyła herbatę w imbryku
talie kart znały na pamięć kombinacje
pasjansów i kolorów
najbardziej zachwycała się różami
pełne kładły głowy na jej dłoniach
chowając kolce
pachniało kwiatowe mydło
świetlisty puder
przenikały spokój domu
budził zegar na ścianie
setki mądrości i dobrych rad
przypominam sobie do dzisiaj
i te brzoskwinie
znów pachną w pełni lata
parzę herbatę z torebki
chmury zasłoniły niebo
Cykl: Ocalić minione
lajana, 15 października 2011
nie modlę się już o powrót czasu
teraz w ogóle nie składam rąk
przed nocą zaciągnięte zasłony
tworzą ścianę zwiewnej materii
wygłodniałe myśli pękają w ciemności
miarowo liczę żeby otulić się w błogostan
instynktownie ślepo przenikam nieobecność
dobrze tak pomiędzy plastrami z blasku i mroku
nie mam pewności a jednak czuję spokój
trzyma jak dopasowana łupina
tylko odpadając od matecznej całości
naznaczyła się blizna serdeczny miąższ
gniazdo sumienia i ukochania
nietknięte praźródło wędrówki
znajome w brzmieniu kołysze najczulej
gdy kładę ufnie na jednej szali całość
żadna drobina nie zostanie za mną
nie modlę się już o powrót
jestem jarzębiną w koralach matki
lajana, 22 września 2011
przesadzają się świty bliżej wyjścia
drzwi w każdej chwili może otworzyć wiatr
a ja słucham czy na zewnątrz nie pada
parasol się zgubił nigdy nie był wierny
jak myśli pogodne którym dobrze tylko na obrazku
co więcej nie pytam
nowe znajduję prosto z łupiny
nasze kasztany rodzą się kolejny raz
tylko ciebie nie ma
ktoś inny dotknie nie dotykając
usta jeszcze w piwoniach
czerwiec kocha się z lipcem
w listopadzie kradnę noc której nie było
później wydarza się wiele
tylko ciebie nie ma
bliżej wyjścia wpada światło
srebrnej pełni wypełniony szkielet
teraz widać więcej szkoda że nie wczoraj
kiedy zamknęliśmy okno od innej strony
rozdzieliła nas szyba
każdy świt oddala
lajana, 23 października 2011
mówisz maleńka i tulę się mocniej
wracam pąkiem do początku
z nektaru wypływa imię
jak nowonarodzone dziecko
skóra różowieje od krwi
budzą muśnięcia
nakazują nie pamiętać
więc wiążę przepaściom brzegi
w rysy po których można przechodzić bezpiecznie
po południu pachnę magnolią
obrazy domu zawieszam po drugiej stronie
czekasz za drzwiami
w wazonie zamiast kwiatów
topimy wiersze i marzenia
ugrzęźliśmy w kropli bursztynu
wciąż dzieli nas morz(ż)e
lajana, 1 stycznia 2013
w ramie okna układa się kawałek nieba
zimowe drzewo
wpięte półnieme sylwetki kruków
noc złamała kalendarz
wciąż zbierasz daty
wiosna przybędzie sopranem
lirycznie z ptasich gardeł
wypłoszy bas
obudzą się liście urosną gniazda
nie zmienimy świata
prowadzi dalej
niedostrzegalne bramy wiążą krainy
w snach woskowe plastry
lekko przyjmują kształt fantazji
dwie morwy z ogrodu dziadka
niewidzialny anioł przeniósł do raju
biała i czarna
siostry splecione w koronach
nadal czujesz słodycz owoców
okruch zachowuje smak całości
składasz daty
pełne i puste jak kłosy
wtajemniczenie w sprzeczność
czarna i biała smakowały miodem
lajana, 24 czerwca 2012
szumisz mi na pocieszenie
gwiazdy się łaszą
oswoiłeś na księżycu
plaże z piasku drugiej strony
grać tak umiesz że uwierzę
w dzieci z zagubionych planet
skąd przyszliśmy
spaść mam przyszło
pewnej nocy i w ramiona
jedno z drugim przytuleni
tańczyć zechcieliśmy razem
ćmy do świecy
iskra z ognia
deszcz i rzeka
i łza mokra
szumisz mi a wody miną
jutro dzień zadzwoni wcześnie
wstać i dalej być
a trzcinom marzeń wiatru
nie odebrać (...)
lajana, 25 kwietnia 2012
to bardzo osobiste jest środa
kwitnie ligustr autobusy kursują na liniach zastępczych
wyciągam cię jak królika za uszy
piszesz że nie piszesz i nie wstajesz
dół nazywasz po imieniu
nie powinnam o tym mówić
ale poznasz po oczach
zdziwienie zaokrągliło powieki
w szybie przy drzwiach widzę lemura
facet w jasnym garniturze niepewnie wchodzi do sklepu
na skrzyżowaniu zauważam że był tam chwilę
napełnił popołudniowe godziny
pośpiech strzepnął sierść
odruchowo usuwam ją z płaszcza
łatwo poślizgnąć się na kurzu
zamykam oczy w trzydzieści sekund znajduję cię w trawie
karmisz psa kanapką przyniesioną ze szkoły
pytasz o moje kolana ciągle się przewracam
teraz ten kurz
a pamiętasz ślizgawki zimą
po lekcjach rzucaliśmy śnieżkami
wiem - jest wiosna - dlaczego przypominam
śnieg jest biały jak spokój
tu wariacje kolorów nie znajdują miejsca
dlatego mam zamknięte oczy
ciekawe czy z kimś się spotkał
nie wyglądało żeby się śpieszył
to dziwne spacerować ulicą w białym garniturze
w porze podwieczorku - pamiętasz to słowo
- herbatnik i torebka zalana wrzątkiem -
kogoś mi przypominał
poważnie myślisz że nie zauważyłam cylindra
przecież to ja ciebie miałam wyciągać za uszy
ta wiosna spada jak iluzja
mszyce osłodzą biedronki
lajana, 9 maja 2012
o czym z tobą milczę
o czym śpiewam gdy się zdarza
taka chwila na dwa głosy
cztery ręce płomień w oczach
czego nie ma w słowach
później budzi jak muzyka
w zarys przeszłych opowieści
rzeźbi przestrzeń do księżyca
to co nas zachwyca
zamieszkało nie od wczoraj
gdzieś na dziko wiło pnączem
na polanie w leśnych ziołach
za czym serce woła
kiedy ciebie nie ma blisko
przekłamują światłocienie
łąki wieczór stroją mglisto
nasza nieparzystość
gdy samotność pojedynczo
jednym głosem gasi ciszę
tęsknię wtedy słowa milkną
o czym z tobą milczę (…)
lajana, 18 maja 2013
lato lubi bawić się światłem
schodzi na polany uskrzydla drzewa
by nie zabrakło tlenu
echo pierwotnego lasu
jak czuła samosiejka
odmłodzi starodrzew
w nas od wczoraj kolejne zielenie
dotykamy korę po wiosennych deszczach
mech w roztargnieniu myli strony
wychodzi na południe
za naszym uśmiechem
miasto wbija pazury w beton
rozgrzany chłonie pył w szorstkość chodników
twardym podeszwom zostaje niewiedza
o ciemnej stronie materii
jeszcze boso po trawie
- zdążyć - nim uciekną galaktyki
lajana, 21 marca 2013
sen został za oknem
łapie światła latarni
w dziurawe kieszenie
łatanego płaszcza
ostatniej nocy zgubił kapelusz
po drodze przerwał zamyślenie zegara
wpadł w rytm teraz utyka
więc utknął tam
a tu pustomyślenie pożera
każdą myśl która podchodzi
jak łania do wilczej polany
z wielkim oknem
za którym sen
zamienia drzewa w latarnie
bim bam
nic a nic
tylko chyba nie śpię
lajana, 11 czerwca 2011
tyle w nas nieumocowań
że przyszło lecieć w dół
z odkrytą głową
wiatr rozrzuca myśli
na godziny z kwadransem
wtedy wonność wypełnia
niepodzielnie każdy element
zmieszałam lawendę z pomarańczą
dżemem do góry podałam dzień
zręcznie bo to zaledwie piętnaście minut
poza tym lubię to nasze spadanie
wystarczy tylko odwrócić obraz
lajana, 29 października 2011
krótkie wzory na życie tworzą deseń
połyskują drobinami brokatu
w świetle smoki mają sympatyczne spojrzenia
spłoną gdy dolecą do słońca
tęczowe ogony dotykają ognia
ciemność wydobywa otchłanie
bezgwiezdny kosmos kuli zagubionych
strach przed otwarciem oczu rzeźbi jedną ścieżkę
pewność iluzorycznie pozoruje
dogmaty równają
smok na filiżance patrzy w jedną stronę
na stoliku mruga płomień świecy
między naszymi oddechami cienie słów
szczęście jak kamień w pierścionku
- nosimy w sobie
obróć filiżankę
spojrzenie smoka przecina jednostajność
próbujemy z tego samego brzegu
teraz widzimy jednakowo
*już nie muszę opowiadać o szczęściu
lajana, 31 października 2011
I.
w obcych miastach głębiej patrzymy domom w oczy
nawet zasypane śniegiem śledzą czy nie uciekniemy za wcześnie
bo nie wypada nie poznać plaż i nie przejść najdłuższym mostem
kto umie zachwycać się życiem będzie oddychać powietrzem
miejsc które pozwalają się dotknąć jak oswojone zwierzęta
tylko czas zawraca po starych śladach
bawi się w białe noce i czarne myśli
własnym kalendarzom oszczędza kartki
lub wyrywa z korzeniami uschnięte dni
blisko domu między przystankiem a furtką nie pamiętamy deszczu
szybciej niż myśl o zaciśniętych powiekach gramy w ciuciubabkę
ze wszystkim co w ciągu kilku sekund można nazwać po imieniu
nie ma czasu więcej niż naciśnięcie klamki i zaparzenie herbaty
bezdotykowo jak dzicy uciekamy przed sobą
II.
minuty nie chcą się mnożyć – bezpłodne
nie zaznają jedności z ostatnią godziną
czas w rozsypce wykradany przez kukułki
podrzuca chrome dzieci w puste kieszenie
brakuje wszystkiego pomiędzy gdzie dom ma kształt gniazda
z pozytywką o dźwiękach lula baji stąd do świtu w kołyszących ramionach
bezpiecznie do nieskończoności absolutu płynącego ze źródła
na jednej tonacji zgrane w niezakłóconą całość
wrócą harmonię i naprawią skorodowane zębatki czasu
obudzeni w obcym mieście – skazani na jasność
wybieramy białe świty aby pisać wiersze
lajana, 14 października 2012
z jesiennych liści
wybierz tylko jeden
z rzeczy spraw i godzin
- szlachetne
czas przyrasta w sekundach
to marsz Julio
spada bluesem kiedy zapłaczesz
lajana, 12 maja 2012
już nam się nie wolno zielenić
a przecież by właśnie się chciało
wystrzelić pędami do góry
i pójść tak po prostu na całość!
Ref./trochę na przekór
z wiosny wirem
chcemy być tacy
sempervirens!
nie damy życiu
za wygraną
prosimy bis i ...
znów to samo!
czy wiosna czy koniec jesieni
świt z nocy przetarty pośpiesznie
dlaczego już nic nie wypada
w tym wieku to byłoby śmieszne!
Ref./trochę na przekór (...)
a przecież to nic specjalnego
zwyczajne się zbliża półwiecze
czy musi być takie dostojne
i czemu aż tyle wyrzeczeń?
Ref./trochę na przekór (...)
bywało już różnie to prawda
a kiedyś tak bardzo się chciało
mieć choćby te lat osiemnaście
i też wydawało się mało!
Ref./trochę na przekór (...)
nie pierwsi a inni za nami
powtórzą na pewno to samo
dopóki łapiemy powietrze
zielenić umiejmy się śmiało!
Ref./trochę na przekór
z wiosny wirem
chcemy być tacy
sempervirens!
i niech nam szczęścię się...
ukłoni
to przecież my
- zimozieloni!
Ref./trochę na przekór
z wiosny zrywem
chcemy być tacy
sempervivens!
nie damy życiu
za wygraną
prosimy bis i ...
znów to samo!
z archiwum ;)
mojej klasie na xxx-lecie matury.;)
lajana, 14 maja 2012
światło po drugiej stronie zgasiło lampę
dzień uciekł przez zbyt rzadki splot
bezszelestnie rozsypało się niezłapane w porę
zbyt ciężkie jak szklane kulki
znów puste dłonie ściskają nieporadność
a miało być dokończone z kropką na końcu
i uśmiechem zwycięzcy
jutro odblokuję stoper i kolejny raz
minuty ruszą na wolność podobne do skarabeuszy
w wędrówce słońca po niebie - święte
lajana, 17 maja 2012
proces łagodnienia balansuje
na linii brzegu kieliszka zaznacza ślad
usta jak opuszki palców
delikatne z niepowtarzalnym rysunkiem
trzeba zostawiać słowa na później
w zdaniach układają się w wiersze
można schować aby dojrzały
młode wino za bardzo pamięta
grona pijane słońcem
urojenia nowych doświadczeń
ściągają na dno w batyskafie
z dwóch półkul połączonych desperacją
dojrzewanie pragnieniem światła
stwarza smaki zgodnie z naturą
zawsze tak samo w czasie
spojrzenia zostają w treści
lajana, 4 września 2011
żart na jedwabnej nitce
pamięta słodycz morwy
chłód śpiący pod liśćmi
i ziemię spragnioną wody
jest pełny jak lato
i nigdy nie zostawia niedosytu
napina skórę gładko
ćwiczy usta bez braw
nagrody kawałkami nadziei
czekają w koszu na chwile
kiedy pozbędziemy się ciężaru
nigdy nie unosząc więcej
cienka kreska u podstawy błękitu
fatamorgana zawsze na widnokręgu
a o świetlikach co łaskoczą myśli
powiem bawią choć nie rozświetlają
pytasz czemu wciąż mam jedwab we włosach
na ustach w źrenicach i skórze
a ja tylko dotykam słów
ufne rozluźniają sznurówki
językiem ciepło częstują rozkoszą
na poważnie rozsypałoby się
tylko szlachetne spoiwo łączy
wysnuwam z ciebie
łaskoczę
lajana, 6 sierpnia 2012
teraz znaczą dwie strony
odmienione wchłonęły pył i wilgoć
w porostach na wzór skały
dostosowanie potrafi zamknąć oczy
odwrócić kierunki widzieć w ciemności
sycić zanim przyśni się pierwszy kęs
było za daleko
śmiech oderwany od przyczyny
rzucał się do gardła
trzeba wrócić boso jak najciszej
przepłynąć
rzeka miała smak
* biologia
lajana, 2 marca 2012
Patrzysz na mnie i zamilkłeś?
Wiem! Zawołasz zaraz: szylkret!
Odpowiadam wielobarwnie
- tu pasuję idealnie!
Bo ja jestem kot na szczęście,
dobrym ludziom w moim mieście
puszczę oczka dwa – zielone,
tylko stańcie pod balkonem!
lajana, 5 czerwca 2011
błogosławione niech będzie słońce
gdy grzeje kości upadłym aniołom
a tobie niech napełni dłonie
światłem byś rozdać mógł później
zgaszonym
jak lampy zawieszone nad stołem
niech się pochyli przy nieporadnym
topniejąc w litości tkliwym spojrzeniu
i zmarznąć nie da wątłym kwiatom
zbudzona ufność na jutro
rozjaśni
ciemność sokiem przesączy w obłędzie
zapomniane zostaną wieczory
przesłuchane już od deski do deski
wyszepczą bezlistne imiona
pędy wiotką nadzieją
oplotą
grzeszne anioły szare gołębie`
błogosławione niech będzie słońce
gdy grzeje kości upadłym aniołom (...)
lajana, 28 kwietnia 2012
lęki kiełkują w snach
marzenia piętrami gałęzi dosięgają nieba
natura przez widmo wsysa światło
czerń od spodu wysycha korzeniami
ubrani w cienką skórę i gęsty splot
przekonań szczepionych jak oczka pod korą
przemijamy lasem palonych za sobą ścieżek
pustych dziupli sów
którym echo pomieszało w głowach
a jednak nie ma w nas obłędu
każdy dzień wieczorem równamy pod źdźbło
niech lepiej nic nie kiełkuje
lajana, 28 czerwca 2011
tak łatwo umierasz?
nikt nie gasi światła
liść akacji musnął policzek
odruchowo mrużysz powieki i już
wpadasz na drzewo
drzazga w palcach igły z choinki
stłuczona po świętach bombka
rozbite kolano i oblany egzamin
wciąż pamiętam kapelusz
porwany przez wiatr
idę drugą stroną do przejścia
nad skrzyżowaniem naszych dróg
przeciwnie do wczoraj
nie tak łatwo kochać poziomki w mieście
lajana, 5 lipca 2011
w swetrze chociaż lato samo powinno
wiedzieć jak przylegać do skóry wieczorem
przyprawionym cykadami
po zachodniej stronie niebo umazało się szminką
babcia powiesiła lusterko nad komodą
w niebieskiej ramce chłód uśmiechu poważniał
nie dodawał lat bo czas zastygał za progiem
drewniane meble pachniały cedrem
czarne łóżko na którym umarł dziadek milczało
przykryte niedotykalne zapomniało miękkość
ból wrósł w żebra lat
jeszcze piec ożywał błękitem kafli gdy czekał na kota
już po polowaniu zamykał się spichlerz zdobioną przedsienią
takiej ciszy nigdy nie było nad ziemią
makom opadały głowy w ogrodzie
zasiany spokój usypiał ryby w stawie
a klekot bociani pękał dysonansem
od bosych stóp przychodziło łaskotanie traw w sadzie
zgubione jabłko nie wracało w objęcia
gałęziom dojrzewała obfitość
pszczołom ciążył miód
a wszystko w jednym obrazie ruchomo
zaciągnięte pędzlem przez mistrza bezimiennie
odszedł zabierając paletę i farby
najboleśniej dotyka gwóźdź
malowidła w mocnych ramach muszą się trzymać
ściany domu mają dwa oblicza
na zewnątrz w słońcu i cieniach
wnętrze wypełniamy sami
babcia cerowała stare swetry
lajana, 3 lipca 2011
zostaw mi tę miłość na podwieczorek
przylecą zapracowane owady
zmęczone dniem stracą orientację
wtedy wyciągniemy dłonie
jak mapy ukrytych lądów
zasłuchane w tembr imion
rozpoczną balet zrzucą pancerze
rozbrojone miękko urzekną kolorem
w stare ramy wleje się obraz
lajana, 18 sierpnia 2011
rozmowy obrastały w słoje
na grubość zmierzyły lata
godzinami malowane wachlarze
napinały paliczki w odległości milisekund
słowa stawały się pełne dobrze odkarmione
zacieniały grządki
zatrzymana rosa zachłystywała owady
poruszające turbiny
wszystkie zależności nieruchomiały
pod powiekami mędrca
horyzont załamywał się regularnie
wciąż chcemy na wolność
jak uciekinierzy snujemy plany
marzenie o niezamkniętej furtce
locie trzmiela nad łąkami bez wiatru
cerowane żagle rwą osnowę
zdanie po zdaniu ginie wątek
zastyga żywica w słojach
urwane słowa grzęzną w gardłach
trzyma nas miejsce
ma wymiary umysłu i geometrię
milczymy uwięzieni
lajana, 6 maja 2013
południowy cień zapisany pierwszą zielenią
a w Tokio wiśniowe drzewa rozsypały się w kwiatach
widziałaś jak mirabelki gubią płatki na skwerze
spóźnione pociągi oswajają dworce
perony w tym samym miejscu
posłuszne ciężarem pośpiesznie biegnących stóp
przed laty mogło brakować kilku sekund
spotkania zdarzają się losowo
jak awers i rewers upuszczonej monety
jednak ulotność nie skąpi piękna
zbiera chwile i odradza w kwiatach
drzewa mają imiona a kiedy platany zwijają kawałki kory
mówisz że straszą
cieszysz się świeżym sokiem i spokojem gołębi
chociaż dusze poległych wojowników wracają
porządek układa kompozycje
roztarty liść niedźwiedziego czosnku szlachetnieje
czas rozpisany w zaczętych opowieściach
hotelowy zegar zagubił się w innej stolicy
nawet ekspresy nie śpieszyły z rozkładem
magnolia jak zawsze miała na imię
Anna
lajana, 2 sierpnia 2011
wciąż widzę na drodze do szczęścia strach
potargany przez cztery wiatry
z odwróconym uśmiechem
półpełny słonecznik wyłuskany przez wróble
na miarę drobiny której serce czuć mocniej
niż całą istotę
a ręce pamiętają dotyki
niespotkania gubione w pośpiechu
bolą jak reumatyzm od stawu do rzeki
miedzą lat dzielonych na sen i pracę
łapię powietrze głębokie do dna
oddech cenniejszy niż wspominanie
godzin w oczkach domina pasujących
na przymrużenie powieki warunkowo
za brakujące kostki cukru zimne pocałunki
bo lato nie każdego roku
hojnie wylewało na łąki kaczeńce
tylko storczykom plamiło liście znacząc
inność natury rozpoznawalnie
gubiło klucze dzikim gęsiom
każdy szczegół precyzyjnie zastygł
w miejscu dotknięcia ślad za śladem
wszystko rozpięte w ramach
strach pośrodku w znajomym szaliku
w prawym dolnym rogu podpisuję się
pod życiem
lajana, 27 lipca 2011
suche gałęzie dłoni nie kwitną
deszczem pęcznieje kora
łuszczy w słońcu papirusy
zapisanych tajemnic
martwe mumie słów
tylko ślady po liściach
oczy pod spuchniętymi powiekami
tężeją w słojach lat
od korzeni na ślepo krecie korytarze
wiodą donikąd
lajana, 13 lipca 2011
nie ma się co dziwić zmęczenie nie pamięta
za plecami zwijają się obrazki szybką kreską
pociągnięte po płaszczyźnie karykatury
z uśmiechami wywiniętymi na drugą stronę
największa wyspa to ślad po kubku
popołudniowa kawa pachnie inaczej
mocniej rozbudza wyobraźnię bardziej na zachód
spada za linie horyzontu odległych miast
tępo śledzi lot chrabąszczy kołysząc w rytmie
pulsu słyszalnego pod czaszką jak tropikalna burza
ołowiany przycisk wgniata ułatwiając zadanie grawitacji
na dowód że nie lata się po zmroku
wciąż nic nowego w pogodzie
wczorajsze prognozy nie wygasają niczym śpiący wulkan
projekty projekcje przepowiednie
ubierane w nieskończone ciągi cyfr
skorupa z całym brzemieniem żywej obecności
zmywalna na zewnątrz w środku jak Puszka Pandory
z zatrzaśniętą nadzieją przycięte palce zsiniały
od wysiłku zmęczenie otumania stygnie gorliwość
i nie chce pamiętać zanurzając się pod wypukłość
pełnego kieliszka zapadniętej niecki dna
spaceruje po Parku Pinokia z zakatarzonym nosem
i nie wiem czy ja na jego grzbiecie czy ono na moim
lajana, 25 lutego 2012
spokój przychodzi z twoim głosem
powraca światło
- napowietrza jak staw
umierający dusznym nieruchomym latem
dwie strony rzeczy dotykają brzegami
wszystkie czernie i biele
konkurują w półcieniach
aby zostawiać w niedosycie
na zawsze czyli do końca i dalej
ukojenie jednej chwili
budzi hordy następnych
głodnych niczym pisklęta
walka z czasem zamienia się w turniej
o puchar w którym został ostatni łyk
a gdyby tak ze spokojem
nad rzekę – wypatrzeć kręgi na wodzie
wierzyć że kiedy dotrą do brzegów
połączą na zawsze w jeden
lajana, 23 października 2011
tylko muskam ocieram połą płaszcza
życie na spacerze wyrywa się ze smyczy
wiara w wiernego psa zależy od rasy
mieszańce czasem nie zakwitają
owoców do jesieni trudno wypatrywać
wysysane soki bolą w kapilarach
z wiatrem przypomina taniec
hipnotyzuje zabiera w trans
białe z czarnym wirując szarzeje
siła przyłożona do zdarzeń zachowuje prawa
fizyka rozciąga się poza kwanty
ale gwiazdy wciąż przypominają zabawki
nad łóżeczkiem dziecka
lajana, 11 czerwca 2012
uciekam za ścianę
jednak nadal słyszę hałas biesiady marionetek
słowa dolatują na własnych skrzydłach
tłoczą się blisko w pragnieniu zrozumienia
każde wyszarpuje treść
wypełnia znaczenia
pozwala tworzyć
* tekst poprawiony o znaczenia, przepraszam GLC, że podobnie odczułam nić... życia :* (chociaż Ariadna była przed nami ;)
lajana, 28 czerwca 2012
przykręcam niewidoczną śrubkę
w środku mechanizmu
dociskam - płynie świt
z każdą dziesiątką minut
dalej od brzegu
już tylko punkt
zostaje fragment
postrzępiony przekornie jak czupryna
wesołego mandryla
później składam kropkę do kropki
nie do śmiechu
kolekcja reklam wizytówek
zapisków na przypadkowych fiszkach
błogi prysznic - krople
urywek drzemki rąbek koca
figiel z kotem
sklejają się pod powiekami
wszystkie jak
martwa natura z plecionym krzesłem
lajana, 27 maja 2012
nieustanne rozbijanie muru
aby kolejny raz przysiąść
w niemocy nawet słowa tracą
wartość spada blakną znaczenia
chce się wyć zwyczajnie
niekoniecznie do księżyca
może być lampa w oknie
naprzeciwko nie zaciągnęli zasłon
rankiem światło przejdzie przez pokój
wczorajszy kurz w słońcu wygląda szlachetnie
moc potęguje zapach kawy
może tym razem się uda
z bluszczem
poza tym ściany posiadają drzwi
lajana, 4 sierpnia 2011
czy dawny czas ma jeszcze znaczenia
w kawałku gliny wyjętym z pieca
kształt formy wypalony i kruchy
stały z każdą rysą zastygłym wzorem
u kresu napełni się popiołem
dni zmurszałych szybciej lub wolniej
zawieruszonych i wyrytych w pamięci
w jednym naczyniu czarne z białym
dopóki trzymam w dłoniach
między uwagą a nieostrożnością
dostrzegam zdobienia
z natchnień i tęsknot kwitną desenie
tyle razy w podróży niezgrabnych walizkach
w pogodę na którą i psa nie wypuścisz
sklejone pęknięcia odbudowane odpryski
jak odebrać znaczenia
przeszłego czasu już nie ma
a taki wyraźny
lajana, 1 sierpnia 2011
teraz dłonie opieram o niewidzialne ściany
muszę sobie je wyobrazić takie ćwiczenie
działam siłą której tak naprawdę nie posiadam
nie ma więc nic tylko wiatrak z rąk
środek polany narysowałeś między strumieniem
a wodospadem poza który już nie sięgniemy wzrokiem
większość składanych obrazów mamy na własność
kolekcje limitowane z logo naszych imion
sennie wiedziesz mnie tam dokąd chcesz
i można mruczeć monosylabami na różnych tonacjach
dobrze jest mieć kawałek przestrzeni za drzwiami
z drewna o uśmiechniętych sękach
wszędzie gdzie nas nie ma zostawiamy cząstkę
niespełnień wyrażonych myślą w czasie
którego nie dolicza się do dnia urodzin
zostaje w podarunku bez zobowiązań
z lekkim bagażem można unieść się wyżej
wpiąć w chmury i opłynąć świat przez wnętrza zegarów
podróże między fantazją a wytchnieniem
poruszają soki a krew nie zastyga
widzisz jak zręcznie przesuwam ściany na twojej polanie
jesteśmy ponad i to nas niesie
lajana, 21 czerwca 2011
wiara ciągle w skarpetkach małymi stópkami
wbiega do piaskownicy z łopatką i żółwiem
zadrapane oczko nie boli chociaż zmienia spojrzenie
taka mlecznozęba na policzkach ślady lizaka
próbuje posadzić zerwane stokrotki
w piaszczystej pustyni z górami dumnych babek
myśląc pszenicznie jak ten warkocz ze zgubioną kokardą
można wychwycić jeszcze kilka niezauważalnych faktów
chociażby las za duży o mech i kubeczki jagód pełne
po brzegi ust aż do czerni na języku
a nie myśląc można pogrążyć morze ślepe na latarnie
nie złapać wiatru i zmienić kurs oddechu
potknąć o beczki soli i nie próbować dna ze słabości
niedokarmić do wyczerpania
głodna wiara boso idzie przez świat
lajana, 9 czerwca 2011
smakowane po połowie
wata z cukru winogrona
zapach skórki pomarańczy
pod paznokciem drzazga
niewidocznie tkwi ze słów
niemych znaczeń
lajana, 28 sierpnia 2011
ukryty w gardle niemy krzyk poprzez pokoje myśli
nadchodzi noc kolejny sen raz jeszcze coś się przyśni
dziś właśnie teraz jestem tu a wczoraj mnie nie było
ktoś znowu przeszedł przez te drzwi nienawiść znał
i miłość...*
krzyk nie rodzi się sam
wyrwany z wnętrza rozsypuje powietrze
fragmenty wpadają na siebie
rozdzielają dalej nieskończenie
w przestrzeni kolejne ziarna obrosną
jak zasiedlane planety, wzbudzą życie
a było tylko spóźnienie
zegarki pulsowały, rumieńce na tarczy
w rozbiciu na ułamki, nierówno
obudziły minuty
moje zaczęły się po twoich
czas okulał cierpiąc na rozdwojenie wskazówek
biegł przed siebie na ślepo
po nierównym, stabilizacja staje się względna
jak wszystko w uniwersum
wilczy skowyt wszyty w świadomość
ujarzmiony pozornie udaje jagnię
jeśli nie wyrwie się krzykiem
udławi we wnętrzu
wszystko jest względne w czasie
*fragment niepublikowanej piosenki autorki
lajana, 4 października 2011
równoważę niesenność
doba obustronnie zapełnia się światłem i cieniem
słychać szum wiatru
noc bezkarnie szarpie drzewom ramiona
wystawia na próbę siłę przetrwania
liść po liściu oczyszcza wczorajsze
jak naczynie pod strumieniem wody
wracam pierwotny blask siłą błogosławieństw
usta zostają wierne
pierwszy uśmiech zapisany w gwiazdach
będzie chronić do końca
śmierć nie jest zgodą na ucieczkę
podróż po drugiej stronie śni się
wędrowcom
lajana, 8 października 2011
piszemy na cztery ręce
za rzeką noc zawiesza płaszcz na sosnach
księżyc wplątał się w chmurę ponad dachami
sowy na dzień dobry składają wiersze
z wieczoru między brzegiem a brzegiem
snuje się opowieść
wraca pierwsze z prostych sylab
jak herbata z chińczykami na zmęczenie
smakuje kostką cukru zapamiętaną w kryształach
miejsca coraz wyraźniejsze
tworzą mapy porywają na grzbietach wspomnień
niczym dzikie rumaki przekwitłych łąk
opowiadają śpiew skowronka o świcie
chłód północy studzi południe
napar traci ciepło wzmaga gorycz
tylko kąciki ust rozpalają słowa
w słodkim syropie ukołysane płatki
śnią pełne kwiaty
nie pozwalamy płakać życiu
serce porusza grzechotką
po jedną kroplę (u)śmiechu
warto otworzyć wnętrze
Przyjacielowi zza rzeki
lajana, 17 lipca 2011
miasto wpada oknem pełną piersią wiatru
dzieli nas kropla tego co się nie zdarzyło
higroskopijnie przylega dwustronnie
z zimą na wierzchu latem pod spodem
dmuchamy chociaż ledwie ogrzane
nie parzy parą ulotne uderza w sufit
przekomarza się z cieniem paproci
plącze jak nasze słowa w słupki
krzyżykami ceruje puste
dni dodają się ujmując życie - inna matematyka
równoległa do znanych algorytmów
stosowana z rosnącym rachunkiem błędu
usprawiedliwi każde załamanie przestrzeni
nic nie jest pewne dopóki się nie spełni
i jeśli dzieli kropla tak mocno przylegając
łączy przeźroczyście milionami
niewidzialnych cząsteczek
woda to życie a słowa unosi wiatr
lajana, 26 października 2011
taki porządek w kalendarzu
już nawet mysz się nie przeciśnie
każdy dostanie swój scenariusz
lepiej lub gorzej – jakoś wyjdzie
rozkład przylotów i odlotów
ptasich koncertów pod drzewami
w nieplanowaną kiedyś podróż
może tak byśmy się wybrali
zdania się kładą w wielodźwiękach
i przekładają na znaczenia
wystarczy słuchać szeptu serca
wiosną się z trawą – zazieleniać
a miejsca w których nas nie było
wpiszą na listę miłych gości
i niech podadzą dobre wino
kiedy zakwitną miodne łąki
mysz zdąży wyspać się pod liściem
czas zgubi daty w kalendarzach
i tylko wyjść na spacer z życiem
wszystko się samo poukłada
* zaleca się: nie czytać, proponuje się nucić ;-)
lajana, 9 lipca 2011
przed deszczem uwalniasz jaskółki
tracą rozum w tańcu kółkami wokół pustki podwórza
spragnione szaleństwa w sobie widocznym celu
bez poczucia czasu do pierwszego błysku
który rozerwie niebo milczysz
włączasz muzykę na cebry wody pod rynnami
później uśmiechem nad miastem przez pryzmat
przerzucasz światło aby wabić w wielokolory
pole słoneczników zasilasz drobinami ciepła
na złoto rozmienione piaskami czesanymi falą
wód w których pozwalasz mieszkać rybom bez głosu
koralom bursztynom perłom rozkazujesz służyć
w klejnotach kryjesz się nierozpoznany
nawet tam gdzie ciemność zaciera źrenice
latawce wpatrzone w chmury puszczasz swobodnie
wiatru nie szczędząc na skalnej półce cieszysz widokiem
w dole zasypiają miasta do świtu dasz im gwiazdy
harmonią świateł rozbudzą wyobraźnię poetom
dzieciom na baśnie zamienią dotyk matczynej dłoni
wszędzie tej samej chwili strzeżesz niewidoczny
spotkałam cię przed burzą
byłam jaskółką
lajana, 22 czerwca 2011
dziś wyśpię się za nasze pustynie
w niezgranym czasie na głosy
między planetą snu i przebudzenia
w dłoniach na wielkość porcji ryżu
którą można nakarmić niespełnienie
marzeń o nasyceniu
szklanka do połowy i od
podobnie załamuje światło
nie zapamiętam czy zgasło
pragnienie
lajana, 24 sierpnia 2011
popijamy po łyżeczce
łyk za łykiem każdy dzień
wspominając wszystkie zwierzęta
w których sierści zanurzaliśmy
dziecięce dłonie
spacery po łąkach
cofamy przez wczesne fiołki
raniąc się ostem do krwi
ból ma smak
pierwszy zapamiętuje się
jak matryca przykłada kolejne
badanie wartości nowego
skrzywione na zawsze
więc cię oswajam coraz śmielej
zawłaszczam przywieram
po całości od dłoni dalej
językiem słowem powietrzem
przeczuwasz mnie mocniej
rozluźniam pięści
w pomruki błogości
na wszystkie sposoby nazywam
ukochanie
lajana, 8 września 2011
chrzestna wróżka
zawiodła
jakby nie było ciała
przechodzę zawsze obok
wymijam ostrza krawędzi
czując szóstym zmysłem
miejsca są miękkie
zapadają się jak pułapki
w pokryciu rozbrykanych mchów
mimowolnie grzęzną przekonania
powietrze wciąga
odwrotność wygląda na żart
bo zamiast wdychać
wydychane życie niezależnie
stwarza własne
niepodkuta pamięć kuleje
skręca z drogi traci głowę
na podobieństwo szaleńca
ryzykuje
paść się czy odmawiać
gdy i tak nie dają
lepiej nie czuć
gdy zabrakło tożsamości
lajana, 10 lipca 2011
tygodnie - katarynki dnia
lata jak papugi odtwarzają sezony
tylko kurz dodaje ciężkości dyskretnie
gdyby ważyć przeszłość tłuścieje pełnią
nawet w nowiu choć niewidocznie
dokładają się pragnienia na podniebieniach
zapisują smaki kompozycje mikstury
konfiguracje podobne i odmienne
przylegają lub bolą
a wszystko złożone w całość misternie
niczym japoński wachlarz z kwiatem wiśni
w dłoni zostaje rozpiętość tajemnicy
artysty idealnego wzoru i odcieni
jeden dzień daje się zebrać w garść
jutro przejdzie z innymi zostawiając odbicie
obrazu w źrenicach na dnie poskładane repliki
zarosną w pośpiechu jak łąki za rzeką niczyje od lat
kromkami chleba milczy przy kolacji
dotyka solą i łagodzi masłem
mieliśmy opowiedzieć minioną dobę
zegar przełknął czas ze starego samowara
syciły nas winogrona w oczach
wieczność złożona z mozaiki
lajana, 18 czerwca 2011
rankiem cisza łączy ogród w całość
jak łyżeczką do masła wygładza liściom strach
po nocy pozostają zmarszczki zastygłe lęki
przymrożone w zagłębieniach bezruchu pajęczych sieci
wtedy zabieram cię na spacer boso
dłońmi zasłaniam oczy na chwilę zatrzymuję wschód
kiedy słońce wybija się z horyzontu
szeptem otwieram raj za najcichszą jabłonią
ożywa sokiem pulsuje rytmicznie
braterstwo niewidocznie dokarmia
błękitnieje w tęczówkach topiąc źrenice
skupiają miejsca precyzyjną migawką
zapisane pocztówki znaczkiem puszczają kolor
pod palcami zostawiamy ślady nakładamy linie
niepowtarzalność piętnuje
jak naczynia napełniane deszczem
budzimy się melodią
lajana, 23 czerwca 2011
czas wybiera miejsca na zamyślenia
pod płatkiem zdmuchniętym przez wiatr
chowa kształtne dłonie szukając tajemnicy sadu
kwitnienia owocowania i zbiorów
ze słów gromadzi esencję wonności zabiera do niewoli
w wielkim domu spędza godziny przy fortepianie
komponując kalendarze nieprzypadków
okoliczności krzyżują się między sobą
nowe gatunki motyli testują załamanie światła
noc zabiera ćmy w zakamarki na przesłuchania
bez odpowiedzi dlaczego co wieczór gaśnie horyzont
odwróconą do ściany pastelą
jedna kropla rosy ratuje życie spragnionym owadom
rozkłada skrzydła napięte jak smyczki gotowe do gry
w światłocień na czas między zamyśleniem a podmuchem wiatru
kolejne kwitnienie
(wiersz dedykowany Poecie po drugiej stronie rzeki)
lajana, 7 września 2011
pędzi przez miasto ciężkie niebo
nisko nad głową kradnie myśli
cienie od wczoraj kroki śledzą
i wiatr za rogiem zaczął wyścig
słońce się skrywa i uwodzi
weź mnie za rękę chcę mieć pewność
życie na szczęście rzuci grosik
zanim nam serca się posrebrzą
ciepłem przenika dobre słowo
grzeje jak koty na ogrodzie
lato ubrane za ubogo
wciąż rozpalamy w sobie ogień
w ślepym zaułku stanął zegar
ławki na których nikt nie siada
w starej komodzie pęka heban
a czas się zbudził i odradza
biegnijmy miastem w stronę rzeki
zasłuchać w wierzby i topole
niejedne drzwi już się zamknęły
a nasze światło dalej płonie
ciężar nad głową stygnie w chmurach
na śniegi zbierze się przed zimą
a wiatr przed burzą się rozhula
bez niego czas by nie popłynął
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis