Jarosław Trześniewski


zwyczajna apokalipsa


wyszliśmy
morze wściekle biło falami
na brzegu
widać było ławicę śniętych ryb

długo milczeliśmy
milczeliśmy płonącymi słowami

języki ogniste zlewały się
rozlewały
ogień rozwieszał wielką siatkę
na niebie

błyskały świetliki
i migały niemo
między nami

noc się stawała jasna
ciemniał dzień

zimno było coraz gorętsze
chłód ogrzewał wnętrza
i wszystko
coraz bardziej oddalało blisko
przybliżając daleko

wyszliśmy
morza nie było      


 



https://truml.com


print