Towarzysz ze strefy Ciszy


Dwudziestowiecze międzywojenne


W każdym wierszu
Trafi się taki wers
Taka fraza ugrzęźnięta
W czasie
W gardle
Jak taka stara kurwa
Z legii cudzoziemskiej
Co pluje w pysk pyłem
Piasków wszystkich pustyń

Kopie jakimś brunatnym glanem
W z dawna zaryglowane drzwi komnat
Trze szyjki starych butelek
I wpuszcza tętniące dżiny w żyły

Gra wtedy twardziela
Przypomina kalibry carskich luf
Żar Algierii i mroźne fale północy
Łeb goli na łyso
I wykopuje ze starych grobów insygnia poruczników

I jak my wtedy
My z tych ciemnych suteren
I popalonych kamienic pleśni
Jak my mamy odesłać te przywołane duchy
W daleki eter
Zanim przyjdzie czas tańców przy ogniu

Na wieczną obfitość plonów



https://truml.com


print