Paweł P.


Przystań


widziałem ten port w marzeniach
oświetlony słońcem
które płynęło przez skórę
i schodziło niżej jak cień
światło księżyca w wydrążonej trzcinie
albo mrok tężejący do najmniejszych granulek
ziarnistego dotyku
                  
przez chwilę byłem oknem
w ogromnym porcie
gdzie zawijają kobiety i cumują
jak luksusowe jachty
 
budowałem ten port
z liści rozkołysanych palm
zanim świt zburzył moją wewnętrzną ciemność
światło z wysokiego nieba
zdmuchnęło przystań i statki
 
być może miłość jest tańcem deszczu
kultem Cargo
a ja murzynem na skraju plaży
który dopełnia rytuału

na krześle przy komputerze
pojawiają się białe plamy
jak tajemnicze znaki
na płaskowyżu Nazca
 
nie potrafię odgadnąć
ich znaczenia



https://truml.com


print