Marek Gajowniczek


Za chlebem


Do rozbiórki poszedł stary dziadów dom.
Na podpałkę, bo nie było nic na złom.
Prowizorka - obcą reką budowana.
Zwaliła się na wspomnienia ciężka ściana.

Spadł na pamięć o wiosennych dniach
wykrzywiony, czerwonawy dach.
Oberwały się sufity i podłogi
przysypując ślady osób tak nam drogich.

Przez lat wiele mieszkał tutaj niedostatek.
W okno kiedyś nam wstawiono mocną kratę.
którą myśmy wbrew zakazom wyłamali.
Do wolności wszyscy się tak bardzo rwali.

Teraz stoję i spoglądam na ruinę.
Wiem, odejdę stąd, odlecę lub odpłynę.
Tyle lat pragnąłem przecież wielkich zmian,
lecz bez domu człowiek jest na świecie sam. 

Bez Kargulów, bez Pawlaków, bez Tych Swoich,
życie pewnie jeszcze nie raz mnie zaboli.
Jaki widok na odchodnym chce mnie żegnać?
Mam wrażenie, że ktoś pragnie mnie stąd przegnać!

Czy naprawdę ma być wszystko zapomniane?
I czy ze mnie człowiek wolny? Czy wygnaniec?
Po co było dom doszczętnie demolować?
Łzy niech płyną. Serce zamilcz. Boże prowadź!



https://truml.com


print