Margot


Przedbiegi


Sanki ciągną renifery,
a tu śnieżek prószy.
Jasiu miewa uśmiech szczery
i czerwone uszy.

Nie posłuchał mamy, taty,
bez czapeczki biega.
I bałwankom wlepia baty,
choć to ich kolega.

Przy tym nos okropnie długi,
zahacza o sanki.
Jasiu w domu ma papugi.
Ma też koleżanki.

I zaciera rączki drobne,
myśląc o dobroci.
Wszak są słowa tak podobne,
do wszystkich łakoci.

Więc je sypie pięknie, gładko,
ciągnąc sznur warkoczy.
Aż zdziwiony spojrzał tatko.
Jaki Jaś uroczy!

Minął grudzień. Błoto, plucha.
Szare miasto znowu.
Jaś nikogo już nie słucha,
bo w nowym jest domu.



https://truml.com


print