Florian Konrad


Egri bikaver


mendewiersz

godziny roją się, wirują, złota dyskoteka
nakrochmalony mlecz , pocałunek, dwie puste szyje
więcej wina, niż światła
 
blady dzień- półprodukt, owoc na soczystej gałęzi
w oczach mam szare słońce i szkło
 piegi drżą na włosach
 
ludzie są z prądu i piachu, tracą imiona
mają metal w środku, betonowe kożuchy na grzbietach
(świat- owad wypełniony gorącem, świat- nektar
płonie gdzieś daleko, poza zasięgiem wzroku)
 
odkrywam, że przecież jesteś tylko maligną
zapachem naftaliny i rdzy
w środku drugie, prawdziwe więdnięcie
wkładam język. głęboko
nie czuję



https://truml.com


print