Julka


Na niedzielę


Nienasycony potwór o łapczywej paszczy,
pożera sens myślenia, mózg zasklepia woskiem.
Zdrętwiałe lękiem ciało na boczny tor taszczy
i wmawia nieustannie, że to wola boska.
 
W zniewolonym umyśle niezdarnie się plączą,
rozbite szczątki echa, dudnią coraz głośniej,
 jak pędzący po torach, nieskończony pociąg.
Ścisnąć głowę i krzyczeć - szatan w siłę rośnie!
 
Zamienia się w spirale niebiesko-czerwone,
tańczące przed oczami, jak w balecie cieni.
W tym nierealnym świecie, podświadomość płonie
omotana niemocą, nic nie może zmienić.
 
Uzurpator w przebraniu, śmieje się szyderczo.
Ufnością swej ofiary z biesem się podzielił.
 Wiarą czyny zasłania, przed ołtarzem sterczy.
Przez tydzień służy diabłom, a bogu - w niedzielę.



https://truml.com


print