paweł malcik


Sepia


Ta historia zaczyna się jak Listopad, nagłym bólem
w miejscu po starym złamaniu. Chrobotaniem zamków.
W zatęchłych szafach. Pośród kartonowych pudełek,
wyblakłych fotografii i spłowiałych listów
o dawno nieaktualnym zapachu.

Babcia Bronka przędzie na drutach długie pacierze.
Opowiada jak wracał w śnie: tak jak wyszedł,
w spodniach i samej koszuli. Jest tamta izba i lampa,
przy której czytała do światła. Wszystkie drogi
były zasypane, nawet ścieżka do studni i wieko,
okrągłe jak ten Księżyc

- dryfował w wiadrze, aż zamarzł.

Został po niej kredens o smaku owocowych landrynek,
stara szafa z zardzewiałymi zawiasami,
które skrzypiąc otwierały dziwne historie.

To w szafie kiedyś mieszkały wilki
i dumny płaszcz dziadka pełen odłamków z wojny
na śnieżki.

Na dnie szuflady rozsypane ziarenka różańca,
podobno karmiła nimi gołębie



https://truml.com


print