Hefajstos44


Dobry dzień


W poszumie liści, lasu tchnieniu,
I treli ptaków, gdzieś ukrytych,
Szliśmy po runie,  w zamyśleniu,
Badając lasu sens zakryty.
 
Ścieżką, bez ścieżki, w dół i górę,
Tchnienie igliwia czerpiąc w siebie,
Tkając w swej jaźni nić natury,
W sercu szczęśliwi, jakby w niebie.
 
Rydze czerwone, w kapeluszach,
Ukryć się chciały pośród liści,
Ale ich czerwień wzrok nasz zmuszał
Aby je widzieć. I smak ziścić.
 
Z masłem złączone, no i z chlebem,
Dały nam sytość pośród  smaku,
A w podniebieniach były niebem,
Którym nie wzgardził by i Bachus.
 
Ogień pradziadka co rozgrzewa,
Nie każąc ręki wznosić zbrojnej,
Lecz ciepło daje prosto z drzewa,
Wśród nocy gwiezdnej i spokojnej.
 
Wszystko to wtedy, radość dało,
Spokój i bliskość, pośród nocy,
Ten jeden spacer, jakaś gałąź,
Grzyby i ogień co w noc skoczył.
 
Uścisk Twej dłoni, ciepło oczu,
Ambrozją były i nektarem,
To pozostało - smaków koszyk,
I ciepło nasze w miejsce bajek.



https://truml.com


print