Florian Konrad


Półgnicie


żer(ówka) albo depresja utopca
 
pokój się jeży, ma gęsię skórkę
szyje pod topór, nikt nie zatrzyma biegu
okno- klepsydra przesypuje się
wieczór płynie pod prąd

na skraju pękniętego horyzontu
kruchość i sen- dwie postaci w granicie
przypadkowo zasiane metafory stykają się

w nurcie my- półkoliste kamienie o miękkich
pestkach, dzieci- owoce rzucone na rozpalone deski

oddech, przeciwieństwo światła zlepia ciała
ciągnie się przez tę równonoc
mokre iskierki osiadają na włosach

rankiem oprawią nas w tłuszcz
i wystawią na słońce
cholera wie, po co



https://truml.com


print