Wieśniak M


las


zamordowałem poranek przygotowaniami
rozłożone narzędzia drwiąco wyśmiały rosę
płot jęknął mchem ustepując palisandrowi
Szalę przeważyłem w pełnym słońcu południa
wyszedłem z cienia na dwa pędzle
dorzynałem niedobitki bez satysfakcji do czwartej

wieczorem las podszedł do ogrodzenia
dłonie spływały impregnatem



https://truml.com


print