Konrad Redus


z pamiętnika wypadu do Międzyzdrojów (1)


Jeśli można czegoś naprawdę żałować, to chyba opóźnionych
pociągów i busów z rezerwacją. Przepadł czas, a towarzystwo gdzieś tam nakręca
się z każdą kolejną puszką piwa. Gdybyście tam w końcu dotarli, we mgle dymu
ciężko byłoby się poznać. Noc zbyt krótka by opowiedzieć coś o sobie, pośmiać
się, pomartwić wspólnie. Pewnie i tydzień byłoby mało, żeby choćby spróbować
sobie wszystko opowiedzieć. Ale nie wszyscy przyjechali. Nie wszyscy, którzy
chcieli, nie wszyscy, którzy mogli. Szkoda mi tych, którym „coś” stanęło na
drodze, reszty malkontentów nie rozumiem. Sam wprosiłem się na imprezę, bo słyszałem,
że dobre towarzycho. To sobie myślę – przynajmniej nasiąknę ciekawością
otoczenia. W końcu nie wszyscy na świecie muszą się lubić, ale w towarzystwie łatwiej
zachować się grzecznie. Nie ma co gadać, jacy byli ludzie. Sympatyczni? Mili?
Otwarci? A jacy mieli być, skoro spotykali się z obcymi. A jednak atmosfera
była rodzinna. To trzeba przyznać, że nikt nikomu nie dał odczuć, że coś było
nie tak. Z resztą, chyba wszystko było w porządku. cdn

ps: zastrzegam sobie prawo do zmian w dowolnym momencie bez podawania przyczyny
 



https://truml.com


print