Florian Konrad


Waginomachia, lub zmęczenie jedwabiu


dla Najbielszej
 
świtało, szedłem na dworzec
miasto szeptało coś w malignie,
w czarnych piwnicach lęgły się szczury,
lęgło się zimno, cyklon B-zpieczeństwa
 
każdy mijany człowiek miał w ustach papierową wyliczankę
(ja, ty, łatwopalny śmiech, drewniany garb na plecach)

w oddali grali disco- polsko
weselmy się bracia, dopóki w nas mury
dopóki w nas chleb i barłóg
johnny wędrownik był owinięty w jasne płótno bez łat
 
jakiś pijak śpiewał ,,módl się, skrzydlaty, licz drzewce i lufy, aport!"
z oczu ciekła mu wódka
 
dopędził mnie
przyjaciół poznaje się po bliznach, mają flagi i krzywe twarze
masz tu nowy traktat niepokojowy, sypką Biblię
,,Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o ciele
ale boicie się odezwać"
 
czytaj ostrożnie, kartki parzą
główny bohater podobno zginie
napisane ostrym piórem, w tuszu zbyt mało krwi
-wymamrotał przełykając ślinę



https://truml.com


print