Krzysztof Kaczorowski (papayaii)


Wstydzę się spojrzeć w twarz


Melancholia odziana w apatii płaszcz,
czyż  nie za długo ma u mnie staż ?
Ty z mefistofelowym uśmiechem klaszcz,
ja wstydzę się sobie spojrzeć w twarz.
 
Wokół głowy  sitowie się wijące,
grzęzawisko gwałtem zastrasza,
piekło bezradności we mnie płonące –
znak większy od znaku Jonasza.
 
Melancholia odziana w apatii płaszcz,
czyż nie za długo ma u mnie staż ?
Ty z mefistofelowym uśmiechem klaszcz,
ja wstydzę się dziecku spojrzeć w twarz.
 
Dłużej niż Jonasz we wnętrznościach ryby,
po trzech dniach wypluła go na ląd.
Zimny nie jestem, gorący  na niby,
każ  mnie wypluć, daj naprawić błąd.
 
Melancholia odziana w apatii płaszcz
za długo ma u mnie staż.
Ty z mefistofelowym uśmiechem klaszcz,
ja wstydzę się żonie spojrzeć w twarz.
 
Przebacz żono i synu, skrzywdziłem was,
jak trzcina złamana szumię,
wybacz mi Boże, ten faryzejski  kwas
– sobie wybaczyć już nie umiem.
 
Melancholia odziana w apatii płaszcz
za długo już ma u mnie staż.
Ty z mefistofelowym uśmiechem klaszcz,
ja wstydzę się Bogu spojrzeć w twarz.
 
W wielu smakach razem podane myśli,
i pomieszanie różnych rzeczy.
Ducha otrzeźwienia proszę Cię przyślij,
ratuj Zbawco Synu Człowieczy.
 
Daj czyste serce,  nawrócenie szczere,
abym w sobie prawdą nie sterował,
by mego życia  ona była sterem
bym  nigdy już słowem nie handlował.
 
 
 



Blachownia 2003



https://truml.com


print