przemubik


na "trumlowym" rozdrożu


Zastanawiam się - wczorajszy dzień dał mi trochę do myślenia. Pewność, że dobrze robię umieszczając tutaj tekst za tekstem, tym bardziej bez korekty - została zachwiana. Jeśli już "publicznie" coś piszę, to powinienem dwa razy pomyśleć zanim opublikuje.
Zauważyłem też, że tutaj wielu ludzi podchodzi poważnie do tego co piszą...Mam jednak rozterkę - czy Ci właśnie ludzie nie podchodzą do tego ZBYT serio?.
Przypomina mi się tutaj historia jaką opowiadał Anthony De Mello w "Przebudzenie" oto cytat:
"Przytacza też piękną historyjkę, która jest prawdziwa, choć może być traktowana jako doskonała metafora. Było w Ameryce takie małe miasteczko, którego mieszkańcy zbierali się wieczorem, aby sobie pomuzykować. Mieli saksofonistę, perkusistę i skrzypka. Byli to ludzie w starszym wieku. Gromadzili się wspólnie dla towarzystwa i czystej radości muzykowania, choć w tej materii nie byli specjalnie dobrzy. Cieszyli się wspólnie spędzonym czasem, aż do momentu gdy postanowili wybrać nowego dyrygenta, pełnego ambicji i energii. Nowy dyrygent powiedział im:
- Słuchajcie, musimy przygotować koncert dla miasta.
Stopniowo pozbywał się osób, które grały gorzej, wynajął zawodowych muzyków, którzy zastąpili starych. Stworzył orkiestrę z prawdziwego zdarzenia, a nazwiska wszystkich muzyków umieszczono w miejscowej gazecie.
Czyż to nie cudowne znaleźć się w gazecie? Postanowili więc przenieść się do innego miasta i tam grać. Ale niektórzy ze starych członków orkiestry ze łzami w oczach mówili:
- Jakże wspaniale było dawnej, kiedy graliśmy źle, ale z radością.
W ich życie wkradło się okrucieństwo, ale nikt go nie rozpoznał. Widzicie, jakimi lunatykami są ludzie!"



https://truml.com


print