Lepter


Odjazd


Zwątpienie w zaufaniu - i mieszasz
każdym razem płochliwie bez pewności potrzebnie.
Kiedy tak po rusztowaniach z rur ciemnych w środku
(wspinać się da radę) po dworcach stawianych,
pod elewacjami, by malować.

Zobaczyć daje się ciągnące parowozy smutku,
włóczące żal na zimnej szynie - z uchem przyłożonym.

Zbyt wcześnie rozświetlone lampy stronią od czerni,
a nie ma jej i takie puste uczucie,
załamane w łzach.

Niezebrane kształty twoje migają - jak dotknąć,
dosięgnąć pędzących dłoni w rozedrganiu.
Z bólem ślinę przełykam, na myśl,
o twojej istocie. Jakie pożegnanie



https://truml.com


print