Bernadetta


Wstęp


Tę opowieść trzeba zacząć od tego, że nie jestem złym człowiekiem. Zawsze chciałem dobrze.
Marzyłem o pięknej żonie, która poda mi obiad,gdy wrócę z pracy oraz o dzieciach. Dla córki byłbym pierwszym mężczyzną, w którym się zakocha, a dla syna wzorem. Powinien chcieć być taki jak Ja. Zawsze wiedziałem, że jestem wyjątkowy, choć nie zawsze było wyjątkowo i dobrze. Chciałem pokazać innym co jest właściwe, a co nie jest. Dlaczego uważam, że mam prawo ich oceniać? Dużo obserwuję i wyciągam wnioski. Ludzie nie używają szarych komórek, nie myślą. Nie jestem złym człowiekiem. Po prostu staram się wskazać innym właściwa drogę.
Moja mama nie radziła sobie z moim ojcem. Upijał się i wszczynał awantury. Często musiałem stawać w jej obronie. Zdarzało się, że i Ja oberwałem. Chciałem ich chronić: mamę, brata i siostrę. Postanowiłem sobie, że nigdy nie będę taki jak ojciec. Będę lepszy.
W szkole szło mi raczej średnio. Nie mogłem się skupić, bo albo na dole trwała awantura, albo zastanawiałem się, kiedy się zacznie. Uczucie z karuzeli, gdy coś ściska żołądek podchodzący do gardła sprawiało , że za każdym razem przed wejściem do domu nasłuchiwałem krzyków. Gdy było cicho znaczyło, że jeszcze nie wrócił. Mama czasami siedziała w kuchni i płakała. Starała się tego nie pokazywać, ale Ja wiedziałem za każdym razem. Znałem sposób w jaki się wtedy poruszała. Nie odwracała głowy, bym nie widział jej spuchniętych od płaczu oczu. Stawała przy zlewie i udając że zmywa pytała czy jestem głodny.
Nie obchodziły mnie moje oceny, ponieważ i tak nie odzwierciedlały faktycznej wiedzy i umiejętności. Piątki i szóstki miały dzieci, które podlizywały się nauczycielom. Ja tego nie robiłem. Szkołę zdałem, nie wywyższając się, na ocenach dostatecznych. Idealny poziom. Gdybym był jednak lizusem wszystko poszybowałoby o jeden, albo kilka stopni w górę. Moja siostra za to uczyła się bardzo dobrze. Zawsze była prymuską w swojej klasie. Mama była z niej dumna, zresztą nigdy tego nie ukrywała. Przy rodzinie i znajomych wyjmowała listy gratulacyjne i opowiadała o jej talentach i osiągnięciach. Żałosne było to, że przy innych udawała idealną matkę z idealnymi dziećmi i idealnym mężem. Brat – najmłodszy w rodzinie. Jakby był najsłabszy i wymagający opieki. Zawsze manipulował mamą by dostać to czego chciał. Tylko Ja widziałem jego podłą naturę.
Próbowałem ich chronić. Na początku. Prosiłem mamę, by zostawiła ojca, żebyśmy się wyprowadzili. Zrobiła to, ale o wiele za późno. Z czasem strach zamienił się we wściekłość na nią. Dlaczego tak długo musieliśmy to znosić? To przecież matka powinna dbać o swoje dzieci, a nie odwrotnie. Dlatego, później nie chciałem jej słuchać, gdy radziła mi jaką ścieżkę obrać. Zdałem sobie sprawę, że sam muszę o siebie zadbać. Potrzebowałem jednak kogoś, kto mnie po prostu przytuli, będzie ze mną. Kogoś dla kogo będę wyjątkowy, bo przecież jestem.



https://truml.com


print