Yaro


Chada


Nie dam rady jak Chada
Żyć aż do bólu przesada
Rozskminiam prawdę
Wykładam kawę na ławę

mam na swojej drodze
znacznie lepiej poukładane
nie jestem majętny
bez majątku zręczniej

Mam wszystko co niezbędne
Wodę powietrze do jedzenia
Chleba z ziaren zbóż zebrane
Środkiem upalnego lata

Karmi Pan Bóg sługi swoje

Szanować Chadę
to za mało wiesz
Żył tak jak chciał
ze światem u stóp

Chada to wyzwanie
To kilka ról które wygrał

Twardziel między nami artystami
Król złodziei chwdp na ścianie

Nie załamał się jak lód
Brnął po niepewny gruncie
Załamał się dach na którym stał
Pośliznął się dotknął ziemi
Ostatni raz nie powtórzy się

żegnaj ty już u siebie
A my w gościnie

wyczekują Oczy dnia
który szybko omija
Życie okrywa dłońmi duszę
Ciała nie będzie
już dobrze

Śpij spokojnie Chada
Nie obudzisz się ze snu
Jedynie gdy wezwie cię Bóg

szybko przemknął czas
Widzę Cię
słucham cię

Droga zbyt kręta by zawrócić

Pamięć o tobie
Głęboką raną ukrytą
Pośród innych ran
Krew na chodniku zastyga
Zegarek przestał tykać
Bo przestrzeń czasu nie odmierza



https://truml.com


print