Yaro


o złamanym kiju


zapieczętowany dramat
zbrodnia i kara
teatr w górę kurtyna
wypełniona sala po ostatnie krzesło

schizofrenia spowiła umysł
na deskach sceny zabrzmiało
ten jest chory ty to powiedziałeś
wykonać wyrok ubiczować słowem

padło na mnie brzemię
padło pytanie czy zdaję sobie sprawę
chory nieuleczalnie wiedziałem
lecz nie złożę broni

będę bronił swojej postawy
chorych i słabych
podobnym bujającym w obłokach

razi słońce w oczy was razi
wychodzę śmiało przed tłum
żyję choć raz umarłem
skupiony na rodzinie

wiersze rodzą się z myślą
czytam je piszę tworzę urojone wizje
zrozumieć chorobę pozwoli żyć
pokonaj lęk pokochaj siebie
pokochaj świat ludzie męczą bardziej

kołysane emocje liściem wiatrem
dać sobie czas szybko ubywa nas
szanuj ludzi jakimi są
nie wbijaj słów niczym wojownik

nie zawróciłem zawróciło mi w głowie
nie wierzyłem
z wojska można dostać bilet w jedną stronę

na marginesie nie jest najlepiej
czas nie zawraca myśli powracają
idę dalej śmiało dom rodzina
wszelkie złe certyfikaty zrywam

upadam powstaję biała flaga nie dla mnie
biegnę dalej pokazać tym co uważają mnie za nic
po nagrodę na paraolimpiadę
dosłownością mówią patrzą w oczy

służę Bogu
przemawia przez was do mnie
zawsze gdy pobłądzę
jestem szczery fakt
zrozumiałem potrzebą żyć

pokazać jak można odnaleźć
szczęście w chorej głowie
biec przez życie
nigdy nie zapomnieć siebie

każdej chwili iść za prawdą
wprost na Golgotę



https://truml.com


print