Towarzysz ze strefy Ciszy


ani ani


spokój mój obrócą w niwecz
proste myśli zegną w krzywe
nie zagłuszę tego piwem
znajdą mnie jak psy parszywe
ani martwe ani żywe
głosy z mojej glowy
 
wśród natłoków i zatrzęsień
nie oszczędzi nawet we śńie
wola walki raptem sczeźnie
niemoc dławi wszystkie mięśnie
ni za późno ni za wcześnie
marazm z mojej głowy
 
miotam się na skraju pryczy
nie pamiętam żadnych przyczyn
ślepia jak dwa ognie zniczy
bezlitośnie grzechy zliczył
ani wolny ni na smyczy
cerber z mojej głowy
 
przestrzeni wszystkie wymiary
przenika aż nie do wiary
z ust wypuszcza słów poczwary
topór kata płacz ofiary
ani młody ani stary
człowiek z mojej głowy
 
poza horyzontem zdarzeń
koncert życzeń, cmentarz marzeń
w oczach szkła zbite witraże
świadomości tatuaże
ni osobno ani w parze
harpie z mojej głowy
 
wszystko dzieje się na siłe
ścieżki myśli tak zawiłe
intencje są znów przegniłe
diament posypały iłem
ani słodkie ani miłe
stwory z mojej głowy



https://truml.com


print