5 june 2011
5 june 2011, sunday ( Reńska niedziela zawsze pachnie kawą i jajecznicą. )
Znowu jestem tutaj.
Zielone papugi witają mnie skrzekiem.
Przez tydzień umarły z pragnienia
iście na brzózkach.
Ren jakby, jeszcze, skurczył się.
Poznaję to po stateczkach; płyną
ze zgrają wesołych turystów coraz bliżej
brzegu. Tego roku, w styczniu, pisałam
rymowanym wierszem "Krajobraz nadreński",
a wody w nim podtapiały nadbrzeżne kasztany.
Peter wyprowadzał mnie na spacer jak
małego pieska, który może się zgubić. Teraz
smycz mam luźniejszą. Wszystko jest zmienne,
oprócz radości i smutku. Nadsłuchuję
i nie słyszę porannej, muzułmańskiej
modlitwy z piętra wyżej. W bloku
naprzeciwko zamieszkało dwoje nagusów.
Na wąskim balkonie, sposobią się do kąpieli
słonecznej. Za chwilę zjemy śniadanie, pierwszy raz
w tym domu, jako małżeństwo. Peter czyta,
że brakuje już miejsca w szpitalach, żeby myć ręce, uważać
na warzywa i mięso. Tuż pod nosem,
na akacji, biją się dwa kosy, ale
może to tylko takie ich zaloty
przed końcem świata.
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
1705wiesiek
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma