Towarzysz ze strefy Ciszy


“niegotowi do odwrotu”


zawsze gdy wchodzę
w pierścień wewnętrzny
(Dante miał lewe papiery
i został na bramce)
piętrzycie się wszyscy zbiorowo
wyżej niż świeżo rąbane dachy kamienic

nie wiodła tu aleja krzyży
żelaznych Spartakusów

to nie jest wielka rzecz
ręce załamywać
gdy głos o łokieć niżej od kolan
z których dalej do ziemi
niż z grobu
dudni

ni wirus to ni orzeł w koronie
gotowy do obrony okrężnej
a wy tu przyszliście bronić
żyzności tych ruin

szablą wyszarpane psom z gardeł
wskrzeszacz Europy wszystkich epok
ja tu tylko płacę za drinki
szczęście w nieszczęsciu
lali najtńszy samogon

leje się na groby na których nie rosną kwiety
pouczenie potęgi w głowie nie wymaże faktu
że slużba szatanom to zjebane życie

wypłata gorsza niż w dniu świra
cedzisz przez ślinotok goryczy
że w Paryżu to kurestwo takie
że syfilis się zwalcza z powietrza

rękawem zmiatasz z parapetu
spóźnione pociągi
olej do głowy tłukliście naganami
ale na tępactwo zasrańcow nie ma mocnych
mowisz strzepując z kołnierza
białych czaszek łupież

zajebistość na kredyt
z opóźnioną spłatą
dała złotą erę i tusz do rzęs

warto przetrwać każdą odrę
by brnąc w tej mazi pogardy przekładni
głównym nurtem wydechu
w białym kordonie ludzi nietrwałych
przeciskać się przez gardziel ciasną
i smyczkami na fal strunach w antypody
waszych posad
brzmieć i pomrukiwać transparentami
“nie tak sie wznosi muzea”



https://truml.com


print