etherial


/- -/


dzień szykował się do własnego pogrzebu

gdy pochylała się nad nim czerwona gwiazda
szedł za nią tysiącem wschodów i zachodów
cmentarzem linii zmarszczek
pełnym pogrzebanych po drodze

kamienie które w zamian oddawała ziemia
układał starannie w prawej komorze serca
polerował rybą sumienia przywracał kształty
wskrzeszał z martwych

i wykiełkował kamień w światło

pąki dzieciństwa w wątłych dłoniach matki
rozkwitały w młodość w białe kwiaty
wplątane jabłonnie w uśmiechy dziewcząt
i ten pęknięty świat zbudowany z lęku
gdy płonęły umęczone twarze miasta
a obrócone w pył drzewa tańczyły na wietrze

wtedy przepadł kamień w ciemność

sześcian pokoju uniósł w górę
senny stan nieważkości



https://truml.com


print