supełek.z.mgnień


Madonna z laurowym skrzydłem


W mdłym świetle może zdarzyć się wszystko. Forma monologu
przypominająca raniuszkę, dziewczynę szkicującą z kruszyn
kosmyków irracjonalne perspektywy: jezioro odtwarzające poblask
księżyca w kokonie lustra, jednak ciągle widzące dziecko,

które czyta świat palcami. Zamykając oczy, myśli, że poszewka
to pierwsza ważna śmierć. A ponieważ nikt z zewnątrz i wewnątrz nie pyta: 
kto tam? O świcie wszystko zakrywa liśćmi. Drobni siebie w wybrzuszonej
bliźnie, w siateczkach najbielszych owadzich skrzydeł, 
 
na mokrym grzbiecie klaczy. Lecz nie o tym cichnie z kościelnego głośnika.
Życie, gdy już się w nim rozgościmy, przesuwa nas po ekranach, lub 
odczłowiecza w przeczytanych gazetach, aż spóźniamy się na własne kwestie.
Afisz twarzy ściele nagość w przypadkowych oknach, i trwa do chwili

gdy wszystko odrywa od obrazu. Jak wtedy, gdy trzymałam moją jeszcze 
bezimienną córkę. Tylko wiatr obrał pierwszy plan przelewając wodę,
w której tonęli cicho, ich miłość niby falujący embrion, nadawała nowe 
kształty falom. I czuła nimi.



https://truml.com


print