Belamonte/Bożydar


Bianco (rozkosz przejścia) (WOLA SNU)


Może on pamięta mojego przodka
a ja pamiętam jego przodka
rozpoznajemy się w biegu zlotej strzały
zaplątanych w strumieniu wszechodbić
wszechprzenikań i wszechodpowiedzi


czym jest rozkosz przejścia tego
którego tylko plecy śmiesz oglądać
uśmiecha się do maruderów
to rozkosz naszego przejścia
w ciszy ziarna
życiowej zasady zjednoczonej z mrokiem
i w poszarpanej przez kłujące chaszcze sukni
przez mech, przez śpiących w żywopłocie
w szpiku


wybrali za nas, nie, to my wybraliśmy
ta chwila nas wybrała,
te chaszcze czekały na paniczny bieg
na spotkanie się w obłedzie
i przetrzymaniu ciosu mściwego losu
który jest powracającą falą a my rafą
albo na odwrót


Może lubił jeździć na nim
a nie sprzedał do kieratu
Może za ładny był by tylko pracować
i dobrze się jednoczyli w jeździe,
płynnym ruchu wyrabiającym mięśnie
i dającym im odpoczynek zarazem


Koń czuł że Człowiek
może poskromić jego szaleństwo
lęk wilka i nocy
i cieni  Zrozumieć je i zarazić swoim
obłędem zemsty na ludku ludzkim
ludku


tak różni, tak podobni
Człowieko koń
człowieko rzeko polo koń
przodkowie i to co idzie dalej
wita się za 1000 lat


i ta chwila przykra
rozłączenia
dziecko wsiada na konia
strzemiona podciągnięte
pani trener uczy teraz je jazdy
rozkoszy przejścia


odwracam się z zazdrością
ale i przyjemnoscią
patrzę


One jednak pamiętają



https://truml.com


print