Marek Gajowniczek


Stara Baśń


Kto wypędził czarownika i zakazał tu oszustwa.
Ten, kto prawdy nie unikał i zabronił wierzyć w bóstwa.
Straszną musi ponieść karę, kiedy nadszedł czas Mefista.
Jego życie jest koszmarem. Jego los w rękach Magistra.
Ciała bliskich pohańbione będzie zbierał po śmietnisku,
a śmiech hien będzie mu dzwonem w kakofonii szczurzych pisków.
Przyjaciele go porzucą, a nowi będą sprzedajni.
Podstępni rodzinę skłócą. Pokażą, że żyła w stajni.

Opuszczony, zastraszony, ośmieszony i wyklęty,
pozbawiony czci, ochrony - do Kościoła i do świętych
oczy zwróci, lecz daremnie. Krzyż drewniany mu zabiorą.
Zamiast za nim, opłakanym, ujmą się za dziką sforą.
I już tylko Matka Boska zbierze mu wokół różańca 
małą garstkę sprawiedliwych - zarys ostatniego szańca,
który jeszcze go osłoni i obroni przed szaleństwem,
a łańcuszek ludzkich dłoni wielkim się wykaże męstwem.

Diabelska moc ich nie skruszy. Runie pałac czarownika.
Kto jest sprawiedliwym w duszy nie będzie prawdy unikał
i przywoła tego Ducha, co dał siłę kraj pozmieniać.
Po szaleństwach, zawieruchach jasny promień pośród cienia
oświetli dowody  zdrady i świat dowie się  o zbrodni. 
Ludzie będą żyć normalnie i ci godni i niegodni
opowiadać będą wnukom baśń o Bracie i Narodzie,
który kiedyś zło pokonał, przez to w szczęściu jest żyć godzien. 



https://truml.com


print