Towarzysz ze strefy Ciszy


Wysyp poetów


Jeszcze się żadne z wcieleń
Nie przepoczwarzyło
straszenie potencjałem we wrzawie
Przed ciszą przed burzą
Przed oddzieleniem
Światła od światłości

Jeszcze zżyjemy się z cieniem
Z mgłą
Z ostrym keczupem

Jeszcze dymem - już nie smoleńskim
Jeszcze zjednoczymy
Naród na dupie
Siedzący czekający
Chwała darmowym netflixom

Wielcy twardziele potrafią
Przeczekać bez samobójstw
Na swoim em trzy potrafią
Życie do kolacji rozciągnąć
Aż kuglarze pozwolą na żonę spojrzeć
Pożądliwie podejrzliwie

Oto wybijają mi okna jedno za drugim
Już świata nie potnę
A tu
Co
Słowo
To
Wers
Sztuka
Sztuka
Sztuka
Razy
Trzy
Do
Razy
Trzy
Trzech
Razy-zarazy

{tutaj sie zamyślił Miłosz
Hmmm- pomilczałby
Gdyby nagrywano
A tutaj upuścił papierek
Tytkę taką od kremówki
Sam papież
Chociaż nie sam}

Ktoś
Przeczytał
Tomy
Trzy
Do
Razy
Trzech
Lewa
Lewa...

I tylko nobli czekać, sławy która przyjdzie
Bo przecież nie ma tyle piasku w klepsydrach

Gdybym ja potrafił
Strach przekuć w ślepoty kopię
Niepamięci pusty dzban
Byłbym chociaż Guderianem
Trząsłbym Europą, życiem i śmiercią grał
Na nerwach newralgicznych
Bardziej niż gudłaje
Byłbym Chrystusem i wskrzeszałbym
Łazarzy, Lazarusów, Łazara
Kaganowicza żelaznego

Ale nie o to chodzi
By drapać się koło pióra
To nie solidarność
To nie grudzień
To nie czerwiec

Bywaj zdrów
Miej ręce
I patrzaj na ręce



https://truml.com


print