oczy jak pustynia


O jeden sen za daleko


noc. jak krąg podejrzeń,
zacieśnia się chimeryczna przestrzeń.

w odbitym świetle
rosną zmutowane obrazy.
ulewają się
od zachodu słońca
po góry,
by na szczytach
zawiesić dramatyczne sądy.

kiedy są złe, przestają być smutne.
przechodzą z bezsenności w gehennę
i tajemne schowki.
uchylają śmiałe przejścia i oczy,
na wszystko w rozsypce.

gdzieś, w tym wszystkim,
upadam
(zadanie dla kobiety)
i przyciąga mnie odmęt
wilczych ślepi.

rosną jak kłamstwa
i rozwijają swój potencjał.

wymyślony jest ten sen, bo nagle
odpadam od ściany, która
była więzieniem.
otwieram się na podświadomość
i wychodzę
na wierzch.

znów jestem kimś.
nie myślę jak inni
i mam drugą stronę.
węszę pomyślne wiatry,
wygrywam potyczki
i mozolne rozmowy
ze sobą.

w podtekście, chowam się za słowem
i wychodzę nago.
nie potrafię oswoić
śnień.

wracają wyolbrzymione.



https://truml.com


print