oczy jak pustynia


niewłaściwe w moim życiu to już wszystko było


najświeższe dojrzewa niczym myśli po ganji
lub jęczmień na oku i udaje się miłość.

młodzi smęcą, że tradycja ich gówno obchodzi,
a przyszłość daleka odlewa się niekształtnie
z góry ustawiona. to ty się rozwodzisz
i masz wszystko z głowy, logicznie ułożone.

ja jestem w porządku, bo w kłótni nie płonę,
w gniewie nie wybucham i nigdy nie pluję
we wszystkie oczy naraz, tylko piszę do siebie
i po tego diabła co zaraził mnie słowem.

odpowiadam wariatce, która w kółko tańczy
na dachu, wiatr dłońmi przeszywa i rozmawia
z księżycem, jak z kotem. pewnie wraca  rozchwiana
do bajek mydlanych co pryskają nad ranem.

wyruszam ich tropem. zacieram własne  kroki
pod twoim adresem  aby nikt nie słyszał.
cisza. i cisza za ścianą bawi milczeniem do siebie.
błądzę po omacku, uśmiech schodzi z twarzy

i licho wie kto z drogi. pragnienie mnie znosi
z pustego mieszkania wprost do twojej głowy,
w niej chcę mieć bazę, może nawet zaciążyć,
przeniknąć pod pępek i rozproszyć obawy.

niewłaściwe w moim życiu to już wszystko było.




24-03-2010



https://truml.com


print