Leszek Czerwosz


Szklane sztylety


jej wzrok
kryształowe ostrze
dyskretnie rani
nawet nie poparte w mowie

nie bronię się
dla zwiększenia działania
broń ukruszam
aż przy rękojeści

mówię że kolejny raz
nic się nie stało
rany z czasem nie bolą
znowu jemy śniadanie

ja sznytów kolekcją
chwalę się potem chłopakom
profesorom psychologii domorosłym
kiwają głowami

i kobietom pokazuję ciało
dla wzbudzenia chęci
wydłubywania ze mnie
tego paskudztwa



https://truml.com


print