anime8fan


Kair


Wyjechałam z Kairu o piątej nad ranem,
w karawanie wiozącą kryształów bukiety,
co tlą się w świetle jak zorze polarne,
odcinają od nieba kolorem zieleni.

Wyjechałam z Kairu i zmierzam do oazy,
do miejsca gdzie umarł, gdzie spoczął ukochany,
wiozę mu jego zapiski ostatnie,
i nasze małe, ostatnie pożegnanie.

W około piaski pustyni dumają
czemu wiatr nimi szarga w cztery strony
świata którego nigdy nie poznają,
i czemu on świszczy tak rozanielony?

Wyjechałam z Kairu o piątej nad ranem.

Po dniach nieskończonej wędrówki
i nocach chłodem mroku spowitych
jak w Dolinie Królów zagrzebany
ostatni czuwa oazy strażnik,
ubrany w zbroję tak twardą jak kamień
i skrywa twarz za czerwieni jedwabiem.
Na wietrze wesołym czeka pytanie
co robicie tutaj o piątej nad ranem?

"Jak kryształ Egiptu, jak kamień grobowy,
jak oczy Ateny są oczami sowy,
jak wężowa głowa do węża ogona,
ziarnko do ziarnka, zgromadzisz pustynię,
i staniesz się szybko pustyni synem"

Wyjechałam z Kairu i słucham opowieści,
starszej od błękitnych Kairu ogrodów,
czas się nawet zatrzymał dla tych treści
i może innych nie znanych mi powodów.

Skryliśmy się nocą pod dachem oazy,
o wschodzącym słońcu
śnimy wśród gwieździstych twarzy,
tańca dzikiego złocistych wiatrów,

Wypełnia mą duszę i spala na popiół,
niczym ogień piekielny lub woda święcona
Piękno w piaskach ukrytych grobowców
I ciepło padające z górującego słońca.



https://truml.com


print