Towarzysz ze strefy Ciszy


ślepe zaułki


chwilę poczułem się wolny
wdychając kor leśnych zgniłość
dawno ściętych drzew
 
gdy pokoleń trud mozolny
nadzieja wiara czy miłość
ni płonący krzew
 
nie jest chyba więcej zdolny
przerwać myśli marszu w nicość
w najczarniejszy zew
 
ciśnie na sercu i gniecie
i uciec nie chce jak zając
myśl że dwie rzeczy na świecie
trwogą mnie dziś napawają
 
w noc głuchą mokrą i ciemną
powtarzam stale niezmiennie
to piekło ogni pode mną
i dziura moralna we mnie



https://truml.com


print