Marek Gajowniczek


Baśń o kraju ludzi myślących


W dalekim kraju ludzi myślących
spór o rządzenie nie mógł się skończyć.
Naród od dawna był podzielony -
jedni chcą swobód - drudzy mamony.

Ci, za swobodą, chcą praw człowieka.
Kraj być powinien jak dyskoteka
wesoły, głośny i kolorowy.
Chcą rządy zmieniać, pragną odnowy.

Ci, za mamoną wciąż obcym służą,
kto da im więcej - tego obsłużą.
Innym gotowi wszystko zabierać,
by już nie było czego wybierać.

Podział jest stały - tak pół na pół,
więc wymyślono okrągły stół
i to co było, już podzielono.
Jedni się cieszą swoją mamoną,
a drugich wolno się tu dobija.
Marchewki nie ma - jest widmo kija.

Nie wszyscy widać byli myślący.
Spór się zaostrzył, wcale nie skończył.
Zmieniać swe zdanie wszystkim jest trudno.
W końcu sztandary wetknięto w gówno
i okrzyknięto "Róbta, co chceta!",

A kraj - zmęczona, stara kobieta
chciał się do Wisły jak Wanda rzucić,
lecz ktoś wymyślił, by go wykupić
od wszelkich zmartwień, trosk i niedoli,
gdy mu się wrócić tutaj pozwoli.

Na to w narodzie nie było zgody!
Ci od mamony i od swobody
głośno krzyknęli - Nie damy ulic!
Odtąd się jednym narodem czuli.
Poszli na tani medialny chwyt:
Niech rządzi każdy, byle nie żyd!

Ale już było trochę za późno.
W kraju zrobiło się nagle luźno.
Młodzi daleko gdzieś wyjechali,
a w sporze trwali ci, co zostali.
Starli sie znowu mocno o stołki,
jak te koziołki, jak te matołki.
Lichwiarze przyszli. Zabrali ziemię.
Rozczłonkowano myślących plemię.

Wspomnienie po nim zostało w baśni.
Takie są skutki o władzę waśni.
Fikcją są baśnie! Prawdą? - Broń Boże!
Wszystko się działo za siódmym morzem.
Za siódmą górą, za siódmą rzeką.
Myślący ludzie żyją daleko!
    



https://truml.com


print