Marek Gajowniczek


Mateczko


Myślałaś, że Cię obronią,
a byłaś dla nich zderzakiem,
tarczą, solidną osłoną,
barierą, przejściem okrakiem.

Myślałaś, że nie sprzedadzą,
lecz nikt interesu nie miał.
Do dzisiaj Ci nie poradzą,
jak można rozwiązać dylemat.

Twój język trudny - odmienny
i śmieszy ich Twoja mowa.
Porozsyłałaś w świat biednych.
Z dobytku została połowa.

Bogaty przyjmie do służby,
a silny będzie Cię szarpał.
Ty wierzysz wciąż w dobre wróżby.
Dostojna chcesz być i warta.

Mateczko moja kochana
ja jestem synem oddanym.
Masz dzieci - nie będziesz sama
na świecie złym, zakłamanym.

Najmłodsi Cię nie zostawią.
Gdy trzeba - starsi powrócą
i troski, co Ciebie trawią
za progi domu wyrzucą.

Odpoczniesz jeszcze zadbana,
troskliwa i sprawiedliwa.
Po burzach, po wielkich zmianach
przytulisz dzieci szczęśliwa.

Radosna staniesz na progu
i śmiech zapanuje w obejściach
a za to, że ufałaś Bogu 
zapomnisz o trudnych przejściach.

Bóg słuchał Twoich pacierzy
i zbierał Twoje różańce.
Nie zginie, kto mocno wierzy.
Nad przepaść nie pójdzie w tańce.



https://truml.com


print