RENATA


za firanką


Bladoniebieski księżyc  jak sęp przysiadł
na parapecie łagodnym poszumem wiatru
zachłannie przesluchując zdziwione okna

tam gdzie goreje pożądaniem pewna niewinność
wtapiają się w siebie figurki dwóch ciał
obdarowując cienie błogim zadowoleniem

lustra oczu błyskiem dają znaki tajemne
wslizgujący się pomiędzy słowa język
i dlonie buszując wsród szczytów topniejących
niechybnie spłoną

gdy słońce niechcący bladym świtem
księżyc bezwstydny z okien wypycha
on myśli ;jutro znów tu zawitam



https://truml.com


print