Towarzysz ze strefy Ciszy


Nobel dla Kaganowicza


gdyby Łazar Kaganowicz był pisarzem
pisałby jak ona
barwne kolażomelanże
najprawdziwsze z prawd
historie
 
o tym jak chorzy z nienawiści pijani mordercy
w mundurach polskich oficerów
gonią po dymiących mgłą Smoleńska lasach
osaczonych wystraszonych enkawudzistów
 
wielkie słowa w wielkim stylu
wielkie treści wielkich czasów
 
ale ludzie wielkich czynów
piszą drobnym maczkiem
niezrozumiałości śmiertelników
 
Łazar Kaganowicz wygrałby w tym roku wszystkie nagrody
wygrałby w wyścigu o klimat z Gretą
ktora by furorę jednej nocy w burdelach Berii
bez świadków, rozgłosu, śladu w papierach
 
“nie ma takiego człowieka”- czytalibyśmy w raportach
 
doniosle odkrycie- że krwią zalane doły z wapnem
urzyźniają glebę dla nadchodzących wielkich uprawców
argonautów międzyświata
 
a dymy ze wspomnień ciał domyślnie wybranych
tylko psują zły klimat
 
Łazar wygrałby nagrodę Kalergi
za brokatem azjatyckich stepów
upstrzenie małego bękarta europy
 
nagroda pokojowa byłaby za
spiętrzenie pod niebiosa zmrożonych ciał
w pryzmach śpiewających wdzięczności hymny
że udało sie- udało - za kark wziąć i zgonić ich z gór
w bezkresy śniegu na których wojny toczyć nie sposób
 
brak bezrobocia i produkcja śmierci z nikąd
z dostawą do domu i z powrotem
gdzie Rzym a gdzie Krym
i pół azji bez granic
 
ale ludzie wielkich dzieł
piszą małym druczkiem
wielkie plany
 
pamiętacie- towarzyszu Kaganowicz
jakie były jazdy z Bernardem Shaw?
ten to najpierw musiał pychę swoją nieźle stuczyć
żeby zdać egzamin na pożytecznego idiotę
 
gdyby ludzie wielcy byli pisarzami
to tłum małych wystraszonych miernot sam by nie umiał ocenić
którego z Judaszy w tym roku obsypać srebrnikami



https://truml.com


print