supełek.z.mgnień


Latawiec z łopianu


Wróbel trafiony kamieniem wleciał w brzeg następnego
dnia. Szeleści światło na krzaku porzeczki, jak włosy
wykąpanej lalki. Do spalonych łodyg szronią się krople,
strząśnięte z płaszcza, kiedy tam stoję w labiryncie plam,

na granicy snu, nikną cięciwy promieni. Nocne błądzenie
załzawia miejsca, przedchmurza zamieranie. Zostawiasz
miasto za papierosowym żarem, lecz wciąż nie jest widno.

Piach na stopach, i morze. Nawet przy drobnych zranieniach,
śnieg inaczej topnieje na policzkach dziecka, ale też wszystko
jeszcze się stanie. I w tym jest ból.



https://truml.com


print