emil kowalski


Parkiet zabrudzony od potu


 parkiet zabrudzony od potu
głów tysiące
i spokój
na piedestale prowadzący
spocony i czerwony

orkiestra gra 
mówiąc cieszcie się

pobiegnął jeden z widowni
zatrzymał czas drugiemu

za nim inni
ze sztyletami
by zabić

wybiegli w nieuporządkowanych szergach
z wściekłością 
z zawistością
okrzykami niosącymi krew

krawężnik stanął im na drodze
wyjęli z korzeniami
i pobiegli dalej

tu nagle krzyk dziecka
osłupieli
martwe te małe ciało
zaniemówili
i staneli jak dąb

jeden uklęknął i zapłakał
za nim wszyscy 
nawet ci najbardziej wściekli
zrobili to samo

i gdy wszyscy w żałobie 
nadszedł wiatr wrogi ze wschodu
okrzyk nagły

podeszli do nich inni
złowrogi
a ci nadal mimo waleczności
klęczeli

choć wokoło nich wróg
nie odezwali się

tamci się śmiali - jacy tchurze
i skandowali złość i nienawiść

gdy piąta minuta się skończyła
z klęków nagle
poleciały strzały

a na niebie pojawiły sie chmury czarne
i rozbłyski 
wnet żęsiwy deszcz 
czerwony

pozostało tylko dwóch
patrzących na siebie 
inni zginęli
w samobójczej grze



https://truml.com


print