smokjerzy


notatki z podświadomości (2)


Siedzą naprzeciwko siebie - on, już prawie pusty,
i on, zmaterializowany strach. Sprośny jęzor światła
deformuje twarze. Meandrują stróżki cieni. Ale 
to nieobecność jest prawdziwa. Wchodzi przez otwarte rany.
Krzyczy. Milknie. Rośnie nic. Wyskakuję z tego snu. 
O spójność walczą strzępy dnia. Obok stóp dwie gwiazdy 
głoszą miłość, której nie rozumiem. Odnajduję blizny
w miejscu rozstań. Tam się ich wyrzekłem. Sączy się
niechciana pamięć. W lustrze klucz. Użyć go, to umrzeć 
z bólu. Przedtem zjem śniadanie. I napiszę list. Do psa, 
do blizn, do nieobecności. Strach był wymyślony. Chyba.



https://truml.com


print