Marzena Przekwas-Siemiątkowska | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (33) Wydarzenia (1) Forum (2) Książki (10) Poezja (182) Proza (20) Pocztówka poetycka (4) Dziennik (5) |
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 lutego 2014
kobiety odchodzą z deszczem
obcisłe koszule opinają złości
w papierowych kącikach ust gałązki oliwne
sugerują ląd pościeli u stóp
najbliżej do grzechu
obcy mężczyźni zacierają ręce
chciałbym zobaczyć trwogę
większą od tej którą noszę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 2 maja 2015
na początku sierpnia
babcia Marianna wiązała snopki
z czasem twardniała jej skóra na palcach
wszystko szło sprawnie
dziadek żął pszenicę
chyłkiem zerkając na babciną sukienkę
ta raz po raz rozchylała się na piersiach
burki z pobliskiej wsi z wywieszonymi jęzorami
siadały na skraju drogi
gdzie po południu kładł się cień
ciocia Klara dowoziła żur i kompot z czerwonych jabłek
czasami jeszcze ciasto drożdżowe zawinięte w lniane płótno
wieczorami grajek bez nogi fałszował zielone wzgórza nad Soliną
tymczasem na osobności Marianna i Stach liczyli snopki w stodole
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 maja 2015
Prosto przed siebie nie można zajść bardzo daleko (…).
Antoine de Saint-Exupéry
niby dłonie moje ale uścisk słabszy
znam swoje miejsce w tym odrętwiałym szeregu
metalowych ptaszysk
czasem zapominam się
podczas zabawy ze słońcem
przepuszczam przez palce
inni już dawno napchali się chlebem
silni z pękatymi brzuchami
mierzwią pióra
kiedy nikt nie widzi próbuję skrzydła
nisko nad ziemią
łopocę
bez jadła od miesięcy więc lekka
fantazjuję wolność
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 maja 2015
przyszło mi na kolanach
dopinać walizkę
żeby za dnia złapać parasol na księżyc
w kieszeniach miododajny anyż
by posilać się w locie
tam wysoko mieszka dziadek i córka
całe noce zaganiają witką gęsi do szopki
przed złym wilkiem chyba
zabrałam dla nich ciepłe swetry
babcia nie darowałyby mi zapomilastwa
na osobnej chmurze Janusz
struga wariata że on tylko chwilę zabawi
bracia mu wyrośli
mocuję się z kapslem różowej oranżady
piliśmy ją razem
kiedy najmłodsza Monika szła do komunii
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 grudnia 2015
Kto poluje jest polowany
Pascal Quignard
mimowolne bazgranie tła budzi
wtórny lęk ciasnego przejścia
trawimy obrazy stół krzesło łóżko
wypieranie pożądania nieudane
natrętne światło rozwiera ciszę
ściana po ścianie
do palącego wnętrza
unosimy wyżej głowy jakbyśmy
podskórnie przeczuwali
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 października 2020
w piekle twoich rąk
mnożą się bezskrzydłe motyle
każesz mi patrzeć jak umierają z głodu
zaszywam te chwile w ciele
by sąsiedzi spali spokojnie
na półpiętrze biorę kilka głębszych wdechów
tłumaczę przerwy kontuzją kolana
tancerzom na linie zdarza się
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 stycznia 2021
„Dziecko kochających się rodziców jest sierotą”.
Z listu Stevensona do Fanny Sirvell
troi się obecność ojca w matce
kobieta zachodzi raz czerwienią potem czernią
jakby tylko głowę trzymała w cieniu
kolana wystawione do słońca
przy uchylonych drzwiach Staś
nabrał życiowej mądrości
chciał biec z pięściami ale
kiedyś przegrał z tatą na rękę
wieczorem za stawianie oporu
zrobią z niego wariata
wymyślą depresję
powiedzą
rozpuszczony jak dziadowski bicz
i tak nie pocałuję mamy na dobranoc
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 2 grudnia 2015
mamy ten przywilej tato
prognozowania pogody na najbliższe zbiory
oraz wyliczania wisielców w wietrzne dni
rzepak zawiązuje łuszczyny
pierwsze żniwa za chwilę
i rocznica śmierci dziadka
napełniamy wóz lucerną
szare króliki
nie przesypiają głodu jak dzieci
w zagajniku dojrzewają późne truskawki
babcia mnie nie poznaje
chociaż podchodzę blisko
mamy ten przywilej tato
że jemy chleb ze smalcem
i tak jak teraz rozmawiamy w progu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 listopada 2015
…bo deszcz --- to tylko deszcz…
Jan Twardowski
rozpisujemy na głosy
deszcz i klucze miętowych parasolek
godziny nadstawiają dzioby pod rynny
podrażnione ciszą
chrypią o ostatkach
zapożyczonych nadziejach
odgrzewamy pościel
do efektu zmęczenia i nadmiaru
niedomknięte okna znowu próbują zejść
po zasłonach na bruk
przy kuchennym stole
samotności polewają w kubełkowe liście
nie jestem pewna
może podlewają korzenie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 sierpnia 2016
północny wiatr niesie długie cienie
zaplata je na nadgarstkach
ból dryfuje od prawej do lewej ręki
ugniatając skórę na piersiach
przygotowane miejsce na sen
za oknem
po bluszczu wspinają się szczury
mrużąc oczy kołyszę strachy
niech biorą całą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 listopada 2015
Gdy po wszystkich była egzaminach
Josif Brodski
jesteśmy za starzy aby kochać się na boku
spotkania w lasku za szkołą
na dodatkowej matematyce czy wuefie
winniśmy mieć za sobą
jak dzwony taliowane w pasie rozszerzane u dołu
jaskrawe od kwiatów i materiału kiepskiej jakości
tamtego dnia stary profesor historii
przygotował dziesięć pytań o bitwę pod Grunwaldem
ukradłem babci najlepszy koc przedwojenny
podglądaliśmy jak mrówki powoli równo
niosły jeżynę do mrowiska
dzisiaj wnuczek mi powiedział że nie pójdzie na wagary
bo to za daleko i bolą go nogi
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 listopada 2015
rozpoznaję ciszę z daleka
karminowe usta opadają raz prawym raz lewym kącikiem
wydłużanie ostatnich głosek jak przy pierwszopiątkowej spowiedzi
czego tu żałować
ciepłej wódki w zasłanym łóżku
sąsiadów pod psem
walczą z sumieniem po każdej masturbacji
nie to co ja
układam kołdrę pomiędzy zaciskam uda
za oknem pijak ociera się o latarnię
wyznaje dozgonną wierność
a przynajmniej do rana
trochę jak Alladyn próbuje wydostać Dżina
w końcu przeznaczenie nawołuje go z okna
jeszcze zostało na łyk
chcesz
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 8 maja 2015
podglądam przez kuchenny lufcik
wspólny obiad sąsiadów
u mnie zasłony poszarpane przez koty
rzucają się do okien jakby tam coś czekało
kurz dziobem tnie równo grzbiety dzienników
kiedy on się zbliża
gwałcę mężczyzn w mojej głowie
przyciskając do siebie
odtwarzam skurcze
szczypie jak pierwsze targnięcie na los
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 listopada 2015
Nigdy jeszcze nie rósł taki krzyk
Przez sufity w głuche okna nieba
Teraz słyszą wszyscy Jestem dziś
Z Twojej łaski prawdziwa kobieta
Wojaczek
dziewczynka odsyłana do kąta
przez okno składziku na drewno widziała pałki wodne
przywoływała je kiedy pchał w nią łapy
czasem przez wypaczone deski
dobiegała ją orkiestra pszenicznych kłosów
przed snem
łopotała nienawiść do dotykanego ciała
jakby w miednicy a może pod pępkiem
ktoś zatrzasnął skrzydła nieodpowiednie do wieku
dla uspokojenia w żadnym razie pamięci
rysowała paznokciem po skórze
otwarte i zamknięte kreski trochę kremowe trochę białe
przypominają o głodzie
dziś zamknęli serce trzeba próbować jutro
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 czerwca 2016
w warkoczach śpią cmentarze czesane
babcinymi palcami
od mrozu pękają
okna za wysokie żeby wyskoczyć
za późne na słońce
straszą
nieczynne kominy pełne gniazd
uwitych z urwanych guzików
nadzieje przytrzasnęły palce szufladą
chwieją się w posadach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 listopada 2017
wielki płacz
małych ludzi
spłoszyłam wróble
wyjadały kurom ziarno
przybłąkany czarno-biały kot
zginie pod kołami jak wszystkie
ostatni taniec
odmówiłam sąsiadowi
aby być zasuwam powieki
słuchanie jest pstryczkiem dla wyobraźni
a intensywność światła zależy od mocy żarówki
mam czarną sukienkę i rajstopy bez wzoru
mienią się w mroku
pójdę przodem
lekarze mówią że niepotrzebnie się zadręczam
kiedy co noc próbuję dotknąć rączek
ale w brzuchu przesuwają się tylko leki
zwężam suknię i płaczę
piersi jeszcze nabrzmiałe
rozmawiamy o ściętych hortensjach
zachłannym miejsca bzie
byle ominąć różowe buciki
i spakowaną do szpitala torbę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 8 marca 2017
na poddaszu z palców nie palę światła
po omacku rozbieram się z rzęs
gapie pająki rozgościły się
jakby miały nadzieje na kawałek piersi
lub kolano
a ja
nigdy tak dotkliwie nie byłam tutaj
utykam na jedną nogę
druga w czarnych rajstopach
jak sen tylko w połowie wyśniony
gdzie diabły w kątach siorbią marazm
lęk i podniecenie usta w usta
nad pępkiem chłód
pozycja ani umierać ani rodzić
w sam raz na ten niż
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 1 marca 2017
lekceważąc
trzaski sosnowego zagajnika i niskie loty jaskółek
doniosę do domu antałek od dziadków
tupanie nogą w sieni pomniejsza strach
pod długą nieobecność myszy dobrane w pary
przy każdym szeleście stają na baczność
oswajanie nowych pająków trwa tymczasem
szklanki wymykają się z rąk
kożuch od niechcenia rzucony na hak
czas upiec wcześniej sprawione zające
sama zagęszczona strawa na niewiele się zda
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 14 lutego 2017
Nad ranem, usiądę z kawą na huśtawce w ogrodzie i będę nasłuchiwała szczekania psów, z pobliskich domostw.
potrzebne plasterki z tych zwykłych
niepowlekane złotą nitką
na osiadającą nocą mgłę kiedy wiozę małej do szpitala rosół
mała ma niemodnie długi nos zbyt bladą cerę i nie akcentuje
sąsiedzi wiedzą że krzyczy przez sen
plasterki które utrzymują kąciki ust jak do uśmiechu
wszak trzeba palić światło we wnętrzach ciasnych tętnic
kreśli w myślach esy floresy od muru do łuku od łuku do bramy
od bramy do ulic Klimka potem Kościuszki
brak wolnych miejsc
plasterki by gwiazdę przytwierdzić do nieba
zasypia w małym łóżku w dużej ciemnej sali
gdzieś tam uczy się wypalania traw by przygotować grunt
plasterki na niedomknięte powieki
bo nie wiem co ścierać najpierw
rozlaną zupę czy łzy
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 lutego 2017
na obrzeżach szklanki wiją się języki
pełzają w ciasną przestrzeń
zlizując miejsca wyszczerbione
przechylił głowę niebezpiecznie
potrzeba odrzucenia skorupy
odgryzienia ogona
by wyraźniej posmakować
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 stycznia 2017
broń mnie dziecko
przed podniesionym głosem i szybką ręką
zapal lampkę
nim lęki rozdziawią paszcze
a cienie nad tobą ślinić się będą
broń mnie dziecko
przed zbyt głębokim snem
kiedy rozpamiętujesz hałas
mam szare usta
umieram momentami
broń mnie dziecko
przed lekarzami
pierwszego i ostatniego kontaktu
wypytują czy w domu wszystko w porządku
wiem
uczyłam cię kochanie
nie kłam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 lipca 2018
„Czy zdołasz nas nauczyć, że są krzywdy inne
prócz naszej?”
Karol Wojtyła
nie myślę o rękach czy nogach
a impulsie by podeprzeć się i znowu wstać
nie myślę o smutku
a złamanych paznokciach wbitych w ścianę
nie myślę o zalanym przez deszcz mieszkaniu
a spaniu w kącie pomimo własnego łóżka
mówię o strachu który bez konwenansów
urządził się w głowie małej dziewczynki
jest z nią krok w krok
kiedy
pochyla się i sznuruje trzewiki
gra w klasy i nikt nie woła na obiad
ojciec w Barze u Henia przepija ich wspólne śniadania
i ta tęsknota
kiedy tata Ani i Stasi bierze je na ręce a ona może popatrzeć
i moja matka
co straciła trójkę dzieci
z żalu poszła w obce pokoje
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 sierpnia 2018
Dla prawdy przekonania są niebezpieczniejsze od kłamstw.
Nietzsche
matka mówiła że tamta dziewucha
rozkładała szybciej nogi niż ręce
z bojaźni bożej dawała gospodarzowi
rosół w soboty i uda w niedziele
matka mówiła że przez pisanie
ląduje się w rynsztoku
a już na pewno umiera z głodu
kiedy przychodziła udawałam że śpię
matka mówiła że do bycia świętymi
zawsze las rąk
a tak trudno znaleźć człowieka
matka mówiła że depresja jest dla leniwych
teraz odwiedzamy ją w szpitalu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 października 2016
„Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.”
Armand Jean Richelieu
samotność wyręcza się płaskim brzuchem
i ciągłym znoszeniem wyobrażonego ciężaru
w górę a potem w dół
to jak podążać za obcym zapachem
kiedy własny ogon podkłada się pod łapy
jesteś goniony i gonisz
za wysokie progi
małe dzieci wybijają stałe zęby
co zbyło kobietom wturlało się pod schody
przechodzimy nad tym ostrożnie do porządku dziennego
prosta zabawa dla małych panien z niedobrych domów
głód lżejszy niż sumienie
miała wykonać rysunek bioder
potrzebowała do tego matki
co potrafi człowieka docenić
złapana za rękaw powtarza nieśmiertelne
niepotrzebnie na ciebie czekałam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 października 2016
Szybsze me dni niźli biegacz,
uciekają, nie zaznawszy szczęścia,
Hi 9,25.
mówienie do siebie zaraźliwe jak ziewanie
techniki zasłaniania ust są przeróżne
na unik czyli odchylamy głowę do tyłu
lub wpychamy do ust to co popadnie
mówienie do siebie zazwyczaj towarzyszy drodze
idę zbyt długo by gdziekolwiek dojść
zewsząd spadają kamienie
mają ludzkie twarze jednak to zwarte bryły
pod stopami kocie łby a na południu beton
wydaje się mniej surowy bo ubrany w jaskrawy tynk
światło przepycha się wściekłe jakby ktoś przytrzasnął mu palce
razi
dłoń nad brwiami nie sprawdza się jako osłona czy tarcza
oczy pieką i czerwieni się nos
od razu widać że tylko przechodzę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 18 lipca 2018
Agnieszka wyrosła ze swojej rodziny, a jeśli się wystaje o głowę
ponad rodzinę, to już się oczy ani rozumy nie spotkają.
Krystyna Sienkiewicz
patrzę ci na ręce gdy mówisz że to dla mojego dobra
niesiesz motylową siatkę powtarzając
skradniemy słońce
szukam w myślach tajemnego przejścia
chociaż awaryjnego
mogłabym być dowolną Natalie
ale nauczyłeś mnie drwić
z prostego kuchennego ręcznika
porcelanowe kubki nadstawiają uszu porannej awanturze
wtedy przelewam kawę
nie pozwolę wygrać ci tej wojny
stanę za swoim światem
niech tylko wyjadą goście
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 marca 2017
Kiedy czytasz tekst kilka razy, to za każdym razem czyta kto inny.
Wiesław Uciechowski
po deszczu rosną pokrzywy i złośliwe dzieci
takie co prowadzą kota na sznurku
za robakami na haczyk
przeszukały grządki tulipanów
grą w palanta
wytłukły ostatnie szyby w szklarni
winne tumany kurzu
bo przysłoniły linie boiska
babcia wystawiła na próg kompot z dyni
i chleb ze smalcem
żeby się posilić
psy wylały wodę z miski
myśląc że im też się coś skapnie
wieczorem wiadrami wniesiemy zboże do spichlerza
łagodzenie podrapanych łydek
odprawimy w kwitnącym jeziorze
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 kwietnia 2018
wrony okrzyczały drogę
od strony słońca
zachód
zarumieniony wygraża palcem
„Bóg robi z nami to, co
wiatr z drzewem wiśni”
pająki bujają się na bawełnianych sznurach
jak tu wieszać pranie
światło przyczepione klamerkami
suszy rękawy
w domu alternatywa
fotele szerokie w biodrach
z łatwością rodzą historię
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 stycznia 2018
dusze pokutujących ojców
jeszcze nie wróciły na cmentarze
włóczą się ulicami
Wiesław Uciechowski
straszą mnie miejsca
jak wyprute brzuszyska misiaków
słońce pomimo gibkości
popełnia ścienne dramaty
kurz buja się na krześle
dotrzymuje tempa przeciągom
te grają widelcem o pokrywki
ojciec już stary
za daleko ma po witki
splatał je by bardziej bolało
teraz w czasie wolnym
strzela do zwierząt
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 listopada 2017
„Bóg nie żyje.”
Nietzsche
módl się nade mną kochanie
nim odetną drogę
albo stracę władzę w nogach
sprawdź chyba mam gorączkę
przysięgam widziałam
dziadek z babcią do nieba za rękę szli
wyżej i wyżej
ale nie było tam Boga
módl się nade mną kochanie
nikt nie przyjdzie z odsieczą
postawię kołnierz przed wiatrem
nim się zachwieje
lekarz mówił żeby nie podnosić wysoko rąk
wieszałam pranie
jedno wypłynęło po drugim
ale nie było tam Boga
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis