Deadbat


Jeżeli jesteś


Upadłem
Nikt nie podnosił
Wzleciałem
Nikt nie odpowiedział
Myślałem
Lecz tylko wydawało mi się że myślę

Otacza mnie świat w którym prawda
to mozolnie produkowany szkielet
obleka się go w ciało doktryn
i robi makijaż
mniej więcej dokładnie

trzeba przecież coś rzucić i sępom

Żyję w świecie w którym najwyższa władza
To ten co kieruje największym biznesem
Jak dawniej równi są słabi nieświadomi bezradni
i w większości
Równiejsi patrzą na nich z lękiem wyższością i pogardą
O ile w ogóle patrzą w tym kierunku

Jak zawsze silniejszy pomiata słabszym bo taka jest kolej dziejów
Taka jest naturalna konieczność
a my poza tym przecież chcemy też być eko

Prowizoryczne życia trzymają się przez chwilę wątłej gałązki
zanim spadną wprost w ogrody nicości
i w groby otwarte niczym dzioby żarłocznych kruków
Spójrz tylko jak się wiją, jak toczą swój dom
w walce o przetrwanie w trosce bezustannej
w tej czy innej nieswojej betonowej dżungli

Nie dla nas światło gwiazd radości bezczasu
Nie dla nas skrzydła wolności wolność nas przeraża
Nawet krzycząc za nią tak naprawdę jej nie chcę
Przecież
Nadmiar wyborów zabija na najlepszy możliwy nadzieję
A ileż pożądań zniszczy zrozumienie
I jasnym naraz przestaje być światło które mi zawsze świeciło
Pozostajemy w ciemności choć otoczeni blaskiem
którego chłód nas rani mimo swego żaru
Zostajemy zwierzęcy otoczeni kulturą

I choć mamy oczy
nie umiemy patrzeć
Wmawiamy sobie
z tępym uporem
że siła wystarczy
aby wsiąść to wszystko
co nie da się siłą

Pozostaje nadzieja że za obłudy chmurą
Ktoś przecież z miliardów kamień szczęścia odnajdzie
nim bezzwrotnie zgaśnie

To moja modlitwa
przyjmij ją
Jeżeli jesteś

A jesteś bo wątpię



https://truml.com


print